Orange ogłosił swoje cele klimatyczne. To nie jest kolejny komunikat, który cię nie dotyczy
Monika Przybysz
28 kwietnia 2021, 13:42·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 kwietnia 2021, 13:42
Firmy wyznaczają sobie cele klimatyczne — to żadna nowość. Pytanie, czy my, coraz bardziej świadomi ekologicznie konsumenci, przywiązujemy do tego dostateczną wagę? Czy sprawdzamy, co tak naprawdę kryje się za deklaracjami typu: “osiągniemy neutralność klimatyczną za 20 lat”? Nie? To teraz macie okazję.
Reklama.
Pretekst, aby powiedzieć: “Sprawdzam” jest bardzo dobry, ponieważ raptem kilka dni temu swoje cele klimatyczne ogłosiła firma Orange. Znajdziemy wśród nich zapewnienia, że:
do 2025 roku co najmniej 60 proc. energii w strukturze energetycznej spółki będzie pochodziło ze źródeł odnawialnych
do 2025 Orange zmniejszy emisję CO2 o 65 proc. w porównaniu z rokiem 2015
w 2040 roku Grupa Orange osiągnie neutralność klimatyczną netto
Na pierwszy rzut oka wygląda jak coś, co już na pewno gdzieś widzieliście? Cóż, tak naprawdę to tylko pozory, bo cele, które wyznacza sobie Orange są, przynajmniej w polskiej skali, dość ambitne. Dość powiedzieć, że…
— Na naszym polskim podwórku tylko cztery spółki z indeksu WIG20 mają cel neutralności klimatycznej. Jedną z nich jesteśmy my. Wynika z tego, że dzisiaj w Polsce samo mówienie o celach klimatycznych jest awangardą — tłumaczy Jacek Hutyra, który w Orange Polska zajmuje stanowisko Climate Officera.
Jeśli wcześniej nie spotkaliście się z takim opisem stanowiska pracy — nic w tym dziwnego. Osób o podobnym do Jacka Hutyry zakresie obowiązków próżno szukać w większości polskich firm. I szkoda, bo fakt, że nadzór nad realizacją strategii dążenia do neutralności klimatycznej sprawuje jedna konkretna osoba, sporo ułatwia. Na przykład od razu wiadomo, kogo można zapytać...
Dlaczego przeciętny użytkownik smartfonu powinien interesować się celami klimatycznymi Grupy Orange?
Jeśli spodziewacie się listy typowych argumentów dotyczących wspólnej odpowiedzialności za dobro planety, to dokładnie takie padną, ale niekoniecznie w formie, jakiej się spodziewacie. Otóż wszyscy my — użytkownicy sieci komórkowych — jesteśmy, chcąc nie chcąc, ogniwami jednego łańcucha: łańcucha emisji.
Kiedy firma taka jak Orange definiuje swój ślad węglowy, musi przeanalizować trzy zakresy emisji, które dzielą się na dwie grupy: emisje własne i pozostałe. To dość istotna informacja, bo o ile nie zaskakuje to, że dana firma będzie starała się ograniczać emisje, które sama wytwarza (np. spalanie paliwa w kotłowniach czy samochodach służbowych) oraz “oczyszczać” energię, którą pozyskuje (np.prąd czy ciepło), w ten sposób redukując emisje - to już fakt, że ponosi odpowiedzialność również za poczynania swoich klientów, może zaskakiwać. A tak właśnie jest.
— Trzeci zakres emisji określa się często jako “emisje w łańcuchu wartości”. Tu uwzględnimy, na przykład, dostawcę, który produkuje stację bazową albo telefon komórkowy. Emitowane przez nich gazy cieplarnianie, również wliczają się w zakres naszej odpowiedzialności. Podobnie jest z klientami, korzystającymi z naszych usług. Ich również uwzględniamy w naszym bilansie — tłumaczy Jacek Hutyra.
Widać więc wyraźnie, że odpowiedzialność leży, częściowo, po obu stronach: korporacje muszą wprowadzać zielone rozwiązania systemowe, ale nie osiągną pełnej neutralności klimatycznej bez pomocy klientów. My z kolei, nie możemy wymagać od firm ekologicznej czystości, jeśli sami nie będziemy wspierać tych działań.
Jak to zrobić? Jednym z najprostszych sposobów jest aktywne wspieranie gospodarski obiegu zamkniętego, co w przypadku Orange sprowadza się, na przykład, do akcji: “Daj nieużywanym smartfonom drugie życie”.
