Świeża ryba latem nad Bałtykiem? Wyjaśniamy, dlaczego najczęściej to zwyczajna ściema
Żaneta Gotowalska
01 lipca 2021, 06:11·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 lipca 2021, 06:11
Jak wakacje nad morzem to świeża rybka na obiad – myśli wielu wyjeżdżających nad Bałtyk podczas letniego wypoczynku. To jednak często jedynie wakacyjny mit, bo w szczycie sezonu zjesz dorsza, ale... mrożonego. Nie zawsze jest to jednak zła wiadomość.
Reklama.
Otrzymaliśmy przed kilkoma dniami informację od naszej czytelniczki, która przebywała na wypoczynku w Sopocie. Kobieta udała się do jednej z nadmorskich knajpek, by zjeść świeżą rybę. Jak to tak być nad morzem i nie zjeść ryby? No właśnie... W jednym z punktów usłyszała, że w całym Sopocie nie zje świeżej ryby. I okazuje się, że nie ma w tym przesady.
Jak to jest z tymi rybami?
Zacznijmy od początku. Jakie ryby możemy zjeść nad polskim morzem?
sola – szlachetna, smaczna ryba o delikatnym smaku, mięso jest białe, chude i jędrne
szprot – mięso jest ścisłe, soczyste, o charakterystycznym, wyrazistym smaku
turbot – białe mięso o delikatnym smaku
łosoś bałtycki – tłuste, soczyste mięso koloru pomarańczowo-różowego, ma charakterystyczny, wyrazisty smak, jest trudno dostępne
śledź
W polskich nadmorskich smażalniach w okresie wakacyjnym trudno jednak o świeżą rybę. Najczęściej serwuje się nam ryby mrożone i to jeszcze niekoniecznie te z Bałtyku.
Decyzją Komisji Europejskiej z października 2020 roku przedłużony został zakaz połowów dorsza bałtyckiego wschodniego stada oraz zmniejszony został limit przyłowów dorsza podczas połowów innych gatunków. Specjaliści przewidują, że zakaz odławiania dorsza w Bałtyku może zostać przedłużony aż do 2023 roku.
Właściciele punktów gastronomicznych, by zyskać klientów, często mówią, że mogą łowić ci, którzy nie wykorzystali limitów – to bzdura. Nikt nie może łowić, porty stoją puste, kutry mogą próbować wypływać po śledzie.
Robert Makłowicz przyznał w rozmowie z INNPoland, że "Bałtyk jest morzem przełowionym, małym, mało słonym" i "większość ryb, które są oferowane w naszych nadmorskich kurortach, po prostu nie pochodzi z Bałtyku".
– Ale jeśli smażalnie mówią, że są tam świeże ryby – a tak naprawdę ich tam nie ma – to można mieć żal do właściciela. To jest kłamstwo – dodał Makłowicz.
Ci, którzy skusili się w wakacje na dorsza nad morzem, zjedli po prostu rybę mrożoną. I to w dodatku najpewniej odłowioną w Atlantyku, czyli taką, którą równie dobrze możemy zjeść na miejscu w domu, kupując ją w markecie. Na dodatek zapewne przepłaconą, bo ceny ryb nad Bałtykiem bywają wywindowane, a te w sklepie... wiadomo.
Zakaz połowu dorsza
W 2020 roku porty rybackie w całej Polsce były blokowane przez rybaków i armatorów rybołówstwa morskiego. Wszystko przez unijną dyrektywę, która od stycznia 2020 roku zakazuje połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku.
– Decyzja o zakazie zapewne będzie przedłużana o kolejne lata. To jest jakaś szansa, ku temu żeby ten dorsz się odrodził. Według nas jest to prawidłowa decyzja – mówi Andrzej Antosik, prezes Bałtyckiego Stowarzyszenia Wędkarstwa Morskiego w Darłowie.
Jeśli nie dorsz, to co?
Nad morzem można zjeść morszczuka, łososia czy pangę, jednak te ryby nie będą świeże ze względu na podróż, jaką przebyły z łowiska do smażalni. Łosoś zapewne będzie zakupiony z hodowli norweskich, morszczuk gdzieś z basenu Morza Śródziemnego lub Atlantyku, mintaj z Pacyfiku.
Co więc zostaje głodnym ryb turystom? Najlepiej celować we flądrę, śledzia lub szprota. Co do flądry – tych ryb w Bałtyku wciąż jest mnóstwo. Okres ochronny na połów flądry wypada w okresie od lutego do maja. Śledź? W wakacje tak, ale czy turystów to zadowoli?
Najlepiej też podejść do kutrów rybackich. U rybaków mamy pewność, że ryby są na pewno świeże oraz cena będzie na pewno niższa niż w punkcie gastronomicznym.
O dostępność świeżych, niemrożonych ryb, zapytałam jednego z hotelarzy na polskim wybrzeżu, który chciał zachować anonimowość. – Kupujemy dorsza, którego niestety nie wolno łowić – mówi. Skąd go mają? Jest przywożony z Rosji (w lodzie, więc nie jest mrożony) albo złowiony "po cichu". W hotelowej restauracji mają też turbota i węgorza.
I podkreśla, że "jeżeli ryba była mrożona, to atlantycki dorsz będzie smaczniejszy".
– To łosoś – mówi mi, pokazując zdjęcie.
– Większość konsumentów kupuje wędzonego łososia w supermarkecie, gdzie jest piękny czerwony. Jest to hodowlana ryba, która w paszy dostaje pigment, aby miała soczysty kolor. Na zdjęciu jest łosoś złowiony w Bałtyku przez kolegę, a starszy pan tę rybę uwędził. Kolor jest mało sprzedażowy, ale to całkiem inna ryba – dodaje hotelarz.
Na koniec więc coś optymistycznego! Co prawda świeżego dorsza nie zjemy, ale przy prawidłowo przebiegającym procesie transportu i przechowywania, ryba, nawet taka, która została złowiona kilka tygodni wcześniej, może być bardzo smaczna. Dlatego, jeśli jesteśmy na wakacjach nad Bałtykiem, możemy się skusić na taką rybę bez zbędnej paniki.