Wiosna w tym roku postanowiła odwiedzić Polskę
dopiero po majówce. Po zimnych tygodniach nasz kraj zalała fala ciepła, a
wyższe temperatury zachęcają do zrzucania – ciepłych ubrań i… maseczek. Od 15 maja na ulicach oficjalnie nie musimy zakrywać twarzy.
Sprawdziliśmy, co myślą o tym Polacy.
10 maja 2021. Centrum Warszawy. 26 stopni. Przy Pałacu Kultury
przemykają ci, którzy tak przyzwyczaili się do chłodu, że nie byli gotowi na upały – widać, że im gorąco w kurtkach
i długich spodniach. Ale są też panie w zwiewnych sukienkach i panowie w krótkich
spodenkach. Osoby bez maseczek ochronnych na twarzach można policzyć na palcach
jednej ręki – a jak się zdarzają, to nie długo cieszą się tą
"bezmaseczkową wolnością".
Środek miasta zalany jest nie tylko słońcem, ale i
policyjnymi patrolami. Jest ich kilkanaście, rozstawionych na "patelni" przy
metrze, na skwerze obok i pod samym Pałacem Kultury i Nauki.
Ludzi jest mniej niż zwykle. Większość odpowiada mi
w biegu, że pędzą do pracy lub na pociąg. Inni, zaczepiani przez dużą grupę
aktywistów z Greenpeace i Amnesty International często nawet nie podnoszą
wzroku. Kiwają odmownie głową, sygnalizując, że pandemia pandemią, ale mają do
załatwienia ważne sprawy.
Najwięcej jest młodych – siedzą na murkach,
rozmawiają, cieszą się piękną pogodą, nieraz zsuwają na chwilę maskę, żeby wziąć łyka wody czy zapalić.
Gdy ich zagaduję, wszyscy od razu zwracają uwagę na tęsknotę za znajomymi i "normalnymi"
aktywnościami, które pomagają w utrzymaniu bliskich relacji. Wyskoczenie na kawę,
spotkania w większej grupie, wyjście do pubu.
Grupa studentów kierunku lekarskiego siedzi
na murku. Są na pierwszym roku. Mają maseczki. To jedno z ich pierwszych wspólnych spotkań. Znają się głównie z kamerek. Mówią, że poznali się niedawno, studiują razem, ale przez
naukę
zdalną nie mają wielu okazji, żeby w pełni się zintegrować.
Claire
Gdy pytam Claire, jaka, według niej, jest największa pandemiczna zmiana, po namyśle, odpowiada: "Najbardziej chyba zmieniło się podejście do życia. Mamy wolną wolę,
robimy, co chcemy, a nagle nadszedł lockdown. Straciliśmy dużo szans na
spotkania z rodziną i przyjaciółmi. To zamknięcie nie działało dobrze na
psychikę. Zauważyłam to też u siebie. Chyba nie do końca radziliśmy sobie z izolacją
w kontekście psychicznym i społecznym".
Dodaje: "Mam wrażenie, że 'straciłam' wiele wspomnień. Wakacje
były inne niż do tej pory, matura wyglądała inaczej". Claire w 2020 roku zdawała egzamin
maturalny, miała mieć "najdłuższe wakacje w życiu", a spędziła je w
zamknięciu. – W grę wchodziły ewentualnie mniejsze wyjazdy – mówi.
Dziewczyna pokazuje na swoich znajomych: "Pół roku razem
studiujemy, a tak fizycznie jesteśmy razem może piąty raz w życiu. Poznawaliśmy
się przez kamerki. Z niektórymi znajomymi z grupy nie widziałam się nigdy. Nie
ukrywam, że też te zajęcia online, szczególnie że studiujemy to Uniwersytecie Medycznym,
nie są proste".
Studentka zwraca również uwagę na kwestię uspołeczniania i spotkań w dużych grupach, które bywają problematyczne: "Przyzwyczailiśmy się do siedzenia
samemu, noszeniu dresów cały czas i może to głupio zabrzmi, ale pomalowanie się, czy postaranie się, żeby lepiej
wyglądać, jest nieraz wyzwaniem".
Filip
– Chyba najbardziej w czasie pandemii bałem się, że nie będę miał po co wstać.
Miałem jednak ogromnego farta, ponieważ udało mi się przepracować ten czas. Przerażało mnie, że będę miał wolny dzień i żadnych obowiązków
i nie będę miał po co wstawać, a to może bardzo dołować – mówi Filip, którego złapałam w czasie pracy – również jest dziennikarzem.
