Wiceprzewodniczący PO, Grzegorz Schetyna, ocenia, że Joanna Mucha musiała zostać na stanowisku po medialnej nagonce jaką rozpętała opozycja. Przyznał, że w tej sytuacji na merytoryczną ocenę jej działań nie było miejsca.
Zdaniem polityka ważne jest, by wybory prezesa PZPN przyniosły nowe otwarcie. – Uważam, że jest czas na odnowę – postulował Grzegorz Schetyna. Dlatego prezesem powinien według niego zostać albo Zbigniew Boniek, albo Roman Kosecki. – Te dwa nazwiska są nowe, dają szanse na zmianę, optymalny byłby sojusz tych dwóch byłych piłkarzy – ocenił. – Jeżeli obaj znajdą w sobie tyle otwartości i elastyczności, to uważam, że obaj są dobrymi kandydatami – dodał. Zdaniem Schetyny jeden mógłby być prezesem związku, drugi zastępcą prezesa.
Schetyna zastrzegał jednak, że nie prowadzi żadnych pertraktacji między nimi. – Uważam, że wprost wpływ polityki na środowisko piłkarskie jest zły – uzasadniał. Polityk Platformy Obywatelskiej zapewniał, że nie ma już ambicji zostania ministrem sportu. – Kiedyś chciałem zostać, jeszcze lata temu – wyjawił.
Grzegorz Schetyna mówił też o wczorajszym głosowaniu w sprawie projektu ustawy antyaborcyjnej. Jego zdaniem posłowie nie potrzebowali specjalnego przekonywania by zmienić zdanie. Zapewniał, że nie grożono posłom przesunięciem w dól list wyborczych. – Nie było takich sugestii. Byłem zaskoczony, że nie było takiej przełomowej, nerwowej czy emocjonalnej sytuacji – tłumaczył. Dochodziło do ludzi z każdą godziną, co zrobili – wyjaśniał przyczyny zmiany.
Zdaniem jednego z liderów Platformy dążenie do odrzucenia projektu Solidarnej Polski wynikało z odpowiedzialności polityków, nie strachu przed podziałem partii. – Raczej nie chodziło o rozłam. Ludzie bali się powrotu tej wojny aborcyjnej, którą mieliśmy – tłumaczył. Choć przyznaje, że coraz większej liczbie konkurentów i obserwatorów zależy na rozłamie PO. Nie bez winy są też jej członkowie. – Trochę sami stworzyliśmy sobie problem z glosowaniem nad ustawą aborcyjną – komentował wyniki pierwszego głosowania, gdy wyrażono zgodę na dalsze prace nad ustawą.
Choć Grzegorz Schetyna jest raczej liberałem gospodarczym, deklaruje poparcie dla planu inwestycji, który przedstawił Donald Tusk podczas wystąpienia w Sejmie. – Jeżeli jest kryzys, to się centralizuje pewne rzeczy, żeby mieć możliwość wpływu na bieg wydarzeń – argumentował. – Ja nie jestem doktrynerem. Wiem, że przejście przez trudny 2013 rok może być absolutnie kluczowe – ocenił. – To może być intrygujący pomysł, (…) pomysł jest ciekawy, nie do końca liberalny, zobaczymy jak to wyjdzie – komentował plany rządu. Jego zdaniem plan premiera to owoc obecnej sytuacji, a nie przekonań Donalda Tuska.