To ona wykrzyczała przed kamerami swój gniew ws. Białorusi. Jana Shostak mówi, jak pomóc jej krajowi
Żaneta Gotowalska
25 maja 2021, 20:01·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 maja 2021, 20:01
Wczoraj znów, w ramach protestu, wykrzyczała swój sprzeciw wobec tego, co dzieje się w Białorusi. – Nadzieja jest zawsze, każdego dnia. Krzyczymy w imieniu tych, którym ta sprawa nie jest obojętna. To też z poczucia beznadziei od wielości słów świata, które nie przekładają się na wielość działań. To jest najbardziej przerażające – mówi w rozmowie z naTemat Jana Shostak.
Reklama.
Z Janą Shostak rozmawiała Żaneta Gotowalska. Aktywistka walczącą na rzecz wolnej Białorusi zwraca uwagę, by traktować wszystkie kraje równorzędnie, także na poziomie języka, i mówić "w" zamiast "na" Białorusi.
Wykrzyczała pani wczoraj swój sprzeciw wobec tego, co dzieje się w Białorusi. Czy odczuwa pani jakąkolwiek ulgę?
Wcześniej protestowałam pod Biurem Parlamentu Europejskiego na Jasnej w Warszawie, również krzycząc. Robiłam to już we wrześniu 2020 roku. Wczoraj przemawiałam w imieniu setek osób, które nie są obojętne wobec tego, co się dzieje w Białorusi i które starają się pomagać na terenie Polski. To była kumulacja głosów rozpaczy, bezsilności, nadmiaru emocji. Jedyne, co nam pozostaje, to krzyk.
Czuje pani bezsilność, kiedy patrzy na to, co Polska robi (lub czego nie robi) w ramach sytuacji w Białorusi?
Czuję wkurzenie i zaniepokojenie. Dużo rzeczy mogło być zrobionych, a zrobionych nie zostało. Jest szereg spraw, które polski rząd uruchomił i za to mu dziękuję. Na przykład przyspieszenie w wydawaniu statusów ochrony międzynarodowej z Białorusi. W przypadku osób z Czeczenii to trwa około 4-5 lat, a w przypadku osób z Białorusi to ok. 3-6 miesięcy.
Jednak problemy cały czas pozostają. Polska nie jest przygotowana na przypływ osób z innych krajów, zmuszonych do ucieczki z przyczyn politycznych. Polityka obecnego rządu nie była nigdy na to nastawiona. Jest wiele otwartych pytań, które chciałabym zadać rządzącym, gdybym miała taką okazję.
Jakie to byłyby pytania?
Dlaczego cały czas większość ośrodków dla cudzoziemców jest w fatalnym stanie, znajdując się w miejscu, gdzie nie można dotrzeć z GPS-em? Dlaczego pomoc informacyjna oraz finansowa są na minimalnym poziomie?
Już w 2014 roku zgłaszano sytuacje w ośrodkach dla cudzoziemców, a także alarmowano o wysokości świadczeń. Widocznie jednak wtedy ten głos nie był słyszany. Być może dlatego, że w ośrodkach są też osoby, które np. nie wyznają chrześcijaństwa.
Mam nadzieję, że to będzie pretekst, żeby zacząć rozmowę na ten temat, by polepszać sytuację osób zmuszonych do ucieczki z powodów politycznych z różnych krajów.
Czy ma pani jakąkolwiek nadzieję w związku z tym, co dzieje się w Białorusi, a co zaczęło się dziać już przy okazji zeszłorocznych wyborów?
Sytuacja w Białorusi nie ucichła. Od sierpnia 2020 jest równie intensywna. Media z powodów swoich bliższych problemów przestały o tym na bieżąco informować. Chociażby bezpodstawne więzienia dla protestujących osób pokazują, że reżim ma się dobrze. I to się nie kończy.
Nadzieja jest zawsze, każdego dnia. Krzyczymy w imieniu tych, którym ta sprawa nie jest obojętna. To też z poczucia beznadziei od wielości słów świata, które nie przekładają się na wielość działań. To jest najbardziej przerażające.
Jak można pomóc?
Można pomagać i wspierać na wiele sposobów, by przyczynić się do zmiany. Zwracam się do czytelniczek i czytelników – jeśli chcecie pomagać, zapraszam do akcji "Global scream”, która będzie się odbywać każdego dnia o godzinie 18. W każdym mieście można zorganizować protest, by wyrazić sprzeciw wobec tego, co dzieje się w Białorusi. Będę krzyczeć pod Biurem Parlamentu Europejskiego na Jasnej w Warszawie, dopóki nie zobaczę realnych działań, a nie tylko słownych deklaracji i wyrazów współczucia.
To wszystko organizują oddolne inicjatywy, grupa partyzanka i poszczególne fundacje taka jak Humanosh. Jeżeli ktoś chce, może też napisać do mnie bezpośrednio, na Facebooku. Czekam na odzew osób, które nie są obojętne wobec tego, co się dzieje.
Czy jest cokolwiek, co mogłoby zrobić wrażenie na prezydencie Białorusi?
Przede wszystkim ostre sankcje ekonomiczne. Zaprzestanie współpracy na jakimkolwiek poziomie. Choćby zaprzestanie zakupów surowców, co nadal robi Yara, norweska firma, która kupuje je od Białorusi. Tylko jeśli restrykcyjne sankcje ekonomiczne zostaną wprowadzone, będzie szansa na realną zmianę.
Osoba, która ubiega się o status ochrony międzynarodowej, a która wybiera życie w mieszkaniu prywatnym, otrzymuje 750 złotych na miesiąc. A osoba, która zamierza pozostać w ośrodku dla cudzoziemców (ośrodki często są pełne insektów czy myszy oraz jest w nich nieodpowiednia dieta), otrzymuje 70 złotych na miesiąc. Proszę spróbować przełożyć to na życie w Polsce. Szczególnie, że część osób musiała uciekać w samych klapkach.
Jana Shostak
Chciałabym zachęcić też do pomocy ofiarom represji w Białorusi. Jest ich w Polsce bardzo dużo, choćby rodzin więźniów politycznych czy osób po torturach. One potrzebują nie tylko wsparcia finansowego, ale i moralnego, pomocy w praktyce językowej, pomocy psychologicznej.