
"Maszeruj albo giń" - ta maksyma Legii Cudzoziemskiej znakomicie oddaje sytuację polskiej kadry w finałach Euro 2020. W środę musimy pokonać w Sankt Petersburgu Szwedów, by zachować marzenia o udanym występie w finałach ME. Remis lub porażka oznaczać będą katastrofę i ciężkie chwile dla reprezentacji. Pierwszy gwizdek już o godzinie 18:00.
REKLAMA
Ciężki początek Euro 2020 i odrodzenie
Finały Euro 2020 na razie przynoszą nam wyniki, których nie spodziewaliśmy się przed turniejem. Mieliśmy pokonać Słowaków na początek, przyszła porażka 1:2 i wielkie emocje. W drużynie i poza nią. Piłkarze musieli wyrwać się na miasto, porozmawiać, odreagować i pobyć razem na swoich warunkach. Trenerzy zgodzili się, bo nawet ich ogromna praca poszła na marne. A kibice?Ci podzielili się - jak to u nas bywa - na dwa obozy. Eksperci i dziennikarze tak samo. Jedni odsądzali zespół od czci i wiary, tak samo selekcjonera Paulo Sousę, czekali na szybkie zakończenie turnieju, by nie cierpieć więcej obserwując poczynania drużyny narodowej. Drudzy z kolei jeszcze mocniej wierzyli w zespół, w to że dobre wyniki są za rogiem, tylko trzeba czasu i impulsu, który wyzwoli energię w drużynie
Wierzyć i robić swoje, czyli pomysł Paulo Sousy
Ten drugi obóz zasiliły nowe szeregi zwolenników po meczu z Hiszpanią (1:1). Nie graliśmy idealnie, nie graliśmy porywająco, ale była walka, serce na boisku i nawet momentami słynna "polska husaria". Był też wynik, który dał drużynie nowe życie, o czym mówili sami piłkarze po meczu. Mamy więc nadzieję, że zespół to nowe życie wykorzysta i że postara się o przedłużenie swojej obecności na ME.Paulo Sousa od początku pracy z reprezentacją powtarza jak mantrę, że kluczowe jest nastawienie, podejście mentalne i wiara w to, co się robi. Na początku było z tym w kratkę, mecz ze Słowacją był tej wiary dużym kryzysem i próbą zarazem - dość wspomnieć słynne wskazówki trenera, z których kadrowicze nie skorzystali, a które okazały się bezcenne. Teraz oczekujemy eksplozji gorliwości, bo to kolejny etap. I portugalski trener może się tylko cieszyć, bo to ułatwi mu wdrożenie planu na Szedów.
Problemy kadrowiczów, pech nie odpuszcza
Tradycyjne już mamy problemy zdrowotne w drużynie, choć nie ma co na to narzekać, bo na tym etapie mają je wszyscy finaliści Euro 2020. Być może nie zagra Jakub Moder, jeden z bohaterów z Sewilli, który urasta do roli podstawowego piłkarza kadry. Wrócił do zdrowia Jan Bednarek, po zawieszeniu grać może Grzegorz Krychowiak. Selekcjoner przyznał, że piłkarze odczuli poprzedni mecz.Patrzeć jednak trzeba do przodu i tak też jest w naszej drużynie. Każdy zawodnik zaciśnie zęby, ruszy na murawę walczyć ze Szwedami i nie będzie narzekania. To zbyt ważny mecz, zbyt wiele można stracić i wygrać zarazem. Na odpoczynek po Hiszpanii było mało czasu, raptem trzy dni. To jednak tylko kwestia poboczna. Czy nogi bolą czy nie, trzeba wyjść na murawę i "zap***ć", jak to mówił w szatni do kolegów Kamil Glik.
Rywal najgorszy z możliwych? To już przeszłość
Szwedzi to dla nas rywal najgorszy z możliwych, jeden z tych, których chcielibyśmy unikać na każdej dużej imprezie. Po raz ostatni graliśmy z nimi w 2004 roku, a gwiazdą Trzech Koron był Henrik Larsson. Sparing wygrali nasi rywale 3:1, można powiedzieć że tradycyjnie. Z tym rywalem przegraliśmy 14 z 26 meczów, niestety sporo pojedynków o stawkę.W drodze na Euro 2004 Szwedzi pokrzyżowali nasze plany, wygrali 3:0 u siebie i 2:0 w rewanżu, by później dotrzeć do ćwierćfinału ME. Cztery lata wcześniej potrzebny był nam punkt w dwumeczu ze Szwecją, by zagrać w barażach. Rywale wygrali dwa razy - 1:0 i 2:0, a na Euro sensacyjnie awansowała z naszej grupy również Łotwa. Ostatni raz w meczu o stawkę wygraliśmy ze Skandynawami w 1974 roku, po bramce Grzegorza Laty 1:0.
Paulo Sousa nie kryje, że zespół odczuł dwa pierwsze mecze, ale też że ma plan na Szwedów. Historia? Ta kompletnie go nie interesuje, bo Portugalczyk chce pisać własną i dalej zmieniać reprezentację Polski. Ten mecz może być dla jego planów kluczowy, on zapewne wie najlepiej, jaki ma ciężar. Oby po spotkaniu wszystkim nam spadł kamień z serca, pora tę Szwecję wreszcie pokonać, prawda?
