Damian Dawid Nowak, znany szerszej publiczności także jako DDNwierszem, to bohater trzeciego odcinka mojego wakacyjnego cyklu "NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA". Słyszałeś o Insta-poezji? Jeśli odpowiedź brzmi twierdząco, to nie sposób, żebyś nie znał właśnie tego pana. Damian oczarował Polaków minimalistycznymi formami, jednak na jego koncie nie brakuje dłuższych, refleksyjnych pozycji. Autor tomiku "całe Góry wspomnień" uświadamia, że poezja może być inspiracją do wielkich zmian.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Wakacje to doskonały czas na to, aby zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czego tak naprawdę potrzebujemy, żeby nasze życie stało się lepsze. Nic nie miałoby sensu, gdyby nie ludzie, którzy wyznaczają kierunek dobrych zmian i pokazują, że pasją i uśmiechem można zawojować świat.
Mój wakacyjny cykl dla naTemat pozwoli Wam zapoznać się z bohaterami nietuzinkowymi. To barwni ludzie, którzy realnie zmieniają szarą Polskę i pokazują, że w naszym społeczeństwie i kraju wciąż są siła, kolor i potencjał na przyszłość. Rozmowy o emocjach, strachu, obawach, przeczuciach, ale także pragnieniach. Wsiadaj! "#NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA".
Damian Dawid Nowak o Insta poezji, mocy słowa i przyszłości
Damian Dawid Nowak to polski poeta i prozaik młodego pokolenia, a także specjalista od tlenoterapii. Spod jego pióra wyszły pozycje takie jak "Nieistotne", "Pożegnania", "Wczesne dojrzewania", "Inaczej niż w lustrze" czy "całe Góry wspomnień". Na co dzień Damian mieszka w stolicy, natomiast nie ukrywa, że najbliższe jego sercu zawsze pozostaną Tarnowskie Góry. To stamtąd pochodzi i tam wykiełkowała w nim szalona miłość do literatury. Wyjątkowym uczuciem obdarzył poezję, którą dzieli się ze światem także za pośrednictwem Instagrama. Znajdziecie go tam pod pseudonimem "DDNwierszem".
Damian uchylił drzwi do swojego świata i opowiedział mi o pasji do literatury, polskiej kuchni i wielkiej miłości do swojej "małej ojczyzny". Dotychczas poezja kojarzyła Ci się wyłącznie z nudnymi lekcjami języka polskiego? Dziś jest dzień, w którym zmienisz zdanie i otworzysz oczy. On udowadnia, że odpowiednio dopieszczone słowo potrafi przenosić góry!
Asia Stawczyk: Zaskoczyłeś mnie mówiąc, że działasz na gruncie medycyny. Myślałam, że w grę wchodzi głównie twórczość pisarska. W czym się specjalizujesz?
Staram się oddzielić pracę zawodową od pracy artystycznej, natomiast od lat działam już w spółce NZOZ ALLMED jako wspólnik i od 5 lat prowadzę tlenoterapię - w Warszawie dostępną pod nazwą Tlen Praga. Zwłaszcza w tym roku stało się to wyjątkowo ważne ze względu na pandemię COVID-19. W momencie, kiedy było bardzo dużo osób z niewydolnościami płucnymi i różnymi powikłaniami, stosowaliśmy koncentratory tlenowe. To trzon naszej działalności i tak pomagamy pacjentom.
Czy to znaczy, że ukończyłeś studia medyczne?
Ku rozczarowaniu rodziców, nie studiowałem medycyny. Jestem technikiem medycznym ze względu na szkolenia, które odbyłem. Dodatkowo studiowałem filozofię.
A jak ktoś zadaje to typowe pytanie, które frustruje niektóre wolne dusze pt. "co robisz w życiu", to mówisz o sobie w pierwszej kolejności, że jesteś poetą, pisarzem?
