Sawicki odmówił występu w TVP. “Uznałem, że jestem gościem niechcianym”
Wioleta Wasylów
18 