Ratownicy medyczni zamierzają protestować 30 czerwca o godzinie 12 przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia w Warszawie oraz w kilku innych miastach wojewódzkich. Medycy zapowiadają, że w następnym kroku wysiądą z karetek.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Ratownicy medyczni mają dość wynagrodzeń uwłaczających ich pracy. Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych poinformował, że poza Warszawą strajki odbędą się także przed siedzibami Urzędów Wojewódzkich w Katowicach, Krakowie, Olsztynie, Wrocławiu, Szczecinie i Rzeszowie.
Medycy domagają się realizacji postulatów, które, jak napisał w oficjalnym komunikacie Komitet Protestacyjny, "nie zostały zrealizowane przez 4 lata przez kolejnych ministrów zdrowia". Pod pismem podpisał się Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych.
W komunikacie ratownicy informują, że chcą "wzrostu wynagrodzenia zasadniczego o kwotę dodatku MZ, czyli o 1200 zł brutto do podstawy, do wysokości współczynnika co najmniej 0,95 dla wszystkich ratowników medycznych zatrudnionych na umowę o pracę w jednostkach finansowanych ze środków publicznych z równoczesnym zapewnieniem wzrostu stawek dla ratowników na umowach innych niż umowa o pracę (do końca lipca), zgodnie ze stawką godzinową dla ratownika zatrudnionego na umowę o pracę".
Ratownicy będą się także domagać wprowadzenia Ustawy o zawodzie i samorządzie Ratowników Medycznych oraz podjęcia nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
Wojciech Skotnicki, który będzie brał udział w protestach, powiedział Interii, że protest w takiej formie to najłagodniejsza forma sprzeciwu.
– Jeśli nie poskutkuje, najprawdopodobniej ratownicy po prostu wysiądą z karetek i wyjdą z SOR-ów. I nawet nie w ramach jakiegoś zorganizowanego strajku. Po prostu – ciężka praca jaką wykonujemy, odpowiedzialność jaką ponosimy – jest wynagradzana uwłaczającą pensją. Hasła o powołaniu i satysfakcja przestają wystarczać – zaznaczył.