Trzeba zmienić system edukacji tak, by uczył fachu, a nie tworzył kolejnych "kiepskich politologów" – tak w skrócie wyglądają pomysły premiera Donalda Tuska na poprawienie sytuacji młodych Polaków na rynku pracy.
Po bardzo długim okresie stronienia od mediów premier Donald Tusk rozpoczął w niedzielę medialną ofensywę, która ma odwrócić niekorzystne dla Platformy Obywatelskiej nastroje społeczne. Jutro szef rządu będzie gościem programu "Tomasz Lis na żywo" (gdzie będzie odpowiadał m.in. na pytania czytelników naTemat), dziś gościł tymczasem na antenie Polskiego Radia.
W PR Donald Tusk diagnozował najważniejsze problemy, z którymi muszą się dzisiaj borykać Polacy. W tym z rosnącym bezrobociem. Zdaniem premiera, jest to jednak problem, który wynika raczej ze strachu wywołanego ogólną sytuacją w Europie, a nie danymi pochodzącymi z Polski. Tymczasem strach jest w jego opinii "najlepszym przyjacielem kryzysu" i w trudnych czasach Polacy powinni z nim walczyć, by nie pogarszać swojej sytuacji.
Premier podkreślił, że nie ma szans na dobrze funkcjonującą przedsiębiorczość bez odwagi i optymizmu. Ona wymaga bowiem optymizmu, wiary we własne siły i odwagi.
Donald Tusk bardzo realistycznie ocenił też to, w jaki sposób polski system oświaty i szkolnictwa wyższego przygotowuje młodych Polaków do odnalezienia się na rynku pracy. A raczej, jak do tego nie przygotowuje. – Spawaczy mamy za mało. Wiem, że to brzmi mniej dumnie. Ale naprawdę lepiej być pracującym spawaczem niż kiepskim politologiem bez pracy – stwierdził szef rządu.
Dlatego premier zapowiada zmiany, które mają sprawić, że już wkrótce na rynku pracy będzie więcej młodych osób, które będą miały wykształcenie oczekiwane przez potencjalnych pracodawców. Tusk zamierza zmienić system edukacji tak, by „zaczęto uczyć młodych ludzi fachu”.