Idź do kina, zanim do wszystkich dotrze, że to genialny film. "Cruella" z Emmą Stone rozwala system
Alicja Cembrowska
01 czerwca 2021, 17:25·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 czerwca 2021, 17:25
Cruella stworzona przez Emmę Stone przeraża. Głównie dlatego, że intryguje i pociąga. I dlatego, że przypomina, że każdy z nas ma w sobie dwie siły walczące o dominację – grzeczną Estellę i okrutną Cruellę. A granica jest bardzo cienka.
Reklama.
Od 28 maja 2021 roku w polskich kinach można oglądać "Cruellę" (2021).
Film (reż. Craig Gillespie) z Emmą Stone jako Cruellą i Emmą Thompson jako Baronessą został entuzjastycznie przyjęty przez widzów i krytyków.
W tej wersji "Cruelli" poznajemy historię jednej z najbardziej wyrazistych postaci w historii kina i dowiadujemy się, dlaczego marzy o futrze z dalmatyńczyków.
Dwie siły: Estella i Cruella
Nie bez powodu Cruella De Mon ma tak charakterystyczną fryzurę. Nie chodzi tylko o wygląd, o estetykę, która od razu przyciąga uwagę. Najistotniejsza jest jej wewnętrzna walka. Dobro i zło, biel i czerń, które nieustannie krążą w tej postaci i walczą o przewagę.
Reżyser Craig Gillespie zdecydował się na narrację pierwszoosobową, więc mamy pełen dostęp do tego, co dzieje się w tej poczochranej głowie. Oczywiście ze świadomością pułapek, które czyhają, gdy to bohater decyduje, co i jak nam opowiedzieć. Z jakich emocji się zwierzyć. Co pokazać, a co ukryć.
Mała Estella bardzo próbuje uciszyć Cruellę. Wie, że przez nią miewa problemy, że to ona sprawia, że jest niegrzeczna, czym zasmuca matkę. Chce ją stłamsić, ale w najmniej oczekiwanym momencie to właśnie ta mroczna część osobowości przejmuje stery. I bije się z kolegami, jest nieustępliwa i złośliwa, co w szybkim tempie zwiększa liczbę "czarnych kropek", które dyrektor szkoły wpisuje w przeznaczony do tego kajet. Konsekwencje są bolesne.
Teoretycznie w tym, co spotkało dziewczynkę w dzieciństwie, moglibyśmy szukać źródeł jej późniejszego zachowania i czynu, z którego głównie jest znana – porwania dalmatyńczyków. Sprawa jednak jest prostsza: Cruella taka jest, taka się urodziła – sama przyznaje, że urodziła się zła, "trochę szalona". A dodatkowo jest jednostką niezwykłą, wyjątkową, wybitną. Na pewnym etapie życie po prostu musiała wybrać, czy pójdzie stroną jasną, czy ciemną. Ta druga jest bardziej kusząca.
Film, na który się pięknie patrzy
Najnowsza wersja "Cruelli" z Emmą Stone przeprowadza nas przez historię tej bohaterki. Do tej pory po prostu wiedzieliśmy, że, owszem, jest stylowa i wyrafinowana, ale poza tym ma brutalne i krwawe marzenie – chce zrobić futro z psów. Teraz dowiadujemy się, co ją do tego marzenia doprowadziło.
I chociaż z początku można odnieść wrażenie, że oto dostajemy kolejną "biografię" fikcyjnej postaci, bo dorosły głos z offu opowiada o dzieciństwie, relacjach z rówieśnikami, zagubieniu i poczuciu inności, to na szczęście jest to tylko część konwencji.
Reżyser sięgnął po narzędzia, które sprawiają, że ten film się po prostu połyka (nie przypomina dotychczasowych raczej słodkich produkcji Disneya i jeżeli jakiś film z obecnego repertuaru warto obejrzeć w kinach, to właśnie ten). Narracja jest dynamiczna i błyskotliwa, często sceny kręcone są na jednym, szybkim ujęciu, a nowe stylizacje początkującej, ale cholernie zdolnej projektantki, pokazywane są w szalonych, imponujących rozmachem kadrach.
Kostiumy, zarówno Cruelli, jak i Baronessy zapierają dech – i to na pewno będzie najważniejsza część filmu dla osób zainteresowanych modą. Jest na co popatrzeć. Za projekty odpowiada znana kostiumografka, zdobywczyni dwóch Oscarów, Jenny Beavan. To ona przeniosła widzów do lat 70. Do Londynu tętniącego buntem, rewolucją, punkiem. Do czasów brudnych, śmietnikowych, zdominowanych przez skóry, ćwieki, podarte rajstopy i wymyślne fryzury.
Trzeba było być jakimś, by przyciągnąć wzrok. I taka jest Cruella. Buntownicza, zawzięta, pewna swojego talentu. To postać, która wie, czego chce i ma sposoby, nie zawsze moralnie dobre, by po to sięgnąć. Chociaż możemy próbować ją skrytykować, to nie możemy odmówić jej genialnego zmysłu, odwagi do tworzenia innowacyjnych, całkowicie odjechanych projektów i stylizacji. Postać Emmy Stone jest właściwie współczesną influencerką, która działa na własną rękę, nie godząc się na korporacyjne kajdanki, ograniczające jej kreatywność i twórczość.
Buntowniczka z powodem
Cała jej postać wrzeszczy. Nie tylko wtedy, gdy niczym punkowa wokalistka wychodzi na scenę, by z przytupem zaznaczyć swoją obecność. Ona wrzeszczy swoim ciałem, oczami, figlarnym uśmiechem, który sygnalizuje, że "knuje coś niedobrego". Nie mniej charyzmatyczna jest jej pracodawczyni i równie wybitna (i zimna) przeciwniczka – Baronessa, w którą wcieliła się Emma Thompson. Zaryzykuję stwierdzenie, że ten duet przejdzie do historii, pomimo tego, że dało się obie aktorki jeszcze mocniej "podkręcić". Tym bardziej że współproducentką filmu była Glenn Close, która zagrała Cruellę w "101 dalmatyńczykach" w 1996 roku.
Obie aktorki wykreowały jednak postaci, które wbijają w fotel i zadziwiają mocą, która w nich drzemie. Ich starcia to wręcz sceny z filmów akcji. Energetyczne, magnetyczne, iskrzące, dynamiczne, podbijane świetnie dobraną muzyką – często współczesną, tak jak współczesne w tamtych realiach były projekty Cruelli.
Nowego wymiaru w filmie nabiera również, wspomniana na początku, fryzura głównej bohaterki. "Cruella" to oczywiście kino nastawione na rozrywkę. I tę funkcję spełnia koncertowo, ciężko oderwać wzrok od wyrazistych i atrakcyjnych kadrów.
Jest jednak w tej produkcji coś więcej – mocny wkręt psychologiczny. Bo przecież ostatecznie nie oglądamy pięknych stylizacji, a podróż bohaterki. Jej drogę przez meandry własnego umysłu, jej zmaganie z dwiema ogromnymi siłami, które nosi w sobie każdy z nas. Często to od naszej decyzji zależy, któremu głosowi pozwolimy dominować – temu, który zaleca ostrożność, czy temu, który krzyczy "skacz, nie patrz na konsekwencje".
W "Cruelli" przyglądamy się temu, co wielu z nas ucisza, dla dobra swojego i innych. Zło, mściwość, bezwzględność, mrok intrygują, wzbudzają fascynację. Ale przecież wiemy, że fajnie ogląda się to tylko na ekranie, że w codziennym życiu mimo wszystko lepiej być Estellą, a nie Cruellą, albo raczej szukać równowagi pomiędzy tymi skrajnościami.