– Jakie emocje? Bojowe. Duża determinacja, złość, irytacja. Ludzie mówią, że to, co się stało, to absolutne przegięcie – reaguje jeden z polityków Porozumienia. W sobotę mają ogłosić, czy zostają w koalicji Zjednoczonej Prawicy. – Jak chcą wychodzić, to niech wychodzą. Nikt nie będzie po nich płakał – mówi nam jeden z posłów PiS. Oto jakie nastroje buzują w Porozumieniu i wokół niego. I jakie mogą być możliwe scenariusze.
W środę premier Mateusz Morawiecki odwołał Annę Kornecką z funkcji podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii. – Decyzja nie była ze mną konsultowana i narusza postanowienia umowy koalicyjnej – zareagował Jarosław Gowin.
W sobotę spotyka się 50-osobowy zarząd partii. Mają ogłosić, czy zostaną w koalicji rządzącej.
Jaki nastroje są w Porozumieniu, a jakie w PiS? Pytamy polityków.
Emocje narastają od dawna. Dla nikogo nie jest żadną tajemnicą, że relacje Porozumienie-PiS są fatalne. Ale tym razem w partii Jarosława Gowina uważają, że przelała się czara.
– Są jakieś granice, które zostały przekroczone. To jest abstrakcja. W takiej formie pozbyli się obiektywnie dobrego ministra, pod absurdalnym tłumaczeniem – nawet w rozmowie telefonicznej słychać jak jeden z polityków Porozumienia jest wściekły.
To on mówi nam o bojowych nastrojach. Sam opowiada się za radykalną decyzją partii. – Nieoficjalnymi ścieżkami dochodziły do nas pewne sygnały ws. Anny Korneckiej, ale co mieliśmy zrobić? Mamy się płaszczyć? – pyta.
Efekt odwołania wiceminister Korneckiej
Przypomnijmy. W środę premier Mateusz Morawiecki odwołał Annę Kornecką z funkcji podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii. Oficjalny powód to "zdecydowanie niezadowalające tempo prac nad kluczowymi projektami Polskiego Ładu". Wszyscy jednak doskonale wiedzą, że wiceminister Kornecka kilka razy otwarcie skrytykowała sztandarowy program PiS.
– Decyzja premiera o odwołaniu wiceminister Anny Korneckiej nie była ze mną konsultowana i narusza postanowienia umowy koalicyjnej – oburzył się wicepremier Jarosław Gowin. Nikt oficjalnie Porozumienia o tym nie uprzedził.
– Nie jest to pierwsze czołganie i ćwiczenie koalicjanta. Zamachy, liczne przekupstwa, demontowanie Porozumienia trwają od dłuższego czasu. Ale teraz chodzi o sam sposób odwołania pani minister. Co by nie powiedzieć, przyzwoitość wymagałaby poinformowania jej szefa o tym, że ma być taka decyzja. A nie zza węgła, od tyłu. Taki styl to po prostu gangsterstwo. Tak koalicjanci problemów nie powinni załatwiać – komentuje w rozmowie z naTemat poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz.
Nie ukrywa, że będzie rekomendował, by Porozumienie wyszło z koalicji.
W sobotę spotyka się 50-osobowy zarząd partii. Wtedy ma się okazać, czy zostaną w koalicji rządzącej. Jaką podejmą decyzję pewnie można by dziś obstawiać u bukmacherów, tak wielki rozkrok można wyczuć w rozmowach. Jedni chcą radykalnych działań, inni nie.
– Gowin na pewno będzie do końca twardo przekonywał o swojej słuszności, ale bunt wśród posłów też będzie wielki. Do mnie dochodzą sygnały z całej Polski, że nie chcą wychodzić z rządu. Mówią: To nie może iść w tym kierunku. Jarosław Gowin powinien jeszcze wytrzymać. Dzwonią do mnie ludzie, nie rozumieją do końca, o co chodzi. To była partia prawicowa, rozsądna, teraz widać bardziej liberalny skręt. W terenie też są mocno zniesmaczeni – opowiada nam Mieczysław Baszko, poseł Porozumienia, choć od dwóch miesięcy właściwie poza partią.
Mówi, jak odbierają to w PiS: – W kuluarach zawsze pytają: Czego wasz Gowin jeszcze chce? Kieruje praktycznie najsilniejszym resortem. Odpowiadam: Siadajcie do rozmów, a nie kontaktujcie się przez media. Widać, że nić więzi jest bardzo naprężona.
Jak na Porozumienie reagują w PiS
Jeden z polityków PiS mówi nam, że są już tym zmęczeni. – Szczerze? Gdybyśmy mieli w PiS zrobić sondę, to wyszłoby, że nas to już kompletnie nie interesuje. Jak chcą wychodzić, to niech wychodzą. Nikt w PiS nie będzie po nich płakał. Wydaje mi się, że oni nie wiedzą, że my naprawdę możemy się z nimi pożegnać bez żadnego żalu. Powoli zaczyna nas to nudzić. Jak telenowela – mówi.
Mogą odetchnąć z ulgą, gdyby Porozumienie odeszło? – Oczywiście. Dzięki nim mamy stabilną większość i jesteśmy w stanie w miarę normalnie funkcjonować na co dzień. Ale wiele osób uważa, że skoro przy każdym głosowaniu i tak musimy klecić większość, to po prostu dalej będziemy to robić. Oczywiście są osoby, które są zwolennikami wyciszenia emocji, zrobienia kroku w tył i resetu w relacjach z Porozumieniem, ale moim zdaniem to mniejszość – uważa polityk PiS.
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki stwierdził: "Gowin? A gdzie miałby odejść? Do PSL?".
I jedni, i drudzy najwyraźniej doszli już do jakiejś granicy. – Pomiędzy nami nie ma żadnej chemii. Można się śmiać, ale to jest jak w związku – twierdzi polityk PiS.
Tak obrazowo przedstawia sytuację: – Kłócimy się na każdym wyjeździe, już nawet ze sobą nie jeździmy na wakacje, ale jesteśmy ze sobą, jeszcze coś nas wiąże, mamy z tego jakieś korzyści, razem mieszkamy. Związek się wypali, ale wyprowadzka jednej czy drugiej osoby byłaby kłopotliwa życiowo. Oczywiście raz na 100 związków zdarza się, że pojechali gdzie razem i wielka miłość wróciła. Ale na wypracowanie nowej formuły współpracy z Porozumieniem widzę jakieś 5 proc. szans. Bo ani PiS, ani oni, tak naprawdę tego nie chce. Zaufania nie ma żadnego.
O wzajemnych starciach, różnicach podczas głosowań i narastających emocjach, dużo można by pisać.
– Uważam, że sami też trochę spowodowaliśmy ich różne zachowania, reakcje. Dostawali od nas po łapach za jakieś głupoty. Gowin naprawdę dostał dużo, ale z drugiej strony cały czas jest ograniczany. Ale jeśli dziś drą szaty z powodu osoby, która jest w rządzie i dyskredytowała politykę rządową, to jest to jakieś kolosalne nieporozumienie. Ja do tej pory nawet nie kojarzyłem wiceminister Korneckiej. Solidarna Polska z tej samej przyczyny straciła wiceministra Janusza Kowalskiego i zacisnęli zęby – mówi polityk PiS.
W Porozumieniu mówią jednak, że robią wszystko, by było to zgodne z ich przekonaniami, dlatego głosują tak, jak podpowiada im sumienie. Czy to w zakresie podatków, czy wyborów prezydenckich. Ale, jak wiemy, nie było to po linii PiS.
– To nie pierwszy atak na Porozumienie. Jarosław Gowin jest bity, a przy stole uśmiechy i uściski dłoni, zapewnienia, że będzie dobrze. A potem łup i łup. Wszystko to toczy się dziwacznie. Porozumienie powie, że coś jest nie tak, to zaraz jest: co, wy się buntujecie? I znowu łup. To co to za koalicja? – obrazowo przedstawia te wzajemne relacje Andrzej Sośnierz. On sam już kilka miesięcy temu opuścił klub PiS.
Mówi, że w Porozumieniu od dawna jest "co najmniej rozczarowanie". – Jesteśmy zdegustowani tym, jak jesteśmy traktowani. Jest zniecierpliwienie. Chodzi o to, by w cywilizowany sposób uporządkować wzajemne relacje, szanując partnera – podkreśla.
Jest za tym, by Porozumienie wyszło z koalicji. Albo mocniej tupnęło nogą. – W polityce słowo "honor" jest już dawno zapomniane. Czy polityka ma polegać na tym, że honor wrzucamy do kosza? Ileż można dać się okładać i udawać, że nic takiego się nie dzieje? – pyta retorycznie.
Jakie scenariusze dla Porozumienia
Poseł Andrzej Sośnierz widzi jeszcze inny scenariusz: – Podejmujemy twarde, ale naprawdę twarde rozmowy z PiS, że całkowicie zmieni się sposób funkcjonowania. To musi być jednak konsekwentnie, przy każdym ruchu, egzekwowane. Ale mając wieloletnie doświadczenia z naszej współpracy, nie wierzę, że takie ustalenia byłyby dotrzymane. Właściwie nigdy nic nie było dotrzymane, więc takie przeistoczenie jest chyba mało prawdopodobne.