Czuję pewien dualizm. Z jednej strony moim największym zainteresowaniem zawsze była i będzie literatura. Z drugiej strony nie ukrywam, że to, co przysłowiowo kładzie chleb na stół, to praca medyczna. Swego czasu miałem stypendia literackie, ale one były śmieszne. Nie pozwalały na życie w godnych warunkach. Są pojedyncze osoby, które utrzymują się z literatury. Przeważnie są to prozaicy i osoby, które się dobrze sprzedają. Z osób, które zarówno odnoszą sukces komercyjny, jak i piszą bardzo dobrze rzeczy, mogę wymienić Łukasza Orbitowskiego. On robi naprawdę świetną robotę, a przy okazji utrzymuje się z tego, żyjąc dostatnio. Trzeba powiedzieć zatem, że są takie nazwiska, natomiast jest to znaczna mniejszość.
Nie kłuje Cię to, że w Polsce nie da się wyżyć z bycia "literatem"? Teoretycznie można, ale są to dość nieliczne osoby, które swoim kunsztem, a czasem po prostu pomysłem wstrzeliły się w jakieś konkretne gusty Polaków np. Blanka Lipińska.
Ja w ogóle nie lubię wieszania psów na kimś, tylko za to, że pisze "jakąś" literaturę. Obudźmy się. Przecież poezja też nie musi podobać się każdemu. Uważam, że Blanka Lipińska pisze prozę gatunkową, którą jest trudno tworzyć. Trzeba trafić do konkretnej grupy odbiorców i pisać pod ich gust. Szczerze? Ja nie potrafiłbym robić czegoś takiego. Dobrze dla niej, że odniosła tak wielki sukces komercyjny. Drażni mnie krytykowanie Lipińskiej czy na przykład Remigiusza Mroza i innych popularnych twórców tylko dlatego, że są znani i ich sukces zapewnił im strzał gotówki. Może ja nie jestem w grupie docelowej i nie mam wymierzonego targetu, ale to nie znaczy, że moja literatura jest podrzędna.
Co więcej, jeżeli ktoś mówi, że czyta tego typu popularne książki, to my nie możemy go za to linczować i znosić na margines. Jeśli odrzucimy osobę, która w ogóle sięga po jakąkolwiek literaturę, to ona prawdopodobnie w przyszłości nie zwróci się po pozycje ambitniejsze. Chodzi o to, że na wstępie będzie to kojarzyć z naganą i czymś czego mogłaby się wstydzić. To najgorsze co można zrobić. Trzeba docenić osoby, które w ogóle czytają. W ten sposób otwieramy im drogę do kolejnych tytułów przez pozytywną, a nie negatywną motywację.
Jesteś specjalistą od tlenoterapii. A poeta to taki specjalista od czego?
To taki specjalista od niczego (śmiech). Wydaje mi się, że najlepszym poetą jest ten, kto przykłada uwagę do doboru słów i dostrzega piękno. Pierwszy zachwyt poezją wynika z dostrzeżenia tego, jak słowa działają w świecie codziennym. Chodzi o moc przekazu, który kryje się pod zlepionymi literkami i o to, że odpowiednio dobrane słowa otwierają ocean wieloznaczności. To wszystko zebrane w całość tworzy właśnie nieoczywiste piękno poezji. Ono często wydaje się absurdalne, wyłaniając się z misternie ułożonej struktury.
Na twojej stronie autorskiej jest napisane, że jesteś promotorem kultury azjatyckiej. W czym to się przejawia? To wciąż aktualne?
To jest już na dobrą sprawę najmniej aktualne ze wszystkiego. Pierwszym moim biznesem po skończeniu studiów była właśnie agencja eventowa w ramach, której organizowaliśmy koncerty K-popowe, J-rockowe czy J-popowe. Byliśmy w sumie pionierami, jeśli chodzi o Polskę i ten rynek. Cała przygoda zaczęła się od tego, że na studiach uczyłem się języka japońskiego. Moim najlepszym patentem na skuteczne oswojenie się z nowym językiem jest oglądanie teledysków i słuchanie muzyki. Japoński YouTube był wówczas zdominowany przez K-pop, więc stwierdziłem, że to będzie strzał w dziesiątkę. Choć to była bardzo fajna przygoda i doświadczenie, to już nie widziałem tam siebie dłużej w pracy. To bardzo nieprzewidywalny biznes.
Co z kulturą polską? Czujesz się trochę odpowiedzialny za promowanie polskich wartości?
Bardzo bliski jest mi temat "Heimat". Po śląsku i po niemiecku oznacza to dosłownie małą ojczyznę. Chodzi tutaj nie o Polskę jako całość, a o miejsce, z którego pochodzimy i czujemy z nim silną więź. Ja pochodzę z Tarnowskich Gór. To piękne miasto położone na Górnym Śląsku, na naszym Oberschlesien. Zawdzięczam temu miejscu to, kim jestem. Te pierwsze lata, kiedy człowiek się formuje, są najważniejsze. Potem studia na uniwersytecie i pobyt w Warszawie dodały mi tylko szlifu.
Tarnowskie Góry zawsze będą dla mnie tą nadrzędną, bezwarunkową i pierwszą miłością, która nigdy ze mnie nie uleci. Z tej więzi i uczucia powstała moja książka "całe Góry wspomnień" wydana dwa lata temu. Dzięki tej pozycji otrzymałem tytuł "Osobowości Roku" w dziedzinie kultura w Tarnowskich Górach, co było dla mnie niezwykle miłym wyróżnieniem. Mówienie o moim mieście z dumą jest dla mnie bardzo ważne.
Odjedźmy jednak na chwilę od twojej "małej ojczyzny". Czym według ciebie może pochwalić się Polska? Nie tylko artystycznie i literacko.
Oj to muszę na wstępie podkreślić, że ja po prostu kocham polska kuchnię. Uważam, że jeśli chodzi o nią, to trzeba przypomnieć, że była ona wyjątkowo rozbudowana i różnorodna. Był taki czas, że topinambur, który był bardzo rozpowszechniony i gościł na każdym stole w Polsce. Potem przez okres głodu wywołanego wojną stał się jedzeniem biedoty, a dopiero teraz powraca do łask. Tak samo polskie raki, które kiedyś były obecne praktycznie w każdej czystej wodzie. Szyjki rakowe w cieście były wyśmienitym, klasycznym, polskim daniem. Ludzie nie zdają sobie sprawy z korzeni naszej rodzimej kuchni. Odbiegłem nieco od pytania, ale musiałem o tym wspomnieć, bo kuchnia i gotowanie to też moja wielka pasja.
Pochylając się bardziej nad społeczeństwem, to zupełnie szczerze muszę coś wyznać. Najlepsi przyjaciele, których poznałem w swoim życiu (a mam ich też sporo w różnych kręgach kulturowych), to właśnie tacy typowi Polacy. Ci, którzy cieszą się niebywałą i bezinteresowną gościnnością. Tacy, którzy za przyjacielem i rodziną skoczą w ogień. Jeżeli masz za przyjaciela prawdziwego Polaka, to możesz być pewien, że będziesz mógł na niego liczyć zawsze i wszędzie.
A lubisz żyć w Polsce? Jest ci tu dobrze, czy pojawiają się myśli o ucieczce z ojczyzny?
Tutaj muszę podzielić odpowiedź na dwa aspekty. Pierwszą kwestią jest to, że jak już kiedyś byłem na stażu w Nowym Jorku i mogłem tam zostać. Ostatecznie jak widać, nie wytrzymałem i wróciłem do kraju. Było tam fajnie, ale jednak bardzo ciągnęło mnie z powrotem do ojczyzny. Mam tutaj za dużo korzeni, ludzi i rzeczy, które mnie kotwiczą i sprawiają, że tylko tu czuję się jak w domu.
Patrząc jednak na to czy czuję się dobrze w Polsce, to muszę powiedzieć, że nie do końca. To przez podziały, które tworzą się w kraju, a właściwie są uskuteczniane przez władzę. Kiedy zaczynałem studia byłem mocno lewicujący, a teraz jestem raczej cenrto-lewicą. Uważam, że osoby, które reprezentują i czują się bardziej w centrum, są odrzucone przez dwie, skrajne grupy. Posiadanie umiarkowanych poglądów wiąże się w tym kraju z wykluczeniem. Osoby z radyklanymi poglądami są najgłośniejsze i to zagłusza ludzi pośrodku. Osoby, które starają się podejść racjonalnie do każdego konfliktu, są spychane na margines.
