Gdy rozmawialiśmy ostatni raz Łukasz Wejchert był prezesem Onetu, a ja jako dziennikarz Polsatu robiłem z nim wywiad do jednego z tygodników. Dużo się od tego czasu zmieniło i u niego, i u mnie. Parę rzeczy się jednak u Łukasza Wejcherta nie zmieniło. Nadal, tak silnie jak wtedy, wierzy w mobile. W wywiadzie dla naTemat mówi, że z Virgin Mobile chce przedefiniować rynek komórkowy w Polsce. Mówi też o swoim nowym przedsięwzięciu przyznając, że to o czym dotąd mówił było trochę zasłoną dymną.
Gdy się wycofałem z Onetu, zauważyłem że w startupach ludzie bardzo duży wysiłek wkładają w logo, w nazwę. A tak naprawdę ważne jest to, co firma tworzy, a nie jak się nazywa. Więc przypomniało mi się, że mam firmę Dirlango, którą założyłem wiele lat temu. Sprawdziłem, że domena .com jest dostępna i poszło.
Bez szczególnego sentymentu.
Dirlango jest marką B2B. To nie jest marka konsumencka. W relacjach B2B najważniejsze są relacje i koncepcje, a nie nazwa.
Powiedział pan kiedyś, że nie należy bać się ryzyka. Ale wtedy obracał pan cudzymi pieniędzmi.
Lubię ryzyko. Ono jest niezbędne by tworzyć nowe rzeczy. Nie da się uruchomić nowego projektu bez ryzyka. Jak się zarządza cudzymi pieniędzmi, to jest to jeszcze większa odpowiedzialność, niż gdy się obraca własnymi.
Jaką Pan chce odgrywać rolę na rynku technologii, start-upów, innowacji?
Ludzie się pytają: Czy Dirlango to jest fundusz, który inwestuje? Nie jesteśmy funduszem, ale inwestujemy w projekty. Druga szufladka do której można nas wrzucić to czy jesteśmy inkubatorem. W sumie trochę tak, bo mamy autorski projekt, który rozwijamy i jeżeli on pójdzie w dobrym kierunku, to pewnie znajdzie się poza strukturami Dirlango. A trzecia szufladka to jest pytanie: czy jesteśmy IT-labem? Miejscem, które wymyśla różne projekty. Taką rolę też mamy przy współpracy z Virgin Mobile.
Gdybym zapytał w co pan wierzy, to na pierwszym miejscu usłyszałbym z pewnością, że w mobilność.
Świat się zmienił. Urządzenia mobilne dają nam niesamowite możliwości. To już nie jest telefon i karta SIM. To jest minikomputer.
Pan widzi w tym znacznie więcej możliwości niż w tej chwili chcą zobaczyć konsumenci w Polsce.
Jestem geekiem. Zaczynam bawić się klockami znacznie wcześniej niż normalny użytkownik. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w ciągu 18-30 miesięcy nastąpi eksplozja jeśli chodzi o konsumpcję mediów na różnych urządzeniach mobilnych.
Gdy dziś pan spojrzy na model konsumpcji contentu na urządzeniach mobilnych, to nie nazwałbym go rewolucją. Ludzie przeglądają strony, mają parę podstawowych aplikacji i generalnie tyle. Ilu Polaków zna i używa choćby Instagramu albo Foursquare. To nie są miliony.
Zgadzam się, że to jest dopiero początek.
Co będzie dalej?
Tworzy się nowa kategoria. Wróćmy do 2005- 2006 roku. Prawie nikt nie korzystał z mobilnego internetu. Mieliśmy w Onecie może 100 000 użytkowników. Ja wtedy byłem święcie przekonany, że to się za chwilę zmieni. Dlatego stworzyliśmy OnetLajt. Wszyscy nas krytykowali. Potem Jobs wymyślił Iphone i poszło. Siedzimy kilka lat później i miliony ludzi korzystają z mobilnego Onetu.
Na swojej stronie chwali się pan trzema produktami Dirlango: Virgin Mobile, iTaxi oraz Wrapp.
