Ingerencja Zachodu w Afganistanie zdaje się dobiegać końca. Brytyjskie wojsko podąża śladami amerykańskiego i powoli wycofuje się z Bliskiego Wschodu. Wszystko za sprawą decyzji premiera, która nie spodobała się niektórym ugrupowaniam środowisk konserwatywnych.
– Musimy być realistami i mieć świadomość, jakie mamy możliwości wpływów w pojedynkę – skomentował premier Wielkiej Brytanii odnosząc się do niedawnego wycofania się z Afganistanu USA.
W kwietniu Joe Biden zapowiedział zakończenie najdłuższego konfliktu zbrojnego USA. Rozpoczęcie procedury planowane było na 1 maja, a zakończenie już w sierpniu br. Wielka Brytania podąża śladem Stanów zdając sobie sprawę ze swoje marginalnego znaczenia w konflikcie bez wielkiego sojusznika.
– Wszyscy brytyjscy żołnierze z natowskiej misji w Afganistanie wracają do domu. Nie zdradzę szczegółowego harmonogramu, ale mogę powiedzieć, że większość personelu już wyjechała – powiedział Boris Johnson.
Johnson zapowiedział, że Wielka Brytania zamierza nadal walczyć o pokój na Bliskim Wschodzie, ale przy pomocy innych narzędzi. Ta decyzja nie spodobała się niektórym konserwatywnym politykom, szczególnie niektórym weteranom wojennym, z których część zasiada w parlamentarnych ławach.
Podczas trwającego konfliktu śmierć poniosło 450 żołnierzy stacjonujących w Afganistanie.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut