
Akcja "Truman Show" czyli atak hakerów z gruby Anonymous na strony internetowe w Polsce nie wyglądał zbyt spektakularnie. Przez chwilę nie działa strona Sejmu. Znak i filmik autorstwa atakujących widniał również na stronie Polsko - Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Sytuacja szybko wróciła do normy.
REKLAMA
Szumnie zapowiadany na sobotę atak hakerów z grupy Anonymous okazał się dla Polski niezbyt groźny. Przez krótki okres czasu nie działała strona Sejmu RP. Ucierpiała też witryna internetowa samorządu Polsko -Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Można było zobaczyć na niej znak rozpoznawczy hakerów oraz film video, w którym sprawcy tłumaczą swoje postępowanie. Administratorzy PJWSTK już uporali się z tym problemem.
Jak podaje onet.pl, wczorajszy atak był przeprowadzony w ramach akcji "Truman Show". Na stronach internetowych oraz na Facebooku hakerzy informowali, że zaatakują na strony internetowe różnych instytucji, urzędów, uczelni i firm, które angażują się w rozwój projektów takich jak "Czysty Internet". Zapewniali, że ataki zostaną przeprowadzone w kilku różnych wariantach m.in. blokowanie stron internetowych czy zmienianie ich treści.
Minister Spraw Wewnętrznych Jacek Cichocki trzymał rękę na pulsie. ABW wysyłała do zagrożonych instytucji ostrzeżenia o możliwości ataku hakerów. Minister dodał, że takie akcje są sprawdzianem dla administratorów poszczególnych stron i ich obowiązkiem jest być przygotowanym na takie okoliczności.
Sami hakerzy mieli jasne cele. Nie podoba im się nadmierna inwigilacja obywateli przez władze. Przekonują, że tak naprawdę rządzą bankierzy czy szefowie korporacji, którzy kontrolują polityków. Zaznaczają, że interes obywateli jest pomijany. Dodatkowo hakerom nie podoba się nadmierna ingerencja rządu w przestrzeń internetową a także naruszanie prywatności zwykłych ludzi, czego przykładem mogą być kamery bezpieczeństwa instalowane w miastach.
Mimo, że tym razem atak okazał się niegroźny, w przeszłości hakerzy z grupy Anonymous z powodzeniem blokowali strony premiera, Sejmu, prezydenta. Z podobnymi sukcesami działali za granicą, m.in W USA, Chinach czy Wielkiej Brytanii.
Okazuje się ponadto, że by zaatakować stronę internetową nie trzeba być hakerem. Wystarczy mieć trochę pieniędzy. Maciej Kuźniar, zajmujący się zabezpieczeniami internetowymi twierdzi, że zablokowanie portalu jest bardzo proste. Cytowany przez onet.pl tłumaczy, że atak w formie usługi można kupić na czarnym rynku. Jego koszt jest uzależniony od zasięgu lub od jakości zabezpieczeń na stronie.
Źródło: onet.pl