Wystarczy chwila, by stracić zbierane przez lata dane. Przez jedno kliknięcie lub jedno spięcie w sieci, by zostać bez zdjęć, dokumentów, filmów i muzyki. Jak się zabezpieczyć przed utratą danych? Co zrobić, gdy zdarzy nam się awaria? Lepiej zaufać tradycyjnym środkom czy powierzyć swoje dane zewnętrznym serwerom?
Rodzinne zdjęcia, dokumenty, ulubiona muzyka – wszystko w jednej chwili znika. Wylana herbata, spięcie w sieci elektrycznej, wirus lub… praca autoryzowanego serwisu naprawy. Niektóre firmy nie ponoszą odpowiedzialności za dane z urządzenia, które wysyłamy do naprawy. Nawet, jeśli awaria nie dotyczy dysku, ale zupełnie niezależnego podzespołu urządzenia.
Dlatego też warto zawczasu zadbać o to, by mieć zapasowe kopie kluczowych informacji z naszego komputera. – Jest jedna żelazna zasada, która determinuje powodzenie odzyskiwania danych. Wszystko zależy od tego, czy dane zostały nadpisane czy nie – mówi Artur Skrouba z DataMax Recovery.
Jeśli oprzemy się tylko na jednym nośniku, możemy polegać tylko na wiedzy specjalistów. – Jeśli adresy, pod którymi znajdowały się dane, zostały nadpisane, nie ma szans na odzyskanie danych. Podobnie gdy zniszczone są kluczowe dla uzyskania kontaktu z danymi elementy dysku. Dzisiaj odzyskiwanie danych polega na wydobywaniu z nośnika fragmentów danych i składaniu ich w logiczną całość – tłumaczy ekspert.
Aby nie wydawać pieniędzy na informatyków warto być przygotowanym na każdą możliwość. – Jest tylko jedna pewna metoda, żeby zapobiec utracie danych. To backupy robione systematycznie, w kilku miejscach i na niezależnych typach nośników. Nie ma całkowicie bezpiecznego sposobu przechowywania danych, więc trzeba zabezpieczyć się na kilka sposobów – przestrzega Artur Skrouba.
Nasz rozmówca przestrzega przed zbyt dużą ufnością w płyty CD lub DVD.– Jeśli 20 lat temu producent dawał 50 lat gwarancji, to rzeczywiście te dane będą bezpieczne jeszcze przez 30 lat. To dlatego, że niegdyś nośnikiem było złoto lub platyna. Teraz płyty pokrywa się jakimiś tanimi tlenkami, które już po roku czy dwóch się rozwarstwiają – wyjaśnia współwłaściciel DataMax Recovery.
Skrouba nie jest entuzjastą przechowywania danych w chmurze. Jego zdaniem nowe rozwiązanie stwarza tyle niebezpieczeństw, co ułatwień. – Z jednej strony mamy dostęp do tych danych z każdego miejsca, ale z drugiej, gdy zdarzy się awaria, nie będziemy mieli ich w ogóle. Poza tym wbrew pozorom niezwykle łatwo jest się włamać do sieci, z której korzystamy i przechwycić dane, które wysyłamy na nasz wirtualny dysk. No i znowu druga strona - gdy ktoś zostawi torbę z pendivem, to dane przepadły. Każde rozwiązanie ma wady, i od nas zależy, czy zminimalizujemy czy zwiększymy niebezpieczeństwo – zaznacza informatyk.
Sam nie zaufałby takim usługom jak Google Drive czy Dropbox. – To, co oferują wirtualne dyski i przechowywanie danych w chmurze, to nie jest poziom bezpieczeństwa, którego bym oczekiwał – twierdzi. – Zgodnie z polskim prawem banki muszą mieć centra danych w trzech różnych miastach. To wielkie klastry danych, które są duplikowane na bieżąco i w razie awarii są przywracane w ciągu kilku godzin. A to nie są duże ilości informacji. Największe ryzyko niosą ze sobą plany tworzenia wielkich centrów danych, na przykład dla całej Europy, które będą się składać z 10 milionów dysków. Wraz z rozrostem takich klastrów geometrycznie wzrasta niebezpieczeństwo ataku, awarii i utraty danych – mówi.