Biało-Czerwone przed życiową szansą, pachnie medalem. "Długo czekałyśmy na te igrzyska"
Krzysztof Gaweł
26 lipca 2021, 23:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 lipca 2021, 23:28
– Jesteśmy spokojne i opanowane, to nam służy. Łatwo nie będzie, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wyjść z tego turnieju zwycięsko. Chcemy wrócić do Polski z tym, po co tutaj przyjechałyśmy – mówi naTemat Renata Knapik-Miazga, szpadzistka polskiej reprezentacji, która we wtorek z koleżankami z kadry będzie walczyć o olimpijskie podium.
Reklama.
– Po rywalizacji indywidualnej było dużo emocji, także wynikających z debiutu na igrzyskach. Długo się przygotowywałam do walki, wyobrażałam sobie jak to będzie i wiedziałam, że czekają mnie walki z utytułowanymi rywalkami. Nie czytałam za dużo o szansach, które dawały nam media. Wszystkie walki były ciężkie, decydowało zachowanie spokoju i dobra postawa – oceniła turniej indywidualny nasza szpadzistka.
Polki w turnieju indywidualnym osiągnęły najlepsze w historii żeńskiej szpady wyniki w igrzyskach, Renata Knapik-Miazga była 15., a Aleksandra Jarecka 14. Lekki niedosyt jednak pozostał. – Wiedziałam, że z rywalką z Hongkongu będzie trudna przeprawa. Chciałam ją zmusić do popełnienia błędu, ale to mi nie wyszło. Zrobiłam co mogłam, a później myślałam że lepiej jej pójdzie. Ciasno było w tym turnieju, wszystkie miałyśmy bardzo mocne przeciwniczki, tak jak większość w tym turnieju. Po walce długo nie mogłam zasnąć, czytałam i musiałam odpocząć, bo było dużo emocji – przyznała Polka.
Krakowianka w 1/8 finału trafiła na Vivian Kong z Hongkongu 8:15, jej rywalka nie dotarła jednak do czwórki, zakończyła turniej na miejscu piątym. – Naszym marzeniem był medal i walka w finale, każda z nas zdawała sobie sprawę, że było to w naszym zasięgu. Nie mogę powiedzieć, że przegrałam przez stres. Dyspozycja była bardzo dobra, nie przegrałam walki mentalnie. Trochę jest mi przykro, ale wiem, że dałam z siebie wszystko. Porządnie odrobiłam lekcję, ale to nie wystarczyło na rywalkę – oceniła swoją walkę.
Biało-Czerwone w Tokio czują się świetnie, choć nie wolno im wychodzić poza wioskę olimpijską. – Na miejscu jest wszystko bardzo dobrze, świetna komunikacja i bardzo dobre jedzenie. Nawet ciągłe testy nam nie przeszkadzają, mamy menzurki, do których musimy co rano pluć. Nie jest to przyjemne, ale lepsze niż standardowe wymazy. Nie gonią nas za zdejmowanie na chwile maseczek, a tutaj jest bardzo gorąco. Poza tym wszystko jest bardzo sprawnie zorganizowane, nie możemy narzekać na nic – zaznaczyła polska szpadzistka.
Teraz przed naszą drużyną popisowa rozgrywka, czyli zawody drużynowe. Biało-Czerwone wspólnie walczą znakomicie, do trójki: Renata Knapik-Miazga, Ewa Trzebińska i Aleksandra Jarecka dołączy jeszcze Magdalena Piekarska-Twardochel. – Długo czekałyśmy na te igrzyska. Bardzo dużo zrobiłyśmy, żeby tu się dostać. To cieszy i możemy być z tego dumne – uważa nasza rozmówczyni.
– Mamy w sobie na pewno niedosyt, znamy planszę olimpijską i zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Na pewno mamy duży apetyt na ten medal, to byłoby zwieńczenie naszej pracy z ostatnich lat i na pewno stać nas na ten wynik. Igrzyska rządzą się swoimi prawami, cała stawka kandyduje do medali. Mam nadzieję, że będziemy miały szczęście i zachowamy spokój od początku do końca. Łatwo nie będzie, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wyjść z tego turnieju zwycięsko – zakończyła Renata Knapik-Miazga.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut