Raman Pratasiewicz trafił do szpitala w stanie krytycznym. Takie informacje przekazał jeden z członków białoruskiego serwisu NEXTA. Doniesienia nie są jednak potwierdzone i mogą być elementem dezinformacji.
Tadeusz Giczan, redaktor naczelny NEXTA TV przekazał, że Raman Pratasiewicz trafił do szpitala w stanie krytycznym z powodu choroby serca. Doniesienia nie są jednak potwierdzone, chociaż Giczan miał je dostać od matki Pratasiewicza. Kobieta sama nie wie jednak, czy mowa o prawdziwych informacjach. Według belsat.eu, opozycyjny dziennikarz ma być w jednym ze szpitali w Mińsku.
– Roman ma problemy z sercem, nie został z tego powodu powołany do wojska. Pewnego dnia miał stan przedzawałowy. Wszyscy mamy problemy z sercem po żeńskiej linii. Ja, córka, dziadkowie. Gdyby coś mu tam zrobiono, mogłoby to wywołać atak serca – tłumaczyła Natalla Pratasiewicz. Jej słowa cytuje belsat.eu.
Wiktoria Bieliaszyn z "Gazety Wyborczej" zwróciła uwagę, że rodzice Ramana Pratasiewicza de facto nie mają informacji na temat jego stanu zdrowia ani miejsca pobytu. "Ojciec Romana, Dmitrij Protasiewicz podkreśla, że nie kontaktowano się z nimi, a wiadomość o rzekomym pobycie syna w szpitalu może być fake newsem, którego celem jest zdenerwowanie rodziny" – wskazała dziennikarka.
Tymczasem na antenie TVN24 poinformowano, że Sławomir Sierakowski posiada informacje od matki, która mówiła o złym stanie syna. Potwierdził to na antenie stacji Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ. – Dostaliśmy sygnał, że sytuacja zdrowotna jest bardzo poważna. To sygnał od matki – powiedział.
Jak podaje "Wyborcza", tymczasem na oficjalnej stronie białoruskiego MSZ pojawiło się oświadczenie, z którego wynika, że Pratasiewicz przebywa w mińskim areszcie Wołodarka. I że nie uskarżał się na zdrowie.
Z kolei w prorządowym kanale "Żołtyje sliwy", pojawiło się nagranie z zatrzymanym dziennikarzem. Mężczyzna oznajmił przed kamerą, że nie ma problemów ze zdrowiem, a pracownicy aresztu odnoszą się wobec niego poprawnie. – Współpracuję ze śledztwem i zeznaję w sprawie organizacji masowych zamieszek w Mińsku – dodał.