Gdy pytam o emocje związane ze
zniesieniem nakazu noszenia masek na ulicach, odpowiada: "Wydaje mi się, że maseczki są trochę głupim rygorem.
Wiem, że medycznie jest to uzasadnione, ale to ma chyba dużo silniejsze skutki,
niż zdajemy sobie sprawę.
To zakładanie masek, rzecz, którą można nakazać
wszystkim, trochę mnie przeraża. I wiem, że to jest zasadne w tej sytuacji, ale czuję niepokój, że jakby się okazało, że mamy chodzić w kaloszach na głowie, to ktoś
zaraz udowodni, że to jest medycznie ok dla naszych głów i będziemy chodzić z
kaloszami na głowie. W trosce o moich bliskich i innych ludzi maskę jednak zakładam".
Marta
– Kończenie liceum w 2020 roku było ciężkim przeżyciem. To było takie niespodziewane i nie byliśmy gotowi, żeby się rozstać. Początek
studiów w pandemii również nie był łatwy. Zajęcia stacjonarnie mieliśmy tylko przez 2 tygodnie,
nikogo nie znaliśmy. Nawiązywanie znajomości było dużym wyzwaniem – mówi Marta.
Chętnie jednak wraca do tych wspomnień i opowiada, że pomimo tego, że przez pierwszych
kilka miesięcy znała się z nowymi kolegami i koleżankami tylko ze zdjęć, to jak się widzą, to ma wrażenie, że "się
znają". – Inaczej to wygląda, jednak jest to możliwe. Pozytywnie mnie to
zaskoczyło, bo bałam się, że będę sama w domu i nikogo nie będę znała ze swojej
grupy.
Poruszamy też temat makijażu, bo gdy do niej podchodzę i pytam, czy zgodzi się na zrobienie zdjęcia bez maseczki, z początku żartuje, że "nie bardzo, bo się nie pomalowała".
– Teraz maluję się mniej, bo większość twarzy jest
zakryta. Maseczka jest też taką maską, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Mogę wyjść z
domu w maseczce i okularach i nikt mnie nie rozpozna (śmiech). Nie muszę się
przejmować, jak wyglądam – mówi Marta.
Gdy dopytuję ją, jaką lekcję wciągnęła z pandemii, odpowiada: "Pandemia pokazała, jak bardzo trzeba liczyć na siebie,
nauczyć się spędzania czasu z samym sobą i samodzielnie organizować dzień. Kiedyś to, co mi zapewniała szkoła, teraz muszę zorganizować sama. I poradzić
sobie z tą samotnością. Ale teraz pierwszy raz wierzę, że to się kończy i z
tego wyjdziemy".
Kasia
– Najcięższy był początek pandemii i panika, która temu towarzyszyła. Brak produktów
w sklepach, poczucie, że czeka nas jakaś apokalipsa, gdy było zaledwie
kilkanaście zachorowań. Chyba bardziej niż rzeczywista sytuacja, przytłaczała
sama atmosfera. I sposób, w jaki media to relacjonowały. Włączało się telewizor i na każdym
kanale był koronawirus – mówi Kasia.
Dodaje, że przytłaczająca atmosfera i przymusowa izolacja, sprawiały, że można było poczuć osamotnienie. – Ucinał się kontakt z ludźmi, z którymi
widywaliśmy się na co dzień. Jako maturzyści czuliśmy presję
z każdej strony. To była wielka niewiadoma.
Kasia wspomina, że wszystkie decyzje były podejmowane bardzo późno, a to sprawiało, że rósł niepokój i zagubienie: "W
drugiej połowie kwietnia nie wiedziałam, czy w maju mam maturę. Miałam spadek
motywacji. I to był dla mnie najgorszy aspekt – byliśmy późno informowani o obostrzeniach,
decyzjach, więc poziom stresu wzrastał. To było czekanie do ostatniej minuty".
Gdy pytam, co czuje po ogłoszeniu decyzji, że od 15 maja nie musimy nosić maseczek na ulicach, odpowiada: "Raczej się cieszę. Większość studentów od nas jest już zaszczepiona. Na spotkaniach w małym gronie, czujemy, że zakładanie masek jest nieco sztuczne. Fajnie jest widzieć całą
twarz drugiej osoby. Jej uśmiech, usta. Myślę, że to zakrywanie mocno
zmienia postrzeganie innych ludzi. A z takich płytkich rzeczy, to cieszę się, że
będzie można wrócić do malowania ust, bo teraz się rozmazują pod maseczką (śmiech)".
