
Hubert Pleskot jest prawdziwym łowcą okazji. Doskonale wie, gdzie i jak szukać biletów, aby były one najtańsze. A doświadczenie ma niemałe, bo odwiedził już w sumie 70 państw. Nie lubi stać w miejscu. Jest podróżnikiem, producentem muzycznym i młodym biznesmenem.
Już w czasach liceum, gdy byłem czołowym wagarowiczem. Szukałem wówczas wszelkich sposobów na to, by nie iść do szkoły. Moi rodzice zawsze byli bardzo wyluzowani, więc czasem zdarzało się polecieć na jakieś wagary do Londynu czy Amsterdamu. Systematycznie podróżuję już od ośmiu lat, od 2013 roku.
Od 16 roku życia pracuję, byłem DJ-em, a z tym zawodem łączy się podróżowanie i to mi się bardzo podobało. Zawsze doceniałem wizję wolności. Jeśli miałem ochotę gdzieś pojechać, robiłem to. Taki komfort i możliwość dają tanie połączenia lotnicze, stąd moje zainteresowanie od wczesnych lat różnymi promocjami na bilety. Czasami miałem wrażenie, że tyle samo wydaje na lot i życie w innym miejscu, ile kosztowałoby życie w Warszawie przez ten czas.
To nie był łatwy czas. Trzeba było być kreatywnym i kombinować, jak zaciekawić ludzi tematem podróży, skoro nie są one możliwe. Przez pierwsze dwa tygodnie dodawałem ciekawostki, po dwóch tygodniach, ludzie byli już wkurzeni, pisali: “po co te informacje skoro i tak tam nie polecimy?”. Teraz głównie sam pracuję, bo też generalnie dużo mniej zarabiam.
Wczoraj zarobiłem 54 zł, a normalnie zarobiłbym 400 zł. Rozumiem, że obniżyli stawkę, ale osiem razy? Jest lipiec, generują więcej klików niż przed pandemią, chęć podróży jest tak ogromna. Przez COVID straciłem wszystkie oszczędności. Kosztowało mnie to też wiele stresu. Przed pandemią miałem sporą poduszkę finansową, jak na tak małą firmę, a i tak to straciłem. Mało kto w branży podróżniczej był przygotowany na taki krach. Obroty spadły mi o 99,7 %. Pracowałem kilka miesięcy za darmo. Trzeba mieć mocny charakter, żeby to znieść. Moja praca to moja pasja, więc nawet przez minutę nie myślałem, aby się poddać.
Razem z moim wspólnikiem - Andreiem, wynajęliśmy 35 apartamentów w Dubaju. Organizuję grupę chętnych i zapewniam im nocleg, plan wycieczki i różne atrakcje. Nasze apartamenty znajdują się na najwyższym piętrze w wieżowcu obok plaży w Marinie – 100 metrów wyższej niż Pałac Kultury i Nauki. Apartamenty mają po 200 metrów kwadratowych. Gdyby ktoś chciał na własną rękę wynająć ten apartament, musiałby zapłacić pięć razy więcej. My wynajmujemy zawsze dwa i uczestnicy wyjazdu dzielą się przestrzenią, a każdy ma osobną sypialnię. Dzięki temu apartament jest o wiele tańszy, no i jest to okazja do poznania nowych ludzi z podróżniczą zajawką.
W tym roku tygodniowy wyjazd do Dubaju kosztuje 2 000 zł. Nie kupuję tylko lotów, a resztę zapewniam. Jednak nie pozostawiam uczestników wyjazdu z tym samym. Wysyłam bezpośredni link do kupienia taniego lotu. Jedzenie jest natomiast we własnym zakresie, bo nie chcę niczego narzucać. Trochę chcę ich zmusić, aby spróbowali czegoś innego, niż to co oferuje stołówka hotelowa.
Jeśli kupujesz wyjazd ze mną, to mieszkam w tym samym budynku, chodzimy razem po mieście. Masz jednego dnia wycieczkę z przewodnikiem, drugiego wyjazd na safari, trzeciego dnia podróż jachtem. Pięć dni w tygodniu jest zaplanowane, dwa dni wolne, aby każdy mógł robić to co chce.
Nigdy podróżowanie w sezonie nie było tak tanie. Ceny biletów są bardzo korzystne Wrzucałem ostatnio ofertę lotu do Jordanii za 112 zł, teraz widzę Barcelonę za 117 zł (w sierpniu!), a na początku września za 70 zł, Rzym za 120 zł w lipcu. Nie przypominam sobie podobnych cen w sezonie. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze będą tak korzystne ceny.
Podróżowanie stało się niepewne. Ciągle jest zamieszanie, zmieniają się wymogi, przez co część ludzi rezygnuje z wyjazdów zagranicznych. Chociaż w niektórych przypadkach cena jest tak niska, że można zaryzykować i kupić bilet, nawet jeśli sytuacja miałaby się nagle odmienić. Teraz ceny są niskie, ale jestem pewny, że jak
cała sytuacja się unormuje, to wrócą do poprzedniego stanu, a może nawet będą jeszcze wyższe. Chęć podróży jest ogromna, pojawia się jedynie ta niepewność, że nagle dany kraj zmieni przepisy na trzy godziny przed odlotem.
Myślę, że po tym roku się odbiję, ale będzie kosztowało mnie to wiele pracy i wysiłku. Teraz pracuję zdecydowanie dłużej, od 8 do 13 godzin dziennie. Ostatnio ogłosiłem wyjazdy do Dubaju – od września do kwietnia 2022 – i będę miał tylko 3 tygodnie przerwy. Ale jest też dużo większe zainteresowanie. Przed pandemią sprzedawałem 50 wyjazdów do Dubaju w ciągu miesiąca, a ostatnio przez pierwsze trzy godziny wycieczkę kupiło aż 120 osób.
Totalnie przerosło to moje oczekiwana. Jak kupowałem ubezpieczenie firmy, to w miejscu, gdzie należy wpisać, ile osób planuje się obsłużyć przez rok, podałem 200 osób, a udało się ponad 10 tysięcy.
Jednak Dubaj chyba ciągle w Polsce ma złą sławę.
Dubaj postrzegany jest jako miasto bogaczy i rzeczywiście wiele pieniędzy inwestuje się w turystykę. Jednak nie jest to drogie miasto dla turystów. Ceny w restauracjach są podobne do tych w Polsce. Codziennie zamawiam obiad po pracy w ramach promocji “happy hours” i płacę za niego w przeliczeniu na polskie 10-15 złotych.
Ostatnie moje siedem lat życia było wspaniałe. Moim największym marzeniem była podróż na Wyspę Wielkanocną. Udało się to w 2017 roku, kiedy znalazłem bardzo korzystne cenowo bilety lotnicze. Zadzwoniłem do mamy i powiedziałem, że wylatuję z Polski i nie wiem, kiedy wrócę. Kupiłem w dwie strony, ale poleciałem w jedną. Nie znałem dobrze hiszpańskiego, dopiero na miejscu uczyłem się rozmawiać w tym języku. Ale na wyspie po dwóch dniach wszyscy mnie znali.