Można też, jak sugeruje, zażądać odwołania ministrów, których premier Gowin rekomendował, a którzy przeszli do ugrupowania Adama Bielana. – To byłby szybki do zrobienia test stanowczości po obydwu stronach, że jednak coś się zmieniło, a jednocześnie nie jest to ruch, który zaburzałby polską politykę – uważa.
A jeśli w sobotę usłyszy, że Porozumienie jednak zostaje w koalicji? – Nie wyobrażam sobie tego. Jeśli chcemy zachować twarz, co najmniej drugi scenariusz byłby tu konieczny. To nie może pozostać bez echa, że nic się nie stało – odpowiada.
Poseł PiS: – Na dzień dzisiejszy Jarosław Gowin chciałby wyjść z rządu. Patrząc na parlamentarzystów Porozumienia, to na dzień dzisiejszy chcą być w rządzie. Jak się wszyscy prześpią, emocje opadną.
Jeszcze jedna możliwość
Inni politycy partii Gowina zasłaniają się potrzebą dyskusji. – Musimy to przedyskutować, to będzie długa dyskusja. Dziś jest za szybko, by o tym mówić – mówią.
Mieczysław Baszko obecny kryzys obserwuje z boku. I ma konkretne obserwacje.
– Jeśli chodzi o posłów, to są za Zjednoczoną Prawicą. Z Gowinem zostaje tylko 4-5. Moim zdaniem Gowin pogubił się już od paru miesięcy i scenariusze są dla niego bardzo niebezpieczne. Dwa lata do wyborów i wywoływać tak wielki kryzys? Każda ze stron pewnie ma swoje racje, ale trzeba pamiętać, z jakich list kto startował. Publicznie tylko opozycja może tak głośno krytykować rząd – mówi w rozmowie z naTemat.
Jaką decyzję Gowina obstawia? Czy lider Porozumienia ogłosi, że wychodzą z koalicji, czy nie?
– To niezależna formacja, każdą decyzję trzeba uszanować. Ale w tym klinczu rozumiem i Gowina. Moim zdaniem na pewno takiej decyzji nie podejmie. Ale będzie namawiał do tego, żeby nie wycofywać się ze swojego stanowiska ws. Polskiego Ładu. Kierunek jest już jednoznacznie obrany. Robimy wszystko, żeby nas Morawiecki wyrzucił, a nie żebyśmy sami z koalicji wyszli. Ja tak to widzę. Żeby nie było, że sami wychodzimy, ale niech nas wyrzucają. Pokaże w ten sposób, że my chcieliśmy dobrze dla przedsiębiorstw, tylko PiS nie chciał. Ale to jest wielka polityczna niedojrzałość – uważa.
W tym wszystkim można pytać o honor. Jeśli jednak partia Gowina sprzeciwia się decyzjom PiS i dalej zostanie w koalicji to jak oceniać kręgosłup jej polityków? Jak będą się z tym czuć?
– Brak kręgosłupa byłby wtedy, gdybyśmy głosowali wbrew sobie. A tutaj kiedy głosowaliśmy wbrew sobie? Proszę spojrzeć. Wybory prezydenckie – twardo do końca, mimo utraty stanowiska wicepremiera i ministra nauki. Ile było takich sytuacji po 1989 roku, gdy ktoś, w imię ideałów był w stanie zrezygnować ze stanowiska? Ja znam tylko ten przykład i Marka Jurka. Piątka dla zwierząt? Byliśmy na nie. Podatek od mediów? Od razu twarde nie. Lex TVN i jakikolwiek atak na media? Twarde nie. Podnoszenie podatków? Twarde nie – wymienia jeden z polityków.
– Jeśli sprawy tak nabrzmiały, to reakcja powinna być zero-jedynkowa. Albo tu, albo tu. A nie w rozkroku. Moim zdaniem, cokolwiek Gowin nie postanowi na 100 proc. dojdzie do kolejnego rozłamu w Porozumieniu. Nie po to tworzyło się coś, żeby teraz znaleźć się poza burtą – uważa Mieczysław Baszko.
Onet napisał, że niektórzy w Porozumieniu od dawna mają spakowane kartony, tak szykują się na ewentualne wyjście z koalicji.
– Od roku jestem gotowy. Właściwie się nie rozpakowałem, odkąd szef wrócił do rządu. W 15 minut jestem gotowy. Dlaczego? Bo widzimy, że Zjednoczona Prawica odchodzi od swoich ideałów. A w działalności publicznej trzeba liczyć się z konsekwencjami – odpowiada jeden z polityków, prosząc o anonimowość.
Reklama.
Andrzej Sośnierz
No stało się. Porozumienie nie brało udziału w formowaniu Polskiego Ładu, to był dokument, który powstał w obrębie polityków PiS. I dopiero kiedy już był gotowy to łaskawie go ujawniono. Czy tak się pracuje w koalicji? Nie próbując wcześniej nawet wysondować, co na to koalicjanci?