
Łukasz Giżyński, syn wiceministra rolnictwa Szymona Giżyńskiego, kieruje częstochowską filią stworzonego przez PiS Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi – podaje Onet. Realizuje przy tym choćby takie zadania, jak zlecanie i finansowanie cyklu publikacji w lokalnej gazecie. Co ciekawe, lokalną gazetą kieruje Urszula Giżyńska – zbieżność nazwisk nie jest tu przypadkowa.
REKLAMA
Wszystko zaczęło się od powołanego w 2019 roku przez PiS Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi. W jego Radzie Programowej przewodnictwo objęła była premier Beata Szydło. Jak donosi Onet, instytut z roku na rok dysponuje coraz większym budżetem: w roku ubiegłym było to 7 mln zł, a w tym prawie dwa razy tyle.
We wrześniu 2020 r. w Częstochowie powstał oddział tego Instytutu. Jego kierownikiem został Łukasz Giżyński, a więc starszy syn wiceministra rolnictwa Szymona Giżyńskiego i tu rozpoczyna się domniemany rodzinny układ.
Onet wskazał między innymi, że młody Giżyński był w przeszłości zatrudniony w archiwum Regionalnego Funduszu Gospodarczego, czyli spółce ze 100 proc. udziałów skarbu państwa. Ambicje wiceministra względem syna okazały się jednak znacznie większe, a szefostwo w częstochowskiej filii Instytutu to już duże osiągnięcie.
– Nikt nie ma wątpliwości, że częstochowski oddział Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi Giżyński utworzył pod syna. Wystarczy sprawdzić, czym się tam zajmują, bo na pewno nie kultywowaniem wiejskiej tradycji i kultury – mówi portalowi anonimowy informator.
Pierwszym zrealizowanym przez młodego Giżyńskiego przedsięwzięciem miał być projekt "Częstochowscy Męczennicy za Wiarę i Ojczyznę" poświęcony pamięci księży katolickich zamordowanych w trakcie wojny. Za wsparcie finansowe z Instytutu udało się zorganizować cykl publikacji w prasie. Artykuły na ten temat opublikowano w "Gazecie Częstochowskiej", której to redaktor naczelną jest Urszula Giżyńska, a więc żona wiceministra i matka kierownika oddziału Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi.
– Nigdy nie podejmowaliśmy finansowej współpracy z Instytutem Kultury i Dziedzictwa Wsi, nie wystawialiśmy Instytutowi faktur i nie wzięliśmy od Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi ani złotówki – zapewniała Giżyńska w rozmowie z dziennikarzami. Jak podkreśla Onet, pieniądze z Instytutu kierowanego przez syna rzeczywiście nie trafiły do gazety bezpośrednio, a przez fundację, która była pomysłodawcą całego projektu i wystawiła fakturę.
– Jako partner dostaliśmy środki od Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi (...) Na częstochowskim rynku nie ma zbyt wielu wydań papierowych gazet dostępnych w sprzedaży, a "Gazetę Częstochowską" można kupić w każdym kiosku. Zaproponowano nam ok. 6 tys. zł za cykl, połowę taniej niż oferowały inne tytuły – tłumaczy Onetowi Robert Kępa z Fundacji na Rzeczy Promocji i Rozwoju Sołectwa Karczewice.
Łukasz Giżyński jak na razie nie wypowiedział się w mediach na temat działalności częstochowskiej filii instytutu.
Czytaj także:źródło: onet.pl
