
– Nie musimy bać się o bezpieczeństwo. Nie przesadzajmy. Jesteśmy przygotowani, wirusa się nie boimy już na miejscu. My możemy się obawiać, czy wszyscy wystartują. Może się przecież zdarzyć jakiś losowy przypadek, wówczas ktoś będzie wyłączony z rywalizacji. To by było tragiczne – mówi naTemat Tomasz Majewski, dwukrotny złoty medalista olimpijski w pchnięciu kulą, dziś wiceszef Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
REKLAMA
– Na pewno nie będzie normalnie, tylko będzie inaczej. I nie będzie tak, jak sobie sami sportowcy wymarzyli. Nie będzie kibiców, co dużo zmienia w odbiorze całych igrzysk, w atmosferze samych startów. To na pewno nie będzie dla nikogo komfortowe. Pod tym względem będzie słabo. Gdyby nie obostrzenia, to w zasadzie czekają nas normalne igrzyska. Poziom rywalizacji będzie wysoki, on się nie zmienił – uważa Tomasz Majewski, dwukrotny złoty medalista olimpijski.
Nasz znakomity kulomiot triumfował w Pekinie oraz Londynie, dokonał rzadkiej sztuki, bo udało mu się obronić olimpijskie złoto wywalczone cztery lata wcześniej. Dziś pracuje w Polskim Związku Lekkiej Atletyki i jest wiceprezesem ds. organizacyjnych i międzynarodowych. Wybór faworytów do medali w Tokio był w jego przypadku oczywisty.
– Lekkoatleci. Jesteśmy najliczniejszą częścią kadry i mamy paru faworytów, mocnych kandydatów do medali. Kto jeszcze? Oczywiście siatkarze, wioślarze, kajakarze. W tych dyscyplinach medal zawsze może się nam zdarzyć. Jakoś do tych jedenastu medali dojdziemy – uważa legenda polskiej lekkiej atletyki, odnosząc się do wyniku medalowego z Rio, Londynu i Pekinu, czyli trzech ostatnich igrzysk. Jest nadzieja, że tym razem będzie lepiej?
– Myślę, że nie. To nie jest tak, że nagle się coś zmieni. Może się tak zdarzyć, że ten wynik pobijemy, ale taka jest siła naszego sportu. Do tego trzeba się przyzwyczaić. Wywalczyć medal na igrzyskach jest coraz trudniej, konkurencja jest ogromna. Potencjał naszych dyscyplin, naszego sportu i całego systemu jest właśnie taki. Cały świat się zbroi, cały świat przeznacza na sport ogromne środki i pieniądze przekładają się na medale, w szerokim rozumieniu oczywiście – argumentuje nasz rozmówca.
Czy PZLA nie ma obaw o Polaków startujących w Tokio? – Nie, nie musimy bać się o bezpieczeństwo. Nie przesadzajmy. Jesteśmy przygotowani, wirusa się nie boimy już na miejscu. Bardziej obawiają się Azjaci, a my możemy się obawiać, czy wszyscy wystartują. Może się przecież zdarzyć jakiś losowy przypadek, wówczas ktoś będzie wyłączony z rywalizacji – uważa wybitny przed laty kulomiot.
Zagrożeniem nie jest sam koronawirus, ale jeśli komuś wyjdzie dodatni test, wówczas będzie wyłączony z rywalizacji na kilka dni, a to może oznaczać koniec marzeń o starcie w igrzyskach i medalu. – To by było tragiczne. Mam nadzieję, że jak już nasi sportowcy dostaną się do zawodów, to bez problemu wystartują – dodał nasz rozmówca.
Igrzyska to rywalizacja, ale też przygoda i święto całego sportu. Jak będzie je śledził Tomasz Majewski? – Zawsze igrzyska to w jakimś sensie powrót do tego, co było. Ale ja śledzę je teraz w roli kibica, ale też oczywiście zawodowo. Jako kibic cieszę się bardzo na te igrzyska. Czekaliśmy rok, cieszę się, że choć z ograniczeniami, to jednak igrzyska się odbędą – zakończył nasz mistrz olimpijski.
Więcej informacji na temat igrzysk olimpijskich w Tokio znajdziesz w naTemat. Jesteśmy #GotowiNaTokio.
Czytaj także: