– Business in the front, party in the back – mówiono kiedyś o czeskim piłkarzu, czyli fryzurze, w której włosy z przodu były zdecydowanie krótsze niż te z tyłu. Nic więc dziwnego, że mullet może kojarzyć się niektórym z sąsiadującymi Czechami czy z Amerykanami z południowych stanów. Fakt, to współczesne uczesanie również stawia na krótsze cięcie z przodu, a dłuższe z tyłu, ale daleko mu do czegoś przaśnego. No chyba, że chcecie urazić świętej pamięci Davida Bowiego.
Czym jest mullet? To fryzura, która jest obecnie najbardziej pożądanym trendem. Może kojarzyć się z czeskim piłkarzem, ale to nie to samo.
Styliści fryzur - Jaga Hupało i Tymoteusz Pięta z Hairmait - opowiedzieli nam, na czym polega fenomen mulleta i jak go robić, aby wyglądał dobrze.
Historia czeskiego piłkarze nie sięga lat 80., ani 90. Zdaje się, że już w czasach starożytnych tak zwany mullet był pożądaną fryzurą, o czym świadczą choćby greckie posągi z VI wieku p.n.e. Co więcej, mówi się, że w 1500 roku p.n.e. barwenę nosili także hetyccy wojownicy. Grzywa ta zdobiła też głowy Indian z plemienia Mohawków oraz skroń jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, Benjamina Franklina (XVIII wiek n.e.).
W XX wieku płetwa (inne określenie na mullet) była popularna wśród farmerów z południa Stanów Zjednoczony, których nazywano później pejoratywnie redneckami. W latach 70. natomiast trendsetterami mulletów stały się gwiazdy muzyki - najczęściej - rockowej, w tym m.in. Joan Jett z zespołu The Runways, Paul McCartney czy David Bowie we własnej osobie. W końcu nie da się zapomnieć bijącej po oczach rudej czupryny Ziggy'ego Stardusta.
W późniejszych latach dość kontrowersyjną interpretację mulleta prezentowali muzycy country tacy jak Billy Ray Cyrus. Skoro już przy nim jesteśmy, jego córka Miley Cyrus jako jedna z pierwszych celebrytek przywróciła do łask delikatniejszą odmianę fryzury swojego ojca. W międzyczasie dołączyły do niej również Billie Eilish, Barbie Ferreira z "Euforii", Demi Lovato, Zac Efron i Rihanna.
Mullet stał się pewnym znakiem naszych czasów. Ostatnią tak globalną fryzurą była równie dyskusyjna grzywka subkultury emo i z niewiadomych powodów wyśmiewany koczek à la manbun. Barwena, mimo zawiłej przeszłości, powróciła w nowym wydaniu z podobnym przytupem co nasycona grzywa Bowie w latach 70. Można powiedzieć o niej wiele, ale nie to, że brakuje jej oryginalności.
O tym, jak zrobić mullet, aby wyglądał dobrze, i dlaczego akurat teraz ta fryzura wróciła na saloty, rozmawiamy z Jagą Hupałą i Tymoteuszem Piętą.
Czy mullet to druga emo-grzywka?
– To, co w historii zostało, jest rzeczywiście przerysowane i przedstawione w mocniejszych interpretacjach. Fenomen takiej retrospekcji i reinterpretacji istnieje. Co jakiś czas wracamy do stylów z przeszłości i na nowo je interpretujemy – mówi nam stylistka fryzur i artystka Jaga Hupało, która twierdzi, że poprzez takie zjawisko ludzie stale szukają swobody i wolności, oraz chcą przekraczać pewne granice dosłowności, a także spontaniczności.
Ciekawostka: o tym, jak bardzo mullet stał się pewnym symbolem "niebezpiecznej" wolności, może świadczyć sam fakt, iż w lutym bieżącego roku Kim Dzong Un zakazał noszenia owej fryzury w Korei Północnej.
Jak sama zauważa, obecny trend nie narodził się w czasie pandemii, ale z pewnością się podczas niej umocnił. – Umarł król, niech żyje król – według tej zasady powstaje nasycenie stylów i jest potrzeba stworzenia czegoś nowego. Każde pokolenie niesie nowy wyraz estetyczny – podkreśla nasza rozmówczyni.
