
Wciąż nie opadają emocje wokół tragicznego wypadku pod Stalową Wolą. W minioną sobotę pijany kierowca samochodu marki audi S7 doprowadził do zderzenia czołowego z jadącym z naprzeciwka audi A4. Zginęło małżeństwo podróżujące tym drugim pojazdem, przeżył tylko ich 3-letni syn. Teraz świadek opowiedział o tym, w jak złym stanie psychicznym było dziecko.
REKLAMA
– Pytałam go o imię, próbowałam z nim nawiązać jakąś rozmowę, ale nic. Był tylko płacz i wołał mamę – relacjonowała na antenie TVN24 pani Anna, do której dotarli dziennikarze tej stacji. Kobieta była pierwszym świadkiem skutków zderzenia aut audi S7 i audi A4, do którego doszło w Jamnicy pod Stalową Wolą.
– Serce krajało się po prostu, rozwalało na kawałeczki, jak tylko słyszałam słowo "mama" – kontynuowała kobieta. Jak zauważyła pani Anna, 3-letni synek zmarłego małżeństwa pytał przybyłych na miejsce ratowników, czy... to przez niego doszło do tej tragedii.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w rzeczywistości odpowiedzialność za wypadek pod Stalową Wolą ma spoczywać na sumieniu 37-letniego kierowcy, który prowadził audi S7.
Już w pierwszych godzinach po zdarzeniu policja ustaliła, że w niebezpieczny sposób wykonywał on manewr wyprzedzania na drodze wojewódzkiej nr 871 Stalowa Wola - Tarnobrzeg. Później okazało się, że mężczyzna prowadził pod wpływem alkoholu.
– Pijany kierowca, który w Stalowej Woli spowodował śmierć rodziców trojga dzieci usłyszał w poniedziałek zarzuty. 37-latkowi grozi 12 lat więzienia. Nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. W jego krwi znajdowało się 1,6 promila alkoholu – przekazał mediom prok. Adam Cierpiatka z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli.