Jest większa od poprzedniej wersji, ma lepsze wyposażenie i sprawia wrażenie... mniejszej Klasy S. Nowa Klasa C kusi przede wszystkim odświeżonym designem i zaawansowaną technologią. Tylko w kwestii napędu niektórzy klienci niemieckiej marki mogą poczuć niedosyt.
To była bez wątpienia jedna z kluczowych premier na początku kolejnego pandemicznego roku. I ważny moment dla Mercedesa, bo Klasa C potrzebowała już świeżego oddechu. Tym bardziej, że to jeden z najważniejszych modeli w gamie producenta. A kiedy odsłoniono już karty, od razu pojawiły się zaczepne porównania do Klasy S.
Te zestawienia wzięły się nie bez powodu, bowiem nowa wersja modelu trochę się rozrosła. Auto wydłużyło się – ma teraz ponad 4,7 metra. Minimalnie zwiększono też rozstaw osi, dzięki czemu pasażerowie zyskali więcej miejsca.
Wizualnie można dostrzec sporo rys znanych z Klasy S. Oczywiście trudno było się spodziewać jakiejś rewolucji w designie, więc takie porównania są w zasadzie nieuniknione. Nowa Klasa C wygląda trochę bardziej muskularnie i nabrała sportowego charakteru. Dzięki temu jest bardziej na czasie, co z pewnością docenią miłośnicy tego kultowego już modelu.
No i znowu muszę nawiązać do Klasy S, bo wnętrze do złudzenia przypomina to, które znamy z tego większego pojazdu Mercedesa. W zasadzie cały środek zdominowany jest przez centralny dotykowy ekran, który prezentuje się identycznie jak w Klasie S. Może on mieć przekątną od 9,5 do 11,9 cala. Mercedes nawet nie odcina się od tych wszystkich podobieństw, tylko podkreśla, że w modelu z dopiskiem "C" wszystko ma usportowiony charakter.
Jak to w nowych Mercedesach, tu też mamy do czynienia z cyfrowym, bardzo multimedialnym wnętrzem. Klasa C została wyposażona w drugą generację systemu operacyjnego MBUX. Poza tym miłośnicy słynnej funkcji "Hej Mercedes" będą wniebowzięci, bo jak zapewnia producent, asystent głosowy stał się jeszcze bardziej interaktywny.
Design w środku powinien przypaść do gustu wszystkim, którzy są przyzwyczajeni do stylu niemieckiej marki. A nowi klienci na pewno docenią jakość wykończenia i komfort, bo choćby masujące fotele albo pakiet Air Balance, który filtruje i jonizuje powietrze w środku, znacząco wpływają na komfort podróżowania. Podobnie jak opcjonalne reflektory DIGITAL LIGHT, które rewelacyjnie sprawdzają się w każdych warunkach na drodze.
Na razie to wszystko brzmi pięknie, ale pewien zgrzyt może pojawić się w momencie, kiedy prześledzimy dostępne napędy. Wszystkie silniki, które znalazły się w ofercie, mają nie więcej niż dwa litry pojemności i cztery cylindry. I co ciekawe, każdy z nich wspomagany jest przez układ tzw. miękkiej hybrydy. W praktyce oznacza to, że odzyskana energia minimalnie wpływa na zwiększenie osiągów albo jest wykorzystywana do zasilania elektrycznych gadżetów w aucie.
Podstawowa "benzynowa" konfiguracja (C 180) to silnik 1,5 l o mocy 170 KM. Dalej mamy C 200 z jednostką 1,5/204 KM oraz C 300 (2,0/258 KM). Oczywiście te modele są dostępne także z opcjonalnym napędem na cztery koła 4Matic – w udoskonalonej wersji. W przypadku diesla do wyboru jest C 220 d o mocy 200 KM oraz C 300 d – 265 KM.
Patrząc na dostępne opcje – wielkiego wyboru nie ma. A już na pewno rozczarowani mogą być ci, którzy spodziewali się konfiguracji powyżej 300 KM. Jak widać, Mercedes nie rozstaje się z silnikami wysokoprężnymi, ale też zapowiada Klasę C w wersji hybrydowej. A znając możliwości niemieckiej firmy w kwestii elektryfikacji, taka hybryda może być bardzo wydajna, zarówno pod względem osiągów jak i zasięgu do przejechania na samym prądzie.
Co istotne, we wszystkich wersjach modelu montowana jest automatyczna skrzynia 9G-TRONIC, której zalety Mercedes lubi często podkreślać. Tym razem podobno zwiększono jej efektywność. Ponadto nowa Klasa C jest bardziej zwinna i stabilna w prowadzeniu, m.in. dzięki opcjonalnej skrętnej tylnej osi, połączonej z bardziej bezpośrednim układem kierowniczym przednich kół. Kąt skrętu tylnych kół wynosi do 2,5 stopnia. Pozwala to zmniejszyć średnicę zawracania o 43 cm.
Ceny nowej Klasy C w podstawie startują od 173 tys. zł. Nie oszukujmy się jednak, to kwota wyjściowa, bo kto kupuje Mercedesa bez doposażenia? Takie dodatki mogą być warte w sumie ponad 50 tys. zł, więc jeśli "goła" wersja C 300 4MATIC kosztuje prawie 240 tys. zł, łatwo policzycie, ile może być warta po dołożeniu paru bajerów. Wychodzi sporo, ale mówimy o towarze z półki premium.
Czy nowa Klasa C to kandydat na rynkowy hit? W ostatniej dekadzie ten model był najczęściej kupowanym samochodem Mercedesa. Poprzednia generacja, wprowadzona w 2014 r., tylko w wersjach Limuzyna i Kombi trafiła w ręce ponad 2,5 mln nabywców. Można być pewnym, że w odświeżonej wersji przyciągnie wzrok stałych jak i nowych klientów marki.