
Gorzki smak ma poranek po meczu Polski ze Słowacją (1:2) w fazie grupowej Euro 2020. Porażka, do tego w fatalnym stylu i przy niewybaczalnych, a także nie do końca zrozumiałych błędach. To nie tak miało wyglądać, prawda? Wiemy już dużo więcej o naszej drużynie, niż trzy tygodnie temu. I to nie są miłe wnioski, niestety.
REKLAMA
Świetna atmosfera i udane zgrupowanie to jednak za mało
"Tworzymy naprawdę fajny zespół", "Nigdy nie było tak dobrego zgrupowania", "Atmosfera jest znakomita, jesteśmy rodziną", "Trener dał nam w kość, ale na Euro pokażemy, na co nas stać", "To będą znakomite mistrzostwa Europy", "Stać nas naprawdę na dobry wynik". To tylko niektóre wypowiedzi ludzi związanych z reprezentacją - nie tylko piłkarzy - z ostatnich trzech tygodni.Jak było naprawdę, widzieliśmy na murawie. Nieporozumienia, proste błędy, brak komunikacji, chwilami chaos. Lider wyrzucony z boiska w idiotyczny sposób i w kluczowym momencie, kapitan wrzeszczący na kolegów. Jeśli nasz zespół to rodzina, to taka z wieloma problemami, której potrzeba jest chyba grupowa terapia. Oraz praca nad stałymi fragmentami gry, zachowaniem w obronie, pomysłem na grę w ataku, rozbijaniem ataków rywali, etc. Niestety, to nie są detale.
Robert Lewandowski nie jest w stanie poderwać drużyny do walki
Kapitan naszej reprezentacji, jak bardzo by się nie starał i ile bramek by nie nastrzelał w eliminacjach wielkich imprez, nie jest w stanie dać tej drużynie więcej, niż sam zapewne chce. Niemal 90 minut czekał przeciw Słowacji na okazję do zdobycia bramki. Nie pomagał, nie wspierał, nie klepał kolegów po ramieniu. Niestety.Jest w piłce nożnej gwiazdą pierwszego rzędu, symbolem. Ale gdy gra w drużynie narodowej, zmienia się nie do poznania. Patrzył z góry na kolejnych trenerów, potrafił sugestywnie milczeć, a czasem powiedzieć coś między wierszami. Bił rekordy, bo jest od tego specem. Potrafił też ze Słowacją wymachiwać rękami w stronę kolegów, wdać się w awanturę z Bartoszem Bereszyńskim i okazywać kolegom zniecierpliwienie. To przykre, kapitanie.
Nasz bramkarz obłożony jest klątwą, która działa w ME
Wojciech Szczęsny pierwszy raz od kiedy gra w drużynie narodowej, a gra w niej od 13 lat, został tak bardzo namaszczony przez selekcjonera do roli bramkarza numer jeden. Miał spokój podczas przygotowań, który bardzo sobie chwalił w rozmowach z dziennikarzami. Miał okazję potwierdzić, że zasługuje na bluzę z numerem jeden.I znów tego nie zrobił. Nie potrafimy tego wytłumaczyć inaczej, jak po prostu klątwą mistrzostw Europy. W 2012 roku sprokurował rzut karny i wyleciał z boiska w meczu z Grecją, a nasi ledwo zremisowali tamten mecz 1:1. W pojedynku ze Słowacją z boiska nie wyleciał, ale remisu też nie było. Strzelił samobója jako pierwszy bramkarz w dziejach Euro. I nie dajcie sobie mydlić oczu, że miał pecha. Nie, popełnił błąd i nie obronił uderzenia rywala.
Grzegorz Krychowiak spala się w meczach o wielką stawkę
Krychowiak z Lokomotiwu kontra Krychowiak z reprezentacji. Dwaj różni piłkarze, dwa różne światy. Nie tak dawno lider zespołu, strzelec, opoka. W poniedziałek w Sankt Petersburgu chaos, błędy i czerwona kartka. Głupio zarobiona i kompletnie niepotrzebna. Niestety, błędy zawodnika z numerem "10" i to jak grał - i jak grać potrafi - każą zastanowić się nad tym, czy radzi sobie z presją.Wydaje się, że nie. Trzy lata temu jego koszmarne zagranie dało wygraną na początek MŚ Senegalowi (2:1), teraz podcięło skrzydła drużynie w momencie, w którym wyrównała i mogła walczyć o zwycięstwo. Krychowiak ma chwile znakomite, jak w meczu z Anglią na Wembley. Jednak wpada w czarne dziury, gdy gra jak niepoczytalny. W końcówce meczu z Rosją dwa tygodnie temu, w drugiej połowie ze Słowacją. Czy to presja tak go zmienia?
Paulo Sousa wciąż nie ma klarownego składu reprezentacji Polski
W marcu Paulo Sousa nie miał czasu na przygotowanie drużyny w walce o MŚ, wyszło średnio. Na przełomie maja i czerwca nie miał czasu, wyszło średnio. W połowie czerwca i na początek Euro 2020 też tego czasu zabrakło, wyszło katastrofalnie. Ale jak mówi selekcjoner, "zawiodły detale". Chyba już nikt nie wierzy w jego słowa, choć mówić potrafi pięknie.Ale rozliczany będzie z czynów, a te na razie nie są spektakularne. A błędów nie brakuje. W ofensywie, w obronie, na każdym etapie gry. Portugalczyk potrafi opowiadać o grze drużyny w sposób zachwycający, ale my wolimy konkrety "w ofensywie i defensywie", przede wszystkim na boisku. Spotykała go ostra i bardzo nieprzyjemna krytyka, ale piekło dopiero się zaczyna. Panie trenerze, piękne słówka nie wystarczą. Niestety.
