Wielu sympatyków Roberta Makłowicza było zaskoczonych, kiedy zobaczyli go pod koniec maja u boku Konrada Fijołka, kandydata opozycji na prezydenta Rzeszowa. Dziennikarz i podróżnik poniekąd odpowiedział im w ostatnim wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Robert Makłowicz pod koniec maja gościł w Rzeszowie, gdzie spotkał się między innymi z Konradem Fijołkiem, kandydatem opozycji na prezydenta tego miasta. Razem umówili się, że jeśli Fijołek wygra, to razem zorganizują festiwal kulinarny.
– Rzeszowianie zagłosują tak, jak będą chcieli. Ja tylko mogę powiedzieć, że jeśli wygra pan Konrad, to zrobimy razem coś podobnego do rzeczy, którą od kilkunastu lat mam przyjemność współorganizować we Wrocławiu. To jest największy festiwal kulinarny w Polsce "Europa na widelcu" – zapowiadał w Rzeszowie Robert Makłowicz.
– Nie włączam się w politykę, choć oczywiście polityka włącza się w nasze życie. Wszystko jedno, czy tego chcemy, czy nie. Uważam, że chyba najważniejszą zmianą, jaka nastąpiła po 1989 roku i tak naprawdę jedyną wielką reformą z kilku, które wówczas przeprowadzono, która nie została zwinięta całkowicie - to reforma samorządowa – stwierdził Makłowicz.
– Reformy samorządowej nie zlikwidowano, chociaż metodą salami próbuje się tym samorządom po troszeczkę uszczknąć z ich kompetencji. A to jest właśnie to myślenie centralistyczne, które jest niczym innym jak powrotem do praktyki PRL-owskiej. To jest to samo myślenie w jakiekolwiek by je szaty nie ubrać. Samorządem mają zawiadywać ludzie, którzy są przedstawicielami centralnego rządu? To jest kompletnie sprzeczne z ideą samorządu – podkreślił dziennikarz.
Dlatego pojechał do Rzeszowa i nie było to na konkretną prośbę żadnej partii, tylko samego Fijołka. – Ja po prostu umówiłem się z panem Fijołkiem, że jeśli wygra wybory, to zorganizujemy coś konkretnego w Rzeszowie, coś, co ma związek z małymi ojczyznami i będzie wydarzeniem kulinarno-kulturowo-geograficznym – powiedział Makłowicz.