Majcherek: Przedszkolaki okazują się lepiej zorientowane niż Czarnek
Janusz A. Majcherek
28 lipca 2021, 13:17·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lipca 2021, 13:17
Podczas dyskusji wokół wniosku o odwołanie go ze stanowiska, minister Czarnek gromko potępiał próby „seksualizacji dzieci” i zapowiadał stanowcze sprzeciwianie się im. Dał w ten sposób świadectwo swojej ignorancji oraz – tak, tak! – obsesji na punkcie seksualności (nie pierwszy raz: wystarczy przypomnieć, co wygadywał o dzikach baraszkujących w zaroślach jako wzorze do naśladowania).
Reklama.
Zarówno ta ignorancja, jak obsesja wynikają z nieprzyjmowania do wiadomości dokonanego jeszcze w latach 60. XX wieku rozróżnienia między dwoma pojęciami płci: „sex”, określającym płeć biologiczną i „gender”, używanym na określanie płci kulturowej.
A dzięki temu rozróżnieniu – niestety, niemającemu dobrego odpowiednika w języku polskim – możemy swobodnie i zgodnie z ustaleniami psychologii rozwojowej, ale oczywistymi dla każdego rozgarniętego człowieka stwierdzić, że dzieci zaczynają identyfikować cechy płci (gender) zanim jeszcze zaczną mówić. A także zanim zobaczą na własne oczy jakiekolwiek organy płciowe.
Co to "sex" a co to "gender"?
Już niemowlaki wykazują elementarną świadomości istnienia różnic płci, w wieku 2 lat zaczynają identyfikować się z jedną z nich, a 3-latki (z pewnymi wyjątkami) z przekonaniem deklarują swoją płeć oraz rozpoznają rówieśników płci własnej i przeciwnej, nie mówiąc o osobach dorosłych w ten sposób przez nich klasyfikowanych. Powtórzmy: przeważnie nie mając do tego czasu możliwości zobaczenia organów płciowych, zwłaszcza rozwiniętych (dojrzałych).
Tak więc dzieci w pierwszej kolejności i bardzo wcześnie, długo przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, dostrzegają i umieją identyfikować cechy kulturowo przypisane do płci oraz odróżniać je na ich podstawie. Poznają i odróżniają „gender” znacznie wcześniej niż poznają co to „sex” i czym różnią się płcie w tym seksualnym znaczeniu. Ale ponieważ w pewnych kręgach, zbliżonych do obecnie rządzących, słowo „gender” jest wyklęte, więc płeć kojarzy im się wyłącznie z „sex”, a to z jednym.
Przypomina się anegdota z udziałem jednej ze zwolenniczek „dobrej zmiany”, która po zagranicznej podróży pokazywała w Internecie kopię formularza z hotelu, urągając na wszechobecność seksu w tamtejszym społeczeństwie. Na formularzu widniało rzeczywiście słowo „sex”, bowiem chodziło o określenie jakiej jest się płci, dla celów kwaterunkowych.
Kogo Czarnek uznałby za zboczeńca
Rzecz w tym, że płeć kulturowa, jak wszystko w kulturze, jest społecznie i historycznie zmienna. Długie włosy u mężczyzn raz się pojawiały (spójrzcie na portrety Jezusa i zespoły rockowe lat 70.), raz zanikały (spójrzcie na narodowców i skinheadów), podobnie jak brody i wąsy.
Obejrzyjcie wzór męskości i cnót męskich wyrażony na portretach Ludwika XIV oraz prezydenta Obamy (to przykład z książki Harariego; człowiek wyglądający jak król Francji, w pończochach z podwiązkami i peruce oraz butach na obcasach, niechybnie zostałby przez doradców Czarnka i jego samego uznany za zboczeńca, podobnie jak Michał Korybut-Wiśniowiecki i inni władcy z epoki, uchwyceni na oficjalnych portretach paradnych).
Niegdyś (wcale nie tak dawno) mężczyzny pchającego wózek nie widywało się na ulicach, obecnie to widok pospolity. Kobiety nie mogły prowadzić samochodu osobowego, teraz kierują autobusami miejskimi i ciężarówkami. Nie mogły studiować, obecnie dominują w wyższych uczelniach. Nie miały prawa głosu, teraz stanowią większość elektoratu. Na igrzyskach olimpijskich nie występowały (w starożytności na czas igrzysk musiały wyjechać z Olimpii), teraz rywalizują w takich konkurencjach jak piłka nożna, podnoszenie ciężarów czy boks.
Czy to niezgodne z „cnotami niewieścimi”? Zapewne tak, jeśli te rozumieć w tradycyjnym, a więc staroświeckim sensie. Skądinąd najtrafniej ujętym w niemieckojęzycznej frazie „Kinder, Küche und Kirche”.
Kto tu ma obsesję na punkcie seksualności
Opór przeciwko zmianom męskich i – zwłaszcza – kobiecych ról społecznych, kulturowych, ekonomicznych, politycznych jest pośrednią deklaracją seksualnego determinizmu: to płeć biologiczna wyznaczać ma te role. Żadnych cross-genderowych ekstrawagancji: chromosomy, hormony i gonady decydują, kim masz być. Kto tu więc ma obsesję na punkcie seksualności, kto seksualizuje wyobrażenia o tym co męskie, a co kobiece?
Dlatego można powiedzieć, że przedszkolaki są na swój sposób rozsądniejsze od obecnego ministra i jego doradców, bo opierają swoje identyfikacje płci na cechach kulturowych, nie wnikając w biologiczne, ani anatomiczne. Rozpoznają, czym się różnią dziewczynki od chłopców i kobiety od mężczyzn, bez zaglądania im w metryki, ani pod ubranie.
Skądinąd z ujawnionych e-maili, będących ponoć korespondencją członków i doradców rządu wynika, że rok temu jeden z nich zalecał szybkie „wywalenie Czarnka”, wówczas członka sztabu Andrzeja Dudy, jako kompromitującego swoimi homofobicznymi wypowiedziami całą rządzącą ekipę. Obecnie stanęła za nim w całości murem. Jeśli jej członkowie uważają, że obecnie Czarnek już jej nie kompromituje, to się mylą.