Zdarzyło się, że ktoś na wstępie ocenił cię przez pryzmat tego, że tworzysz poezję? Mam na myśli przytyki w stylu "poezję w XXI wieku może pisać albo gej albo rozhisteryzowany, nadwrażliwy gość, najpewniej z depresją"?
Raczej nie spotykam się z takimi uwagami. Najpewniej to ze względu na mój wygląd. Ktoś, kto mnie widzi, nie będzie miał pewnie pretekstu i na tyle odwagi, żeby sformułować taką tezę. Jednak w kontekście homofobicznych docinek, które niestety często zdarza się słyszeć w Polsce, muszę przytoczyć ciekawą anegdotę.
Wsiadłem kiedyś do autobusu ubrany swobodnie i pewien podróżujący pan nazwał mnie pedałem. W pierwszym momencie chciałem odpowiedzieć w równie niemiły i agresywny sposób, ale wziąłem głęboki wdech i stwierdziłem, że to nie ma sensu. Chodzi o to, aby edukować, a nie zniżać się do takiego poziomu. Odpowiedziałem mu wówczas super edukatorskim tonem "a co, gdyby twoja mama wiedziała, że odzywasz się tak do obcych ludzi w autobusie"? Jego mina była bezcenna. Po chwili rozmowy kolega stwierdził, że już nigdy więcej nie będzie odzywał się tak do nikogo. Nawet przeprosił i wyraził skruchę za swoją niewiedzę i brak szacunku. Potem nie wiadomo skąd wyciągnął przysłowiowe pół litra i podał mi w geście pojednania. Na znak przypieczętowania obietnicy, że już nie będzie wyzywał nikogo w ten sposób, solidarnie wypiliśmy trunek i rozstaliśmy się uściskiem dłoni. To była bardzo zabawna historia.
Kogo najchętniej czytujesz? Który z polskich poetów dał lub daje ci swoją twórczością najwięcej bodźców, które ukształtowały cię jako artystę?
Ksiądz Twardowski był dla mnie taką poezją wejściową. Na starcie zachwyciłem się słowem. Bardzo bliska była mi również poezja Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i wielu innych. Podchodzę do literatury wielopoziomowo. Katalog fantastycznej, polskiej poezji jest ogromny. Aż trudno wskazać te "ważniejsze" nazwiska, bo jest ich tak dużo. Polecam gorąco sięgać po młodą poezję. Aktualnie w Polsce wydaje się bardzo dużo dobrej, świeżej poezji. Warto śledzić i czytać.
Jeśli chodzi o mnie, największym wzorem współczesnej poezji jest dla mnie Jacek Dehnel. To autor, który klasycyzuje. Ma bardzo ładną i szeroką frazę. Potrafi dotrzeć do czytelnika na różne sposoby. Mówiąc natomiast o klasykach, przeżywam teraz fascynację Ezra Poundem. To wspaniały poeta amerykański, który posługuje się znakomitą metaforyką.
Sądzisz, że poezja mogłaby być dobrym narzędziem politycznym? Narzędziem do tego, żeby utrzeć sobie nosa na poziomie.
Każde dzieło sztuki niesie w sobie jakiś ładunek światopoglądowy, a za tym idzie też często przekaz polityczny. Myślę więc, że można wchodzić w dialog na tej płaszczyźnie. Tak naprawdę dużo poezji, która dzisiaj powstaje, nie ma odpowiedniego i wystarczająco szerokiego grona odbiorców, żeby mieć realny impakt i coś zmienić. Ciekawym przykładem jest tutaj czarnoskóra poetka, która wystąpiła na inauguracji prezydenta Joe Bidena. Ten wiersz był osadzony w nurcie poezji konfesyjnej, bardzo bezpośredniej. Polskie środowisko poetów, które jest dość awangardowe, oceniło to wystąpienie negatywnie. Niektórzy byli wręcz oburzeni. Ja widzę w tym ogromny walor. Ktoś w końcu zwrócił uwagę na poezję i dał temu wyraz w niesamowicie ważnym, wręcz historycznym momencie. To jest dobra zmiana jak dla mnie. Pokazywanie, że słowa, które piszą artyści, naprawdę się liczą i mogą być prądem oraz inspiracją do zmian.
