Eliza Michalik: Tusk trafił w punkt. O to chodzi w każdym działaniu PiS: o wytresowanie do bierności
Eliza Michalik
17 lipca 2021, 11:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 lipca 2021, 11:28
Wysłuchałam wczoraj wywiadu Donalda Tuska w TVN24, ciekawego, bo udzielonego po tym, jak na nowo został szefem Platformy Obywatelskiej i najbardziej uderzyły mnie jego słowa: "Władza, która chce zdławić wolne media, zdławi wolność każdego obywatela”. Trafił w punkt, bo dokładnie o to chodzi w każdym działaniu podejmowanym przez PiS – o uderzenie w obywateli, zabranie im wolności, uciszenie ich, pozbawienie prawa głosu. O wytresowanie do bierności.
Reklama.
Po to było uchwalanie ustaw w nocy i na szybko – nie dlatego, że PiS nie mógł ich uchwalić w dzień. Mógł, miał przecież w sejmie większość. Ale gdyby to zrobił pozbawiałby swoje działania dramatyzmu, nie zadziałałby na emocje sędziów, opozycji i wyborców – a tak stworzył wrażenie własnej przerażającej wszechmocy.
Piotrowicz prostacko krzyczący na ludzi, chłopek – roztropek, bez żadnych atutów prócz psiego posłuszeństwa robił przecież na widzach tym bardziej złowrogie wrażenie. Ludzie mieli patrzeć na wyprawiane przez niego cyrki, butę i łamanie prawa i myśleć: o matko, skoro temu chamowi uchodzi to wszystko na sucho, skoro może z buta i prymitywnie traktować najważniejszych polityków opozycji, to co mogę w starciu z władzą zwykły ja, taki szarak? I w przyszłości siedzieć cicho, nawet widząc bezprawie.
Po to także są goebbelsowskie nagonki w TVP na każdego kto skrytykuje PiS i mógłby zagrozić tej partii i pociągnąć za sobą innych – żeby tym innym, patrząc na to jak poniżany, wyśmiewanej, opluwany i zniesławiany jest każdy człowiek, który skrytykuje PiS, odechciewało się mówić cokolwiek, żeby w przyszłości słysząc bzdury wygadywane przez Morawieckiego, Ziobrę, Kaczyńskiego czy Kurskiego woleli siedzieć cicho niż narażać się na to, że mściwa szczujnia zamieni ich życie w piekło.
Każde uderzenie PiS-u w niezależność i wolność, nieważne czy chodzi o sędziów, nauczycieli, policjantów, dziennikarzy, Żydów, gejów i lesbijki czy kobiety jest uderzeniem w cały naród, we wszystkich obywateli – bo jeśli zdławią wolność i uciszą, zastraszą, którąś z tych grup, to uciszą także przerażonych obywateli.
Wracając do słów Donalda Tuska: jak władza zdławi wolność każdego obywatela, zamykając TVN i pozbawiając go prawa do nadawania programów? Ano okradając ludzi z prawa do informacji, która jest wszystkim – jest podstawą wolności i praw obywatelskich, bo tylko posiadanie prawdziwej, rzetelnych informacji o przebiegu wszystkich wydarzeń umożliwia wyborcom podejmowanie decyzji naprawdę leżących w ich interesie (a nie tylko udających, że są korzystne).
Rzetelna informacja stanowi o różnicy między życiem w kłamstwie i w prawdzie, między dobrem a złem, podziwem a pogardą. Jeśli nie wiesz, nie możesz dobrze wybrać ani podjąć mądrej, dobrej dla ciebie decyzji, jeśli nie wiesz, jesteś bezbronny.
Bez TVN-u i innych mediów krytycznych wobec rządu obywatele nie dowiedzą się niczego istotnego, nie przeczytają o przekrętach polityków PiS, ich złodziejstwach i błędach, nie poznają ich pogardy dla ludzi, zwłaszcza myślących inaczej niż oni, ich buty i lekceważenia prawa. Wszystkie informacje i fakty o poczynaniach ludzi władzy docierające do opinii publicznej będą bowiem wcześniej starannie wybrane przez PiS – nie będzie w nich niczego, co mogłoby zaszkodzić partii rządzącej, nie będzie prawdy.
Będą laurki i peany, tyleż czołobitne, co kompletne nieprawdziwe. Bez wolnych mediów własnych krytycznych opinii nie będą mogli wypowiadać nie tylko dziennikarze – cenzura dotknie każdego człowieka. Pod nóż pójdą krytyczne strony internetowe, komentarze, demonstracje polityczne (te zresztą już poszły), nawet rozmowy o polityce w miejscu pracy czy na imprezach. Ludzie będą zachęcani do donoszenia na innych i wszyscy zaczną się wszystkich bać.
Zostanie całkowicie zniszczony kapitał społeczny, jaki powstał w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat, zniknie zaufanie ludzi do siebie nawzajem i do instytucji państwowych (choć to ostatnie zdaje się już poszło z dymem, tak jak zaufanie do policji i wojska). Mało tego – informacje nie tylko będą cenzurowane, każda z nich, nawet dotycząca pozornie neutralnej rzeczy, będzie oglądana pod kątem użyteczności dla rządu: czy może mu zaszkodzić, może pomóc, czy osłabi czy wzmocni notowania PiS, czy jest korzystna PR-owo czy nie? – i na tej podstawie to Jarosław Kaczyński i wyznaczeni przez niego ludzie będą decydować o tym, czy ludzie się o niej dowiedzą, czy nie i w jaki sposób zostanie im przedstawiona.
Jeśli liczycie na internet jako na ostoję wolności, gorzko was rozczaruję: można go cenzurować w sposób niewidoczny dla użytkownika – na przykład wpływając na słowa jakie pojawiają się w wyszukiwarce po wpisaniu określonych słów.