Pierwsze osoby straciły już pracę, bo nie chciały się zaszczepić przeciwko COVID-19 – wynika z ustaleń portalu Prawo.pl. W opinii ekspertów, determinacja pracodawców aby wrócić do normalności jest na tyle duża, że gotowi są nawet wziąć na siebie ryzyko przegranej sprawy przed sądem pracy.
Z opublikowanych w ostatnim czasie sondaży wynika, że prawie 1/4 Polaków nie zamierza się szczepić przeciwko COVID-19. Jak na razie tylko 15 proc. populacji w naszym kraju jest w pełni zaszczepiona, a statystyki te raczej nie prędko pójdą w górę.
W natemat.pl informowaliśmy, że obóz rządzący zapowiedział już nawet wprowadzenie systemu "zachęt" dla wciąż nieprzekonanych i już od lipca ma wystartować specjalna loteria z nagrodami finansowymi dla zaszczepionych.
Okazuje się, że specyficzne "zachęty" dla osób, które nie chcą się szczepić, stosują już także niektórzy pracodawcy. Z sygnałów, jakie dotarły do redakcji portalu Prawo.pl wynika, że przedsiębiorcy w walce o powrót do normalności i kalkulując ewentualne straty spowodowane zakażeniem COVID-19, zaczęli zwalniać z pracy przeciwników szczepień.
Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP, przyznała, że zagadnienie jest dosyć skomplikowane. Jak podkreśliła, z jednej strony szczepienia przeciw COVID-19 nie są obowiązkowe, co nie powinno obligować pracodawcy do wydania polecenia wakcynacji. Z drugiej zaś strony, pracodawca ma obowiązek zapewnienia w zakładzie pracy bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, a pracownik ma za zadanie współdziałać w tym zakresie.
Zdaniem radcy prawnego i wykładowcy z UJ prof. Arkadiusza Sobczyka, pracodawcy podobnie jak i inni pracownicy mają prawo oczekiwać zaszczepienia się przez kolegów i koleżanki.
W opinii ekspertów determinacja pracodawców aby wrócić do normalności jest na tyle duża, że gotowi są wziąć na siebie ryzyko przegranej sprawy przed sądem pracy, jeśli zwolniony pracownik zdecyduje się odwołać.
– Decyzja o nieprzyjęciu szczepionki może wynikać z określonego światopoglądu czy wyznania. Dlatego też pracodawca w takiej sytuacji ponosi ryzyko przedstawienia mu zarzutu dyskryminacji pośredniej – oceniła Katarzyna Siemienkiewicz. Pozostaje więc już tylko pytanie, o to, czy w tego typy sytuacji sądy pracy uznałyby za zasadne rozwiązanie umowy o pracę z powodu niezaszczepienia się pracownika.
To jest solidarnościowe zachowanie. Nie mam wątpliwości, że szczepienia przeciwko COVID-19 są obowiązkiem pracowników. Tyle można chyba oczekiwać od jednostki na rzecz wspólnoty. Przecież za komuny szczepienia były obowiązkowe i nie ubyło nam przez to godności.