Michał
Michał od razu przyznaje, że z maseczką nigdy nie było mu po drodze. Gdy pytam o najmocniejsze wspomnienie z pandemii, patrzy na mnie badawczo. – To trudne
pytanie. Najważniejszym doświadczeniem było… Kurdę, nie wiem… – na co wtrąca się jego kolega i zdaje się, że najlepiej podsumowuje ostatnie miesiące: "To jest właśnie chyba
największy problem, że ten czas w domu bardzo szybko przelał nam się przez
palce".
Michał w końcu odpowiada, że najszczęśliwszą rzeczą dla niego jest praca z domu.
– To jest fantastyczne. Mam psa, więc mogę go przytulać przez całe 8 godzin".
Gdy pytam, czy cieszy się, że na ulicy nie musimy nosić już masek, mówi: "Nie wiedziałem nawet, że już nie będziemy
nosić masek na ulicach. Uważam, że to bardzo dobrze. Chociaż ja i tak maseczki
raczej nie nosiłem, teraz ją mam, bo stoimy pod Pałacem Kultury. Dlatego zniesienie tego obostrzenia nie robi mi różnicy. Bardziej
cieszę się, że otworzą się wszystkie miejsca do tej pory zamknięte". Za nami przejeżdża kolejny policyjny patrol.
Ola
– Moje najfajniejsze wspomnienie w pandemii to wyjazd
z chłopakiem nad morze i spędzenie miło czasu pomimo tego, co się dzieje.
Wyjechaliśmy latem, gdy obostrzenia były poluzowane i można było spać w
hotelach. Dlatego teraz niecierpliwie czekam na wakacje – mówi krótko Ola, gdy dopytuję, co najbardziej zapamiętała z ostatnich miesięcy.
Na pytanie o maski odpowiada: "Noszenie maseczek mi nie przeszkadzało. Nie miałam
problemów z oddychaniem. Mam raczej neutralne odczucia, bo maska nie
przeszkadzała mi na co dzień".
Adrian
Adrian przyjechał do Warszawy tylko na weekend. Mieszka w Gdańsku. O maseczkach ma dosyć jednoznaczne zdanie: "Fajnie, że maski
można już zdjąć. To jest taki kaganiec wewnętrzny. Przeszkadza mi, że nie widać
całej twarzy innych ludzi. Ja na przykład potrzebuję widzieć twarz człowieka,
bo pracuję jako barman. A właściwie od roku nie pracuję jako barman. Dużo kontaktów
się traci przez to zamykanie nas w domach. Ludzie są smutniejsi, gdy nie wychodzą".
Chłopak najbardziej cieszy się, że powoli otwiera się gastronomia i będzie
mógł wrócić do pracy. – Mam nadzieję, że nie będzie tak jak ostatnio, że
ściągniemy maseczki i zaraz znowu będziemy do tego wracać.
Gdy pytam o pozytywne doświadczenia w czasie pandemii, odpowiada: "Paradoksalnie poznałem dużo nowych
osób, które mają dość tego całego przedsięwzięcia. Nauczyłem się siedzieć w
domu, bo wcześniej jakoś nie umiałem. Wiecznie coś robiłem, spędzałem dużo czasu
poza domem. A pandemia nauczyła mnie siedzieć na dupie".
Adrian nie potrafi jednak określić, czy miesiące w zamknięciu ostatecznie więcej mu dały, czy zabrały. Przyznaje, że w czasie pandemii musiał pracować poza swoją branżą, a gdy pytam, czy tęskni za robieniem drinków, odpowiada: "To już nawet nie
o tęsknotę za drinkami chodzi, a samą rozmowę, kontakt z innymi ludźmi".
Agnieszka
– Mimo pandemii spotykałam się ze znajomymi, więc nie
odczułam tego aż tak bardzo. Natomiast miałam
lekkie stany depresyjne i trudno było
je przezwyciężyć. Dałam radę z pomocą przyjaciół – mówi Agnieszka. A gdy pytam ją o największą zmianę, jaka w niej zaszła przez ostatnie miesiące, odpowiada ze śmiechem, że (w przeciwieństwie do ogólnej tendencji) schudła kilka kilogramów.
Agnieszka dołącza również do grupy, która cieszy się, że już możemy zrzucić maski: "Jestem zadowolona, że już nie trzeba nosić masek na
ulicy, bo szczerze mówiąc, strasznie wysusza mi się od nich twarz. A w zimę
miałam całe mokre rzęsy. Był to trochę problem. Jak robi się cieplej, to zdecydowanie
trudniej oddychać przez maskę i bez niej będzie wygodniej".