
"Football is coming home" - uwielbiają powtarzać Anglicy, którzy dopiero pierwszy raz w historii awansowali do finału Euro, a już wszyscy mają ich dość. Grają u siebie, tak naprawdę zablokowali możliwość przyjazdu fanom spoza Wielkiej Brytanii, do tego sędzia pomógł im wygrać z Danią w półfinale. Też macie dość Trzech Lwów i będziecie dopingować Włochom w finale? Cóż, Anglia solidnie zapracowała na ten sukces. Niezależnie od okoliczności.
REKLAMA
Reprezentacja Anglii zagra w finale Euro 2020 nie dzięki sędziom, nie dzięki żywiołowemu dopingowi fanów, także nie przez to, że ustawiono turniej pod nią. Zagra o tytuł pierwszy raz w historii, bo solidnie na to zapracowała i jest po prostu znakomitą drużyną. Emocje po meczu z Danią - tak zrozumiałe, bo sędzia skrzywdził jednych i drugich swoją decyzją - trzeba odłożyć na bok i przyznać, że Trzy Lwy były po prostu lepsze.
Pojawia się wiele argumentów przeciw reprezentacji Anglii, więc może je wszystkie obejrzymy pod lupą krytycznego oka, nim stwierdzimy, że "na pewno oszukali i finał nie dla nich". Przede wszystkim kontrowersje od środy wzbudza rzut karny dla Anglików i decyzja sędziego Danny'ego Makkelie. Pisaliśmy o tym w naTemat i sami nie rozumiemy, po co sędzia podyktował ten rzut karny.
Dał się nabrać? Nie potrafił dogadać się z VAR? Co robił w tej sytuacji zespół VAR, który nie zobaczył tego, co widzieli wszyscy kibice na świecie? Tego nie wiemy, może po prostu zawiedli ludzie, popełnili błąd pod presją i na oczach świata. Anglicy byli w półfinale ekipą lepszą, stworzyli 21 okazji bramkowych, gdy rywale raptem sześć. Strzelali na bramkę Danii dziesięć razy, rywale tylko trzy. Szkoda, że wygrali po takim karnym, bo będą im go wypominać już zawsze.
Jak idzie o rozgrywanie meczów na swoim obiekcie - raptem raz wyskoczyli do Rzymu, by ograć 4:0 Ukrainę - to decyzje zapadały lata temu! Dokładnie 25 stycznia 2013 roku Komitet Wykonawczy UEFA podjął decyzję o zorganizowaniu Euro 2020 w 12 miastach. A we wrześniu 2014 roku wybrał gospodarzy i postawił na Londyn. Siedem lat temu, tak. Dziś po prostu nie wypada wypominać Anglikom, że wzięli turniej na siebie. I że zrobili go mimo COVID-u i wszelkich utrudnień. Prawda?
A co z obostrzeniami dla fanów? Kibice z Danii, Włoch oraz Hiszpanii nie wjadą do Wielkiej Brytanii, by obejrzeć na żywo walkę w półfinałach oraz finale Euro 2020. Wszystko przez decyzję brytyjskich władz, które wprowadziły restrykcyjne przepisy sanitarne dla przybywających do kraju. Dziesięciodniowa kwarantanna przekreśla szanse na obejrzenie pojedynków na trybunach Wembley. Chyba, że mieszkasz w Anglii, a takich fanów każdej z ekip nie brakowało. Było to widać na trybunach.
To jak w końcu jest z tymi Anglikami? Też będziecie w niedzielę za Italią, czy dacie się przekonać, że tracąc jednego gola w turnieju, ogrywając kolejnych rywali i bijąc rekordy sprzed 55 lat zapracowali solidnie na finał Euro 2020? Może po prostu tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tego, że zawsze przegrywali, że teraz nie mieści się nam to w głowach? Cóż, wszystko wyjaśni się w niedzielę. Dowiemy się, czy "football is coming home" czy może "football is coming Rome".
Czytaj także: