Obóz wspinaczy u stóp Mount Everestu, który sfotografował Elia Saikaly
Obóz wspinaczy u stóp Mount Everestu, który sfotografował Elia Saikaly Fot. Elia Saikaly / archiwum prywatne

Tony śmieci, turyści wyrzucający odpadki gdzie popadnie i wszechobecne zwłoki zmarłych wspinaczy. Tak prezentuje się w 2021 roku widok na szczycie najwyższej góry świata, Mount Everestu (8848 metrów). Wstrząsający widok opisał kanadyjski himalaista i fotograf, Eila Saikaly. Stan obecny to efekt turystyki masowej, która w ostatnich latach przybrała formę najazdu bogatych turystów na Górę Gór.

REKLAMA
Kanadyjczyk Eila Saikaly to wzięty wspinacz, ale też fotograf i operator filmowy. Podczas swojej ostatniej wyprawy na Everest zszokował go widok, jaki zastał tuż pod szczytem góry. Czyli w miejscu, z którego kolejne ekipy ruszają bezpośrednio na dach świata. Wszędzie dookoła walają się śmieci, wśród nich mnóstwo jest zalegających zwłok wspinaczy, którzy zmarli u stóp Góry Gór.
"Droga Czomolungmo" - zaczyna swój wpis Kanadyjczyk, przypominając ludową nazwę szczytu, używaną w Tybecie od wieków.

"Bardzo przepraszam za to, że znów stanąłem na twoim szczycie. Teraz już wiem. To była moja czwarta wizyta na szczycie i za każdym razem tak byłem zajęty robieniem zdjęć wspinaczom i naszym sponsorom, że nie miałem nawet chwili, by spojrzeć na piękno Tybetu. Tym razem mi się udało. Próbowałem sobie wyobrazić, jak musiało to wszystko wyglądać, gdy Tenzing Norgay i sir Edmund Hillary stanęli tutaj przed laty, zanim sprawy wymknęły się całkiem spod kontroli."
"W imieniu "wpinaczy" przepraszam za stertę śmieci, które znajdują się pod moimi stopami. Najświętsze miejsce na Ziemi to teraz wielkie wysypisko odpadków. Porzucono tu banery sponsorskie, przed chwilą jakiś wspinacz wyrzucił swoją pustą puszkę po napoju energetycznym. (...) Pokonując Hillary Step musieliśmy się wspiąć na zmarłego człowieka, który tutaj pozostał. Wątpię, czy będzie bohaterem relacji z wyprawy w mediach społecznościowych".

"Przyjechałem tutaj, aby pracować i zarabiać na życie. Mimo tego, że obiecałem soebie, że już nigdy tutaj nie wrócę. Za dużo zobaczyłem w 2019 roku. Chciwość i ludzka pycha są wszędzie. Ludzie umierają wchodząc na szczyt, COVID-19 szerzy się, ale nikogo to nie obchodzi. Trzeba zdobyć ten szczyt za wszelką cenę!"
Między innymi tymi słowami Kanadyjczyk opisuje szokującą codzienność u stóp Mount Everestu. Jego relacja jest szokująca, ale też bardzo prawdziwa. Miejscowa ludność z pomocą wspinaczy organizowała od czasu do czasu akcje zbierania śmieci u podnóża góry i na trasie ku jej szczytowi, ale turystów i przez to śmieci cały czas przybywa. Ich ilość liczona jest w setkach i tysiącach ton.

Nie rozwiązano także problemu zwłok wspinaczy, którzy często nie są fizycznie gotowi do zdobycia Góry Gór i umierają po drodze na szczyt. Ich zwłoki są zazwyczaj pozostawiane na szlaku lub w jego okolicy. Transport do Katmandu byłby zbyt kosztowny, więc ciała zalegają na trasie. Nie przeszkadza to setkom zdobywców, którzy czasem stoją w długiej kolejce na szczyt wokół walających się zwłok i w śmieciach. Tak wygląda to miejsce w 2021 roku.
"Byłem oczarowany i zarazem ślepy przez wiele lat. Teraz wszystko już widzę i mam szeroko otwarte oczy. Obiecuję, że już więcej nie wejdę na szczyt, na którym stoję i za co znów przepraszam." - zakończył swój wpis Elia Saikaly.
Źródło: Elia Saikaly
logo