Rekordowy kwartał w polskich kinach ogłosił serwis boxoffice.pl. Do kin poszło 10 mln widzów, czyli o 12 proc. więcej niż przed rokiem. O komentarz poprosiliśmy krytyka filmowego Wiesława Kota.
Dziesięć milionów widzów poszło do kin w ubiegłym kwartale. Czy to da się odczuć? Zauważa pan w kinach więcej ludzi, większe zainteresowanie? Wiesław Kot: Frekwencję napompowali moim zdaniem widzowie filmów weekendowych. To są produkcje proste, niewielkie, to przedłużenie tego, co możemy zobaczyć w serialach. Scenariusze do nich piszą te same osoby, co sitcomy, pieniądze na ich produkcję pozyskuje się w dużej mierze z product placement. Możemy w nich zobaczyć te same twarze, które występują w kolejnych mutacjach filmu aż do kompletnego zużycia.
Te produkcje mają zabawić niewyszukaną publiczność, to kino nastawione na szczury korporacyjne, czyli ludzi, którzy spędzają w pracy mnóstwo godzin, później wracają do domu i znów jadą do pracy. Dopiero podczas weekendu zapewniają sobie fun, czyli idą do kina, na zakupy, do kawiarni. Taka relaksacyjna bomba przed powrotem do pracy.
Jakie warunki sprzyjają temu, że częściej chodzimy do kina? Ja szczerze mówiąc stawiałabym na pogodę, ale najlepszy historyczny wynik polskie kina uzyskały w lecie.
Może dlatego, że ludzie nie mają pomysłu na wakacje, że mniej wyjeżdżają? Albo z drugiej strony nawet jak wyjeżdżają, nie mają pomysłu na rozrywkę inną niż w ciągu roku. W samym Zakopanem w tym roku były czynne trzy kina. Nie widziałem, by świeciły pustkami.
Według boxoffice.pl najwięcej przywiozły do kin "Madagaskar 3" i "Epoka lodowcowa 4". Pierwsza część "Madagaskaru" była bardzo dowcipna, pełna wyszukanych aluzji, humoru zrozumiałego dla dzieci i dorosłych. Jak zwierzak stawał na klatce, to podwiewało mu spódnicę, jak Marilyn Monroe. Więc film stał się popularny. Potem były już tylko kolejne dokrętki, odcinanie kuponów, eksploatowanie tych biednych zwierzaków aż do zdarcia. Ale producenci wiedzą, co robią, bo filmy dla dzieci z natury mają podwójną widownię, to masówka. Z dzieckiem musi być co najmniej jeden rodzic, niejednokrotnie kolega i koleżanka.
Obie produkcje są w 3D. Polacy polubili taki rodzaj kina?
To jest taki "trynd", jak to się mówiło za PRL. Mimo że trójwymiar odkryto już sto lat temu, przez długi czas kino się go bało, bo realizm tych produkcji był wielki, że postaci naprawdę niemal dotykały widza. Z resztą taki sam los spotkał odkryte w latach '70 kino holograficzne, przy którym nie trzeba było nawet specjalnych okularów, a postaci wchodziły między widzów. 3D zostało jednak w ostatnich latach bardzo umiejętnie oswojone, bo kino poszło na kompromis jeśli chodzi o odległość. Nie jest już inwazyjne, postaci nie skaczą nam do oczu, da się to oglądać z koniecznym dystansem.
Czy obecny kwartał może być jeszcze lepszy? Czego możemy się spodziewać przez najbliższe dwa miesiące?
Myślę, że będą to miesiące niezłe, bo wiele atrakcji na świeżym powietrzu zanika z powodu jesiennej aury. Dlatego chodzimy do kina. Niedługo będzie Halloween, a potem zacznie się okres świąteczny. W grudniu sporo dzieciaków pójdzie na świąteczne produkcje i przypuszczam, że te filmy podniosą frekwencję.