ITaxi i Wrapp to są produkty, od których zaczęliśmy i dzięki którym skupialiśmy uwagę rynku, równolegle pracując nad innymi projektami. Projekty, o których Pan wspomniał to nie core naszego biznesu. Nasze prawdziwe projekty chcieliśmy utrzymać w tajemnicy i udało się. Pierwszym jest Virgin Mobile, a drugi chcemy pokazać w grudniu.
Pan nie traktuje tego jako zabawę, tylko chce zarabiać.
Oczywiście
Kiedy?
Zanim Virgin Mobile będzie rentowny musi minąć kilka lat. Sądzimy, że nasz drugi autorski produkt będzie rentowny w ciągu 24 miesięcy od startu. On będzie czerpał przychody z dwóch źródeł: B2C oraz B2B. Będziemy integrować nasze produkty z produktami firm, które działają offline.
Rynek komórkowy jest pełny. Po co wchodzi Pan na niego z nową, wirtualną siecią?
Pytanie czy jest pełny? Czy ta szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?
Pana zdaniem na rynku jest aż tyle miejsca?
Wchodzimy na rynek z silną marką. W naszej grupie docelowej jest jej duża świadomość. Jesteśmy w stanie zaoferować bardzo konkurencyjny produkt. Wierzymy, że będziemy w stanie wyróżnić się od innych operatorów dodając usługi, aplikacje, zmieniając tradycyjne sposoby podejścia do różnych rzeczy. Nie wiem, czy pan wie, jak się doładowuje telefon?
Mam na abonament. Ale pewnie trzeba kupić kartę zdrapkę na stacji benzynowej.
My to chcemy zrobić zupełnie inaczej, dając ludziom produkt, który jest wygodny, użyteczny, przyjazny i nowoczesny. Dlaczego nie możemy w prosty sposób przy użyciu telefonu doładować swojego konta, oszczędzając tym samym nasz cenny czas?
To brzmi fajnie, ale na końcu klient i tak głosuje ceną.
Chcemy zbudować ekosystem różnych produktów i usług: ciekawą ofertę dla naszych klientów, specjalny klub dla członków Virgin Mobile Polska, doskonałą obsługę klienta. Zależy nam by nasza marka była silna w onlinie. Tym chcielibyśmy się wyróżniać. Ale nie zrobimy tego pierwszego dnia. Najpierw budujemy świadomość marki informując, że Virgin Mobile wchodzi do Polski i ma prostą ofertę: 19 groszy za minutę + 50% dodatkowych minut przy doładowaniu.
Jak te 19 groszy ma się do konkurencyjnych ofert?
To bardzo atrakcyjna oferta. U konkurentów są różne gwiazdki przy ofercie. U nas nie ma gwiazdek, oferta jest prosta i przejrzysta. U nas nie ma żadnego „ale”. Efektywnie minuta połączenia kosztuje 13 groszy.
Jak Pan ocenia konkurencję?
Widzę duże możliwości w innowacji. Jest mnóstwo prostych usług, które można wprowadzić, które albo dodają wygodę, albo coś jest taniej, albo produkt staje się medialny, łączy technologię i media społecznościowe. Tymczasem konkurencja nie wprowadza żadnych wielkich innowacji. Ludzie zaczynają bardzo intensywnie konsumować dane. Zmieniają się reguły gry. Powstają nowe modele. Powstają wirtualne banki, jak np. Simple.com. Zmienia się podejście do mobilności. To jest dynamiczny proces, w którym ja chcę uczestniczyć przez lata.
Robi pan to z Richardem Bransonem. Virgin jest jego. On robi biznes w sposób krzykliwy i kolorowy. Pan natomiast spokojnie i bez szaleństw. Wydaje się, że wiele was różni.
Mam filozofię, by być sobą. Nie należy próbować udawać, że się jest kimś innym. W biznesie mam swój spokojny styl, choć czasem są nerwowe momenty. Nie toleruję głupoty, oczekuję że wszystko będzie robione perfekcyjnie. To co nas z Bransonem łączy to, to że lubimy zmieniać status quo. Lubię zmieniać rzeczy. Lubię innowację, która powoduje, że konsumenci dostają lepsze produkty.
