Fot. screenshot / youtube.com / BBC News

W ostatnich miesiącach do Stanów Zjednoczonych przyjeżdża coraz więcej nielegalnych imigrantów. Wśród osób przekraczających granicę są tysiące dzieci, które podróżują bez opieki dorosłych. Nieletni często mają w USA rodziny, jednak zanim się z nimi połączą, tygodniami są przetrzymywani w ośrodkach dla imigrantów. Dziennikarze BBC alarmują, że sytuacja w tego typu miejscach jest dramatyczna. "Brud, COVID-19 i długie godziny spędzane w zamkniętych namiotach."

REKLAMA
W znajdującym się na teksańskiej pustyni ośrodku dzieci imigrantów żyją w porażających warunkach – gdzie nie ma odpowiedniej opieki lekarskiej, jedzenie jest surowe, pojawiają się doniesienia o wykorzystywaniu seksualnym i szerzy się COVID-19. Takie wnioski wynikają z dochodzenia przeprowadzonego przez dziennikarzy BBC.
Śledztwo potwierdziło, że pod rządami Joe Bidena warunki w tego typu miejscach się nie poprawiły. Dziennikarze dotarli do pracowników ośrodka Fort Bliss, a także do dzieci, które były w nim przetrzymywane. Alarmują, że sytuacja jest dramatyczna.
Obóz namiotowy w bazie wojskowej Fort Bliss jest tymczasowym domem dla ponad 2 tys. nastoletnich dzieci, które samotnie przekroczyły granicę amerykańsko-meksykańską i oczekują teraz na ponowne połączenie z rodziną w USA. Dzieci spędzają większość dnia w namiotach, wychodzą na godzinę lub dwie na rekreację lub ustawiają się w kolejce po posiłek z setkami innych osób – czytamy w raporcie BBC.

BBC cytuje m.in. piętnastolatka, który opowiada, że bywa, iż jedzenie jest częściowo surowe. – Czasem w kurczaku jest krew. Zawsze byliśmy bardzo głodni, więc jedliśmy, ale później bardzo źle się czuliśmy – relacjonuje chłopiec.
Pracownicy obozu przyznają, że na miejscu szerzy się COVID-19. Opowiadają, że powstały specjalne namioty dla zakażonych dzieci, nazywane „covidowym miasteczkiem". – Bywało, że setki dzieci na raz miały pozytywny wynik – przyznaje jeden z pracowników. Dodaje, że poza koronawirusem, szerzy się grypa i paciorkowcowe zapalenie gardła.
Czytaj także:

Co więcej, już samo położenie ośrodka jest fatalne. Na pustyni Chihuahua, gdzie stoją namioty, często dochodzi do burz piaskowych. – Namioty całe się trzęsą, otwierają się, a piasek dostaje się do środka – relacjonuje jedna z pracownic. – Wszyscy jesteśmy cali w pyle – od stóp do głów – dodaje.
Na nagraniu ze szkolenia personelu, do którego dotarła BBC, słychać również, jak jedna z pracownic skarży się, że zaobserwowała przypadki napastowania seksualnego. – Przecież zdarzało się, że przyłapaliśmy pracowników w nieprzyzwoitych sytuacjach z nieletnimi – przekonuje.
Jak przypomina BBC, rzadko udaje się dotrzeć do tak szczegółowych informacji jak te, które udało się uzyskać na temat Fort Bliss. Dlatego los 12 tys. dzieci, które w tej chwili są przetrzymywane w różnych ośrodkach dla imigrantów podlegających Departamentowi Zdrowia, pozostaje w dużej mierze nieznany.
logo