– Mullet wrócił na salony dzięki temu, że parę osób z pierwszych stron gazet zdecydowało się na tę fryzurę. Jest Billie Eilish, jest Miley Cyrus, była Rihanna. Faktycznie ta fryzura długo była kontrowersyjną i najczęściej używana przez subkultury lub totalnych wykrętów – tłumaczy nam Tymoteusz Pięta, założyciel sieci salonów fryzjerskich Hairmate.
Czy w takim razie mullet to fryzura, która pasuje wyłącznie osobom o konkretnym i sprecyzowanym kształcie twarzy? – W każdej fryzurze są zasady geometrii - czy to w kwestii doboru fryzury do osobowości czy do fizyczności. W tej chwili, przy takiej wolności, nie wykluczałabym nikogo, ale trzeba bardzo uważnie balansować proporcjami, aby fryzura zdobiła, a nie robiła komuś krzywdy – odpowiada Jaga Hupało.
– Mullet, który w tej chwili mamy, jest dodatkowo interpretowany na zasadzie różnych kolorów. Jest w pewnym sensie szatą artystyczną – oznajmia Hupało.
Niemal każdy, któremu dane było dorastać między 2000 a 2010 rokiem, pamięta słynną już emo grzywkę. Niestety z biegiem lat wspomnienie owego uczesania u części jego dawnych posiadaczy wywołuje uczucie lekkiej żenady. Czy podobny los spotka mullet?
– Nie wykluczam, że mullet będzie drugą emo grzywką, ale trzeba cieszyć się tym, co jest tu i teraz. W końcu uczymy się nie wyrzucać z szafy starych ubrań – ocenia Hupało.
– Myślę, że nie. Mullet potrafi być bardzo kobiecy w każdym wieku, a emo grzywka nie tyczy się pani w wieku ponad pięćdziesięciu lat. Dużo osób czy w latach 80. czy 70. chodziło w mullecie przez długie lata – wyjaśnia Pięta.
Na TikToku challenge gonią challenge, więc można było spodziewać się, że niebawem któryś z nich dosięgnie mulleta. "One minute mullet" to wyzwanie polegające na tym, żeby w ciągu minuty zrobić sobie właśnie „czeskiego piłkarza”. Sposobów na to jest wiele, ale najpopularniejszym z nich jest związanie włosów w kitkę i obcięcie ich nożyczkami przy jednoczesnym trzymaniu kucyka w pozycji uniesionej.
– Atrakcją jest self-beauty i te królewskie cięcia, które jednym gestem mogą zmienić cały wizerunek. To jest co prawda dalekie od profesjonalnego strzyżenia. Do mulletu potrzeba odpowiedniej techniki i narzędzia. Jednym gestem można każdą fryzurę zrobić – zaznacza Jaga Hupało.
– Teraz każdy człowiek potrzebuje jakiegoś przeżycia, przełomu. To jest jednak transformacja, wyzwolenie potężnej energii, branie życia pod kontrolę, decydowanie o sobie. Zostaliśmy na jakiś czas zamknięci, więc byliśmy wtedy zmuszeni, żeby zacząć działać. Te techniki - czy to kucyk z tyłu i robienie boba, czy też kucyk do góry i robienie mulleta - są terapeutyczne i stają się symbolem naszych postpandemicznych czy jeszcze pandemicznych czasów – puentuje Jaga Hupało.
Wiadomo, że jest to mocno cieniowana fryzura, więc czubek głowy musi być dużo krótszy niż reszta. Jak się podnosi wszystkie włosy do góry i obetnie się je w jednym punkcie, to siłą rzeczy włosy, które są bliżej ucha, będą dłuższe niż te, które są na samym czubku. Mullet jest bardzo miękkim strzyżeniem, co oznacza, że włosy trzeba ponacinać punktowo. Ja bym oczywiście odradzał robienia takiej fryzury samemu w domu, efekt osiągnięty przez fryzjera w salonie można porównać do sukni Diora a domowy do kiecki z Primarka.