Virgin Mobile wchodzi bardzo spokojnie na rynek. W marketingu nie widzę zapowiedzi rewolucji i zmiany reguł.
Będziemy wprowadzać zmiay krok po kroku. Chcemy dostarczyć to, co obiecujemy, a nie rzucać puste słowa. Mamy dobrą i prostą ofertę. Mamy świetną obsługę klienta. Nie korzystamy z systemu IVR. Nasi klienci zawsze mogą porozmawiać z człowiekiem, pracownikiem Virgin Mobile Polska.
W jakim stopniu ten pana ekosystem jest gotowy?
Może 15 - 20 procent. Będziemy krok po kroku ogłaszać nowe rzeczy, dodawać kolejne elementy. Pracujemy m.in. nad specjalnym lifestylowym klubem dla członków Virgin Mobile Polska. To wpisuje się idealnie w naszą strategię i filozofię, której hasłem jest „bądź pierwszy”. Chcemy zaoferować specjalne przywileje na przykład w postaci kupienia wcześniej biletów na koncert.
Dlaczego zaczął pan od usługi prepaid, a nie abonamentu?
Jest taniej i łatwiej. Można szybciej to uruchomić. Ale co to właściwie znaczy: mieć abonament. Definicja abonamentu została stworzona 15 lat temu. Podobnie jak systemy billingowe telekomów. A gdyby dziś połączyć kartą SIM telefon i bank, to po co właściwie jest abonament? Jak pan wyjeżdża na wakacje za granicę, to właściwie dlaczego ma go pan płacić?
Pan ma ambicję przedefiniowania tradycyjnych w telekomach podejść?
Nie tylko w telekomach. Nie rozumiem dlaczego idąc do restauracji muszę wkładać kartę kredytową do plastikowej maszyny i wprowadzać kod. W Stanach jest rewolucyjny czytnik Square, w Europie już powstają klony. I to wywiera presję na innowację. Firmy które już są na rynku i nie patrzą innowacyjnie, w pewnym momencie nie mogą się obronić przed technologią i ona wygrywa. Przypomnę, że Onet wprowadził technologię VoIP do dzwonienia za granicę z bardzo konkurencyjną ofertą na rozmowy międzynarodowe. Ludzie zaczęli masowo dzwonić przez OnetTelefon. I co się zdarzyło? Wymusiliśmy zmianę całego rynku. TP zobaczyła, że nie może oferować połączenia do USA za 4 złote za minutę, gdy my liczyliśmy 35 groszy. Monopol przestał działać. Uwielbiam tworzyć innowacyjne rzeczy, które zmianiając status quo i lubię towarzyszącą tym zmianom adrenalinę.
Wierzy pan, że jest w stanie to powtórzyć.
Żeby to się udało muszę cały czas być bardzo skoncentrowany.
W biurze otacza pana sprzęt Apple. Osobiste przyzwyczajenie, czy przekonanie o jego wyższości?
Dochodzimy do takiego momentu, w którym inne produkty są często fajniejsze. Tylko że przez ostatnie lata to Apple był najlepszy. Stworzył całą kategorię, ale konkurencja nie śpi.
Co przykuło Pana uwagę?
Można użyć technologii w różnych biznesach, które nie są stricte internetowe, by zbudować olbrzymią przewagę, wykorzystując proste rozwiązania, które istnieją. Chociażby iTaxi. Można użyć tego samego modelu, by stworzyć projekty monitorowania sieci sprzedaży dla setek lokalizacji. To zmienia całą branżę IT.
Tesco w Korei Południowej wytapetowało metro plakatami imitującymi półki. Koreańczycy są w ścisłej czołówce najbardziej zapracowanych narodów świata, przy pomocy aplikacji skanowali te produkty, wracali do domu, a tam już po pracy one na nich czekały. W ten sposób zaoszczędzili cenny czas a Tesco zwiększyło swoje przychody o ponad 100%. Pomysł jest prosty, technologia jest prosta, tylko trzeba na nią wpaść.