
Jedni na samą myśl o Czarnobylu wyobrażają sobie zmutowane zwierzęta, które żyją w zamkniętej strefie lub emocje rodem z kiepskiego filmu. Myślą, że kiedy tam się wybiorą, wydarzy się coś wyjątkowego, strasznego, jakiegoś. Na tych emocjach i na czystej ciekawości ludzi bazują organizatorzy wycieczek. A na miejscu? Czarnobylskie powietrze sprzedawane w puszkach.
REKLAMA
Czarnobyl to miejsce największej w dziejach ludzkości katastrofy elektrowni atomowej, do której doszło 26 kwietnia 1986 roku. Po 35 latach to też jedna z największych atrakcji Ukrainy.
Prawdziwe odrodzenie tej destynacji miało miejsce w 2019 roku. W listopadzie ukraińska agencja państwowa zarządzająca strefą podała, że tylko w 10 miesięcy tamtego roku strefę wokół Czarnobyla odwiedziła rekordowa liczba 107,6 tys. osób. To o prawie 75 proc. więcej niż w analogicznym okresie w 2018 roku. Pod względem liczby odwiedzających wśród zagranicznych turystów na drugim miejscu są Polacy. Wyprzedzają ich tylko Brytyjczycy.
Skąd takie zainteresowanie? Po pierwsze za sprawą serialu HBO, który w 2019 roku miał swoją premierę, a który okazał się być hitem. Serial otrzymał 2 nagrody Złoty Glob, 29 innych nagród (w tym m.in. BAFTA czy Emmy) i 25 nominacji. Po drugie ze względu na uproszczenie procedury wjazdu do strefy czarnobylskiej.
Turystyka w Czarnobylu kwitnie. Mimo że wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie, a w efekcie skażenia ewakuowano i przesiedlono ponad 350 tys. osób. Oraz pomimo tego, że kontrowersje budzi szacowana liczba ofiar. Wg najnowszego raportu Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego UNSCEAR jedynie 134 pracowników elektrowni i członków ekip ratowniczych było narażonych na działanie bardzo wysokich dawek promieniowania jonizującego, po których rozwinęła się ostra choroba popromienna (28 zmarło w wyniku napromieniowania, a 2 od poparzeń).
Z danych State Statistic Service, opublikowanych w grudniu 2020 roku, wynika, że średnie wynagrodzenie na Ukrainie we wrześniu br. wyniosło 11,9 tys. hrywien, czyli ok. 1,5 tys. zł.
Tymczasem wjazd do czarnobylskiej strefy kosztuje 99 dolarów (wg aktualnego kursu to ok. 2750,62 hrywien). W przypadku opcji z Licznikiem Geigera (licznik promieniowania jonizującego) i wyżywieniem (jest opcja wegetariańska) to koszt o 15 dolarów większy, czyli łącznie 114 dolarów (3167,38 hrywien). – To, co mają turyści na sobie, to dozymetr - licznik pokazujący ilość przyjętego promieniowania. Kiedy tam byłem, wskazywało ok. 0,002 msv (milisiwert) – mówi mi jeden z turystów.
Czytaj także:Mieszkańcy Brahin (na Białorusi) przyjmują około 600 nanosiwert na godzinę. Biorąc pod uwagę niedużą odległość od Czarnobyla, prawdopodobnie to wciąż pozostałości po awarii reaktora. To najwyższa dawka w Europie. Nawet czujniki umieszczone nad byłym reaktorem jądrowym w Czarnobylu pokazują mniejsze promieniowanie - zaledwie 165 nSv/h. W Polsce najwyższą odnotowaną liczbą jest 128 nSv/h, wedle stacji pomiarowej w Sanoku.
Na stronie chernobyl-tour czytamy, że organizatorzy zachęcają do wykupienia tej dodatkowej opcji z licznikiem, bo – jak mówi Siergiej Mirnyj - "Wyjazd do Czarnobylskiej strefy bez dozymetru to to samo, co jechać na normalną wycieczkę, zawiązawszy sobie oczy".
W ramach opłaty za wycieczkę po opuszczonej strefie dostajemy też m.in. imienny certyfikat świadczący o pobycie w czarnobylskiej strefie zamkniętej (zonie) z informacją, jakie promieniowanie przyjęliśmy podczas pobytu w tym miejscu.
Ale to nie wszystko. Na miejscu można kupić powietrze z Czarnobyla zamknięte w puszce. Koszt? 150 hrywien (nieco ponad 20 złotych). Można też kupić koszulki, czapki, rękawiczki, magnesy, kubki czy inne pamiątki z pobytu w tym miejscu. Coś jak Zakopane, tyle tylko, że obiekt turystyczny to miejsce ogromnej tragedii tysięcy ludzi.
Wycieczki organizowane są też przez polskie firmy turystyczne, które również zwietrzyły interes. W przypadku wyjazdu z Krakowa koszt 3-dniowej wycieczki to już 990 złotych. Cena zawiera m.in. zakwaterowanie w kijowskim hotelu, wyżywienie, ubezpieczenie, autokar i wycieczkę Czarnobyl Tour. Pomimo pandemii wycieczki są normalnie realizowane. Wymagany jest jedynie negatywny wynik testu na koronawirusa.
Jeśli zdecydujemy się na "Strefę hardcore", gdzie wyjazd jest z Warszawy, zapłacimy już niespełna 2400 złotych. Tutaj mamy opcję wyjazdu 7-dniowego, 5-dniowego pobytu w strefie i zakwaterowanie w hotelu w Czarnobylu. W tym przypadku widać już większe granie na emocjach. "Hardcore" mówi sam za siebie.
– Kiedy pojechałem tam pierwszy raz ok. 6 lat temu, to miejsce zrobiło wrażenie. Teraz odarte jest z majestatu tajemniczości. Mija się kilka autokarów wypełnionych turystami, sklepy z pamiątkami. Nie ma już wrażenia, że obcuje się z czymś wyjątkowym. Przewodnik obala m.in. mity zawarte w serialu, nie buduje przesadnego napięcia, po prostu wykonuje swoją robotę, jak każdy przewodnik w innym miejscu na świecie – dodał inny turysta, z którym rozmawiam.
W lipcu 2019 roku, kiedy w Czarnobylu oddano do eksploatacji nową osłonę nad czwartym reaktorem elektrowni atomowej (zwanej Sarkofagiem), prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, że strefa wokół Czarnobyla stanie się "jednym z punktów wzrostu (gospodarczego) nowej Ukrainy".
Czytaj więcej: Ukraina ma plan, jak przywrócić region do życia
– Przestańmy w końcu odstraszać ludzi, turystów i przekształćmy strefę w naukowy, a w przyszłości i turystyczny magnes. Uczyńmy z tej ziemi strefę wolności, która stanie się jednym z symboli nowej Ukrainy, bez korupcji i głupich zakazów, z inwestycjami i przyszłością. Zrobimy to razem – deklarował. I tak się właśnie staje.
A szkoda, bo natura - bez obecności ludzi - radziła sobie tam naprawdę świetnie. Już kilka lat po katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu naukowcy zauważyli, że na opuszczonych przez ludzi terenach wokół miejsca wybuchu i nawet do samego wyludnionego miasta Prypeć zaczęły wracać dzikie zwierzęta, np. wilki, niedźwiedzie, rysie czy rzadkie gatunki ptaków, które rozmnożyły się tam dość szybko. Są też konie Przewalskiego.
Niestety, zwietrzenie interesu na miejscu tej ogromnej katastrofy zdaje się być dla ludzi zdecydowanie ważniejsze, niż dbanie o naturę. Jak zwykle.