A tobie zdarza się publicznie wypowiadać na temat swojego światopoglądu, również politycznego?
Nie specjalnie. Nie mam zacięcia do polityki i staram się w nią nie wchodzić. W swoich wierszach zdarzało mi się nieraz w tym kontekście dać prztyczka w nos. Robię to mimo wszystko rzadko. Tutaj muszę zacytować Świetlickiego, który powiedział piękne słowa: "Oni myślą, że mają swojego poetę, a wtedy ja triumfalnie uśmiecham się i mówię nie!". To oznacza, że poezja jest przejawem pewnego buntu i zawsze pozostanie niezależna, gdzieś na boku takich przepychanek. Opowiedzenie się po konkretnej politycznej stronie byłoby śmiercią dla poety. Lepiej pozostać twórcą myślący, krytycznym, a nie związanym z systemem. Poetyckie podejście może być niezbędne, aby przekonać do czegoś niemożliwego aczkolwiek to nie jest poezja, która mnie osobiście interesuje.
Jak oceniasz polski rynek Insta poezji? Jest całkiem sporo fanów krótkich, życiowych form. Sam możesz pochwalić się bardzo pozytywnym odbiorem na Instagramie.
Mam wrażenie, że osiągnąłem na tej płaszczyźnie wszystko, czego chciałem. Moje krótsze wiersze miały po kilka tysięcy polubień i udostępnień. Mówiąc szersze, trochę się wypaliłem. Ten etap uważam za zamknięty. Teraz przygotowałem książkę przyrodniczą, która ma być wydana w ramach konkursu. To są wiersze totalnie nieinstagramowe. Są dłuższe i bardziej refleksyjne. Sądzę, że to by się nie klikało, zatem nie widzę sensu, żeby dzielić się tym stricte na Instagramie. Tak generalnie uważam jednak, że na Instagramie jest sporo ciekawych twórców.
Zrobiłam mały eksperyment. Spytałam kilku koleżanek, czy potrafią wymienić jakąś postać, która zajmuje się tzw. Insta poezją. Zgadnij kogo wymieniły i to dosłownie wszystkie.
Nie mam zielonego pojęcia.
Wszystkie wymieniły Żurnalistę. Zapewne go kojarzysz. Uważasz, że to co pojawia się na jego profilu w ogóle można nazwać poezją?
Definicja poezji jest bardzo szeroka. Są formy minimalistyczne, a w tym właśnie wiersze, które są jednozdaniowe. Bywają takie, które są samym tytułem, bo takie też istnieją. Wydaje mi się jednak, że grzechem Żurnalisty jest powtarzalność. Gdy przeczytasz trzy lub cztery teksty jego autorstwa, to masz wrażenie, że widziałeś już wszystkie. To jest powód, dla którego on tak mocno polaryzuje publiczność. Szanuję jednak jego kompletną kreację. Z wielką konsekwencją się tego trzyma, a w tym jest na pewno jakiś walor.
A ty masz kogoś z tego świata, kogo chętnie obserwujesz i mógłbyś śmiało polecić jego lub jej twórczość?
Tak. Mam serdeczną koleżankę Julię Gaj, która założyła kiedyś grupę "Prawie poeci". Zawsze jak Julka coś wrzuca, to z przyjemnością do tego zaglądam. Lubię też poetę, który nazywa się Wierszawa. On nie publikuje często, ale jest świetnym poetą. Kaja Kowalewska jest też świetną, dojrzałą twórczynią. Ona naprawdę czuje estetykę cytatu.
Potrafisz powiedzieć sobie "w sobotę o 12 usiądę i napiszę coś nowego". To tak działa?
Niekoniecznie. Ostatnio robię bardzo dużo notatek. Kiedy prowadzę auto często wpadają mi przeróżne pomysły i wtedy dyktuję to wszystko Siri. Później mam strasznie dziwne zapiski, bo wiadomo, że ona nie potrafi wychwycić wszystkiego, co mówię. Mam na przykład notatkę w stylu "nikt nie pyta deszczu" albo "lato, znowu". Później nie pamiętam, co miałem na myśli, ale to i tak fajny zaczątek, żeby tymi słowami obracać. W bibliotece moich notatek jest mnóstwo tego typu treści. Na pierwszy rzut oka wydają się być bezsensowne, ale później patrzysz dłużej i zawsze znajdziesz jakiś potencjał.
Jaka była najdziwniejsza okoliczność, w której nawiedziła cię wena i właśnie w tamtej sekundzie wręcz biegłeś po ołówek i kartkę, żeby to zapisać?
Może nie najdziwniejszym, ale najczęstszym momentem, kiedy przychodzi ci do głowy coś genialnego, jest chwila przed zaśnięciem. Wtedy nawiedzają cię najbardziej kreatywne myśli. Człowiek zawsze walczy ze sobą czy wstać i zapisać, czy pozwolić sobie odlecieć.
Z którego swojego utworu, książki czy zbioru jesteś najbardziej dumny?
Z tego, który jeszcze nie wyszedł. Każdy twórca tak powie. Dzieło, nad którym pracuje, jest w danym momencie jego ulubionym. Do tych starych mam już dystans. Nie podobają mi się tak bardzo. Wydaje mi się, że to jest część wzrastania jako artysta, że patrzy się na swoją wcześniejszą pracę krytycznie. Jestem zakochany w ideach, w których aktualnie rzeźbię.
Są jakieś stereotypy związane z czytaniem poezji lub poezji, które wyjątkowo cię drażnią?
Chyba nie ma. Myślę natomiast, że jeśli ktoś w swoim dorosłym życiu ani razu nie sięgnął po poezję, to znaczy, że system edukacji zawiódł. System powinien pokazać, że poezja jest różnorodna i otwarta na każdego. Powinien uświadomić, że chociażby w rapie, który jest tak chętnie słuchany, jest mnóstwo poezji. Zamiast po raz setny tłuc "Tren do Urszulki" i wmawiać, że ma cię on wzruszać, pokazać coś jeszcze. Zachęcam, żeby sięgać dalej. To, że czegoś nie ma na Netflixie nie oznacza, że jest mniej wartościowe.
Sądzisz, że za kilka lat nasz kraj naprawdę ma szansę otworzyć drzwi na stacji "Piękna Polska", gdzie będzie barwnie, różnorodnie, otwarcie, tolerancyjnie i po prostu jak w bezpiecznym domu?
Ja wcale nie chciałbym, żeby wszyscy czuli się jak w bezpiecznym domu. Uważam, że konflikt jest niezbędny do wzrastania i kształtowania. Jeżeli tworzymy utopijną wizję, gdzie nie ma żadnego konfliktu, to musielibyśmy zmienić naturę ludzką. To jest niemożliwe. Niech będą konflikty, ale konstruktywne i takie, które próbujemy rozwiązać z kulturą i we wzajemnym poszanowaniu. Gdy wspólnie dochodzi się do konkluzji i pracuje się nad jakimkolwiek problemem, obie strony stają się lepsze. W idyllę nie wierzę. Mam wrażenie, że w Polsce i tak jest nieco lepiej, jeśli chodzi o kwestie otwarcia, tolerancji i szanowania różnorodności. Przynajmniej w społeczeństwie.
W rozmowie z bohaterkami drugiego odcinka cyklu "NASTĘPNA STACJA - PIĘKNA POLSKA" pytałam o kwestię związaną z hasłami "patriotyzm", "patriota", "patriotka". Niektórzy Polacy pozwolili sobie przywłaszczyć te słowa i nadać im brzydkie cechy.
Uważam, że trzeba odzyskać to słowo. Jeżeli ktoś zabrał nam słowo przemocą, bo krzyczał, siał nienawiść, to trzeba je odebrać. Trzeba odzyskać je czułością i wymawiać z miłością. Myślę, że czułość może załatwić naprawdę wiele problemów.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut