"Wpisy Terleckiego to nie tylko chamstwo i głupota. To streszczenie strategii PiS-u"
Karolina Lewicka
07 czerwca 2021, 10:29·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 czerwca 2021, 10:29
Ryszard Terlecki, z łaski prezesa Kaczyńskiego wicemarszałek Sejmu i szara eminencja obozu rządzącego, szeroko słynie z wypowiedzi prymitywnych, impertynenckich i chamskich. W zasadzie nie zdarzają mu się inne. Na dniach zaistniał kolejną, tym razem nie do kamer, a w mediach społecznościowych.
Reklama.
Raczył był bowiem wysłać liderkę białoruskiej opozycji do Moskwy, gdyż ta śmiała "występować na mityngu Trzaskowskiego", a PiS "popiera tylko taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników". Potem swą myśl jeszcze rozwinął, dzięki czemu możemy się sporo dowiedzieć o sposobie myślenia i działania władzy.
Po pierwsze, Terlecki nie traktuje Polski jako kraju demokratycznego, tylko jak własny folwark. Bo w krajach demokratycznych utrwaloną i dość częstą praktyką jest to, że jeśli jakaś zagraniczna figura wizytuje kraj, to spotyka się nie tylko z rządzącymi, ale też z aspirującymi do rządu, czyli z opozycją. Dyplomatyczny standard i głęboki pragmatyzm – warto utrzymywać kontakty z tymi, którzy po kolejnych wyborach mogą wziąć władzę. Nikt się na to nie oburza.
Tymczasem Terlecki grzmi, że Swiatłana Cichanouska śmiała przyjąć zaproszenie prezydenta Warszawy na jego sierpniowy Campus Polska Przyszłości, gdzie w dodatku "będzie występować z liderem opozycji wobec rządu Victora Orban".
Terlecki uważa zapewne, że należy tłamsić nie tylko własną opozycję, ale równie ofiarnie pomagać w jej duszeniu reżimom zaprzyjaźnionym, np. węgierskiemu. Ot, taka bratnia pomoc w umacnianiu autorytarnej lub quasi-autorytarnej władzy. To druga rzecz, której dowiadujemy się z tych wpisów Terleckiego.
Po trzecie, widzimy jak na dłoni, że Terlecki, zupełnie po bolszewicku, odwraca kota ogonem. Pisze bowiem, że opozycja w Polsce „nie uznaje wyniku demokratycznych wyborów, kwestionuje legalność państwowych instytucji i wspiera łamiących prawo sędziów”. Nic się tu nie zgadza.
Opozycja uznaje wyniki wyborów, ale nie uznaje zmian konstytucyjnych w sytuacji, gdy zwycięzcy nie posiadają konstytucyjnej większości i zmieniają ustrój zwykłymi ustawami. Opozycja podważa legalność tych instytucji, które zostały zawłaszczone przez PiS i które funkcjonują nieprawnie oraz właśnie nielegalnie, jak Trybunał Konstytucyjny czy KRS. Opozycja wspiera sędziów, którzy bronią prawa, a nie je łamią. To stały sposób działania PiS-u, by oskarżać opozycję o własne zbrodnie. Krzyczy „łapać złodzieja!”, choć sam ukradł.
Po czwarte, refleksje wicemarszałka, potraktowane przez komentatorów jako wpisujące się w prorosyjską strategię, nie są zwykłym wypadkiem przy pracy. PiS jest antyrosyjski tylko w gębie, natomiast w swym działaniu – intencjonalnie lub nieświadomie, jako pożyteczny idiota – realizuje linię Moskwy.
Służę przykładami, jest ich mnogo. Próby odwrócenia procesu integracji europejskiej, to lansowanie odwrotu ku państwom narodowym, połączonych jedynie więzami gospodarczymi, bezsprzecznie służy Rosji, bo ta marzy o rozpadzie UE. Bezczynność Warszawy na kierunku polityki wschodniej – na rękę Moskwie. Kłótnie z Ukrainą o politykę historyczną – Moskwa lubi to!
Współpraca PiS-u z sojusznikami Władimira Putina (Orban, Le Pen, Salvini); cała działalność Antoniego Macierewicza, czy to w resorcie obrony (osłabianie siły polskiej armii) czy to na odcinku smoleńskim (generowanie głębokich podziałów społecznych i braku zaufania do własnego państwa); przejęcie przez Jarosława Kaczyńskiego rosyjskich metod działania (tzw. putinizacja kultury prawnej i politycznej w Polsce), i tak dalej. PiS jest po prostu partią wpływu Kremla, co wykazali w swych licznych publikacjach Tomasz Piątek czy Grzegorz Rzeczkowski.
Pod refleksjami Terleckiego ochoczo podpisali się inni prominenci. Michał Dworczyk oskarżył prezydenta Warszawy, że ten postąpił nieetycznie, bo wmieszał „przedstawicieli opozycji białoruskiej do wewnętrznego sporu politycznego” (tu patrz punkt trzeci, odwracanie kota ogonem, to przecież PiS wmieszał Cichanouską w swoją walkę z opozycją).
Szefowi KPRM-u wtórował Jan Dziedziczak. Przekonywał, że konsekwencją spotkania Trzaskowskiego i Cichanouskiej będzie wzmocnienie Łukaszenki. Na razie jednak dyktator jest wzmocniony odcięciem się wicemarszałka polskiego Sejmu od liderki białoruskiej opozycji. Dziedziczak denerwował się też, że jeśli Cichanouska wystąpi latem obok lidera węgierskiej opozycji, to w świat pójdzie przekaz, iż reżimy białoruski i węgierski są jakby podobne (tu punkt drugi, pomagamy bratnim reżimom chronić ich wizerunek).
Terleckiego wsparł także Witold Waszczykowski. Generalnie zatem to, co komunikuje Terlecki nie jest osobistym poglądem Terleckiego, lecz wyraża stanowisko partii. A stanowisko jest sprzeczne z polską racją stanu i zgodne z partyjnym interesem Prawa i Sprawiedliwości. W sumie – nic nowego.