
Dwie porażki i jeden remis, ostatnie miejsce w grupie i brak awansu do 1/8 finału Euro 2020. Z pewnością ten turniej jest kolejnym, który nie wyszedł Biało-Czerwonym. Ale też nie jest tak, że zostajemy po występie w ME na spalonej ziemi i nic pozytywnego nam po imprezie nie zostało. Z czego możemy się zatem cieszyć?
REKLAMA
Z pewnością dobę po pożegnaniu z Euro 2020 nie jesteście w stanie dopuścić do siebie myśli, że występ polskiej reprezentacji w turnieju ma pozytywy. Ale ma i w odróżnieniu od klęski na mundialu w Rosji przed trzema laty, nie zostaje nam tylko poczucie klęski i spalona ziemia. Można i trzeba budować dalej, zwłaszcza że wciąż w naszej kadrze gra najlepszy snajper świata. I dopóki mamy go w drużynie, musimy próbować ciągle i od nowa.
Czytaj także:Robert Lewandowski wreszcie nie jest sam
Paulo Sousa zaproponował po objęciu kadry wiosną kompletnie nowy sposób gry. Ofensywny, polegający na wysokim pressingu i ataku na bramkę rywala od początku każdego meczu. Koniec z uporczywą obroną i monotonną grą z kontry, którą polska piłka kultywowała przez lata. Czy to działa? W ofensywie tak, dość spojrzeć na nasze statystyki strzeleckie w tym roku.Kluczowe jest to, że Robert Lewandowski nie jest już sam w ofensywie, ma do pomocy jednego lub dwóch partnerów - czego nie można było się doczekać u poprzedników Portugalczyka - i strzela. Podczas Euro 2020 trafił trzy razy, to pod tym względem jego najlepsza wielka impreza w karierze. Kolejne, jeśli czas i zdrowie pozwolą, jeszcze przed nim. I okazja, by poprawić kiepskie wyniki drużyny narodowej. Prawda?
17-latek, który może zawojować świat
Euro 2020 może być przełomem w karierze Kacpra Kozłowskiego, który nie pojechał na turniej podpatrywać starszych kolegów i zaliczyć "ogonka", by pobić rekord mistrzostw. Młokos usłyszał dużo ciepłych słów, dwa razy dostał szansę gry i jest wśród tych reprezentantów Polski, którzy mogą być po ME z siebie zadowoleni.Wielkie kluby już zarzucają sieci na piłkarza Pogoni Szczecin, oby udało mu się ruszyć do wielkiej kariery i oby kadra narodowa miała z Kozłowskiego jeszcze większą pociechę. Wiemy już, że ma ogromny potencjał i że radzi sobie - jak w meczu z Hiszpanami - bez kompleksów, strachu czy fałszywej skromności. Czekamy na więcej!
Nowe pokolenie przejmuje stery
W trakcie Euro 2020 dokonała się i dalej będzie dokonywać zmiana pokoleniowa w drużynie, czego nie widzieliśmy przez ostatnie miesiące, bo pandemia zamroziła rozgrywki reprezentacyjne. I nagle, już w obliczu finałów ME i licznych kontuzji w naszej drużynie, okazało się, że pierwsze skrzypce mogą grać Jakub Moder, Tymoteusz Puchacz, Kamil Jóźwiak czy wspomniany Kacper Kozłowski.Być może poziomem gry daleko im jeszcze do Jakuba Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka czy Kamila Grosickiego, ale doświadczenie z wielkiej imprezy i to, co potrafili dać drużynie, nie powinny pójść na marne. I jeśli będziemy mieć z nich w przyszłości pociechę, to będziemy wspominać, że zaczynali wielkie granie właśnie w tym turnieju.
Walka, zaangażowanie i serce zostawione na boisku
No dobrze, to powinien być pierwszy punkt niniejszych rozważań. Jeśli mamy przegrywać, bo w świecie piłki obiektywnie wiele drużyn jest od nas lepszych, to chcemy, by piłkarze zostawili choć na murawie serce i walczyli do końca. I w tym turnieju, poza pierwszym meczem, tak było. Pamiętacie klęskę w MŚ i koszmary z Senegalem czy Kolumbią?Biało-Czerwoni walczyli jak lwy z Hiszpanami, a ze Szwecją do końca mieli szansę na triumf i choć "pewnie zabrakło umiejętności", jak mówił Robert Lewandowski po meczu, zespół walczył i nie odpuścił do samego końca. I to jest coś, czego nie musimy zazdrościć Szkotom, Węgrom czy innym drużynom. Bo mamy własnych wojowników, którzy rozumieją co to znaczy cierpieć za drużynę i kraj na boisku. Nareszcie!
Wizja drużyny i nadzieja na przyszłość
– Dużo rzeczy zmieniliśmy w tej drużynie. Bronimy dalej od naszej bramki, to pozwala grać nam lepiej w ofensywie. Każdy z nas musi pracować też w głowie, to jest proces. Wierzcie w nas, bo będziemy dalej rosnąć i dalej się rozwijać – mówił po odpadnięciu z Euro Paulo Sousa. I nie była to kurtuazja, bo sposobem gry i podejściem ta kadra różni się od poprzedników.Wizja gry spodobała się "Lewemu" i reszcie piłkarzy, na pewno brakowało czasu, by jeszcze lepiej się przygotować do gry w ME. Ale też czas pracuje na naszą korzyść, a burzenie tego, co powstało przez ostatnie miesiące, to byłby skandal. Mamy szczerą nadzieję, że ulepszoną i skuteczną (zwłaszcza w defensywie) polską kadrę zobaczymy już we wrześniu.
– Paulo Sousa ma ważny kontrakt z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, uważam że jest bardzo dobrym trenerem, pociągnął za sobą zawodników. Takiego zgrupowania pod względem pracy nie pamiętam. To była zupełnie inna drużyna – chwalił pracę sztabu polskiej kadry Zbigniew Boniek. Tak, Euro 2020 nam nie wyszło, ale dlaczego nie pójść tym tropem i nie dokończyć budowy?
Jeśli nie wierzycie słowom "Zibiego", to przeczytajcie tę wypowiedź: "Widzę dużo pozytywów, wierzę w tę drużynę i wierzę, że możemy się rozwijać. Wierzę, że idziemy w dobrą stronę." Te słowa tuż po porażce ze Szwedami wypowiedział Robert Lewandowski. Kapitanowi nie wypada zarzucać, że nie wie, co działo się wokół niego. Prawda?
