
Ludzie wyrzucani z domów to nie tylko ci, których nie stać na czynsz, ale czasem też psychopaci. A dzieci płaczące podczas opuszczania domu to mit powielany przez media, bo najmłodszych nie ma przy eksmisji – mówi "Wyborczej" komornik Artur Zieliński.
Dobre pytanie, ale adresatami powinni być nieodpowiedzialni rodzice, którzy doprowadzają do takich sytuacji. Nie wywiązują się ze swojej roli. Dlatego sądy nie mają wyjścia i chroniąc te dzieci, kierują je do placówek.
Artur Zieliński zaprzecza też, jakoby wyrzucał rzeczy należące do eksmitowanych zwierzęta czy rzeczy. Te pierwsze kierowane są do schronisk, te drugie – skrupulatnie spisywane i albo oddawane dłużnikom, albo składane do depozytu. Czasem trwa to nawet kilkanaście godzin, bo nie można nic pominąć.
Dla komornika wyznacznikiem prawa jest wyrok z klauzulą wykonalności. Nie badam słuszności jego wykonania, nie mogę go kwestionować. Podobnie jak administracja więzienia nie bada, czy skazany, który przybył odbyć karę, został skazany w sprawiedliwym procesie.