Zgodnie z tym hasłem, każdy z nas może przynieść do salonu Orange niepotrzebny smartfon. Urządzenie może działać lub nie — to nie ma znaczenia. Liczy się fakt, że nie trzymamy go bezcelowo w szufladzie ani, co gorsza, nie wyrzucimy go na śmietnik i nie zatrujemy tym samym skrawka otaczającego nas ekosystemu. Jeśli urządzenie nie działa zostanie zutylizowane w bezpieczny sposób, jeśli jest w całkiem dobrym stanie może zostać odkupione przez Orange, odnowione i wróci do sprzedaży w niższej cenie.
I tu pojawia się kolejne pole do eko-popisu: taki odnowiony, w pełni sprawny (z gwarancją) telefon możemy kupić w outlecie Orange. Dla nas korzyść jest podwójna: mamy szansę na różne modele smartfonów, także te wysokiej klasy w znacznie niższej cenie. O zysku dla środowiska chyba nie trzeba wspominać.
Warto za to dodać, że Orange już od lat stosuje podobną strategię, jeśli chodzi o modemy i dekodery: — Nie sprzedajemy ich, tylko wypożyczamy klientom. Po zakończeniu czasu trwania umowy zawsze odbieramy od nich sprzęt i jeśli tylko jego stan na to pozwalaodnawiamy go i przekazujemy dalej, kolejnym klientom — tłumaczy Jacek Hutyra.
Wdrażanie zasad gospodarki obiegu zamkniętego czy aktywny recykling to jedno. Jak jednak podkreśla Jacek Hutyra, największy ciężar, czyli wprowadzanie zmian systemowych, wciąż leży na barkach rządów i korporacji.
A trzeba dodać, że ekologiczna transformacja firmy w Polsce nie jest zadaniem łatwym. Dlaczego? Można odpowiedzieć jednym słowem: węgiel. Można też nieco dłużej: nie całkiem trafnie zdefiniowane cele klimatyczne.
Węgiel a cele klimatyczne? Rozwiązanie trzeba stworzyć
— Jesteśmy częścią globalnej grupy. Oczywiście, musimy realizować też swoje cele lokalne, co akurat w naszym przypadku nie jest aż tak proste. Energię w Polsce, w znacznej mierze, produkuje się z węgla — tłumaczy Climate Officer Grupy Orange.
Jacek Hutyra obrazowo definiuje główne źródła emisji u operatorów telekomunikacyjnych: - To jest biznes energochłonny. W cudzysłowie polega on na przerabianiu megawatogodzin na megabajty — mówi i dodaje, że aby faktycznie zmienić strukturę energetyczną, trzeba zakasać rękawy. A właściwie można, bo można iść też na skróty:
— Są dwie drogi pozyskania energii odnawialnej. Pierwsza: kupuje się tę samą energię, co zawsze, dokupując tylko tzw. “gwarancje pochodzenia”. To są papiery wartościowe, które świadczą o tym, że pozyskaliśmy energię ze źródeł odnawialnych. To jest droga dopuszczalna, w pełni legalna, ale prowadząca na skróty — komentuje specjalista.
Można więc powiedzieć, że gwarancje pochodzenia to takie “zielone owijki”: wciąż kupujemy tę samą energię, ale dopłacając pewną kwotę, teoretycznie, wspieramy sektor energii odnawialnej. Realnego wpływu jednak na jej rozwój nie mamy. Orange idzie w inną stronę.
— Istnieje możliwość zawierania długoterminowych umów z producentami energii odnawialnej, czyli PPA (Power Purchasing Agreement). Polega to na tym, że odbiorca energii, czyli tu Orange Polska, zobowiązuje się, że przez 1015 lat będzie z danego odnawialnego źródła tę energię odbierał. To gwarancja bezpieczeństwa dla inwestora, który stawia nowe instalacje — tłumaczy Jacek Hutyra.
Orange Polska zdecydowała się więc działać w modelu, który aktywnie wspiera rozwój produkcji zielonej energii w Polsce. Między innymi dzięki temu może stawiać tak ambitne cele klimatyczne, jak te, które właśnie zostały ogłoszone:
— Nasze cele z pewnością są ambitne. Neutralność klimatyczną chcemy osiągnąć w roku 2040. To dziesięć lat wcześniej, niż rekomenduje GSMA. W rekomendacjach Unii Europejskiej również pojawia się 2050 rok. Nie zamierzamy się więc ociągać — podsumowuje Jacek Hutyra.
My też się nie ociągajmy: kiedy gdzieś w internecie znów migną nam “strategie klimatyczne”, powiedzmy “Sprawdzam”. Odpowiedzialność za poprawę klimatu nie jest tylko korporacyjna. To bardziej indywidualna sprawa, niż może nam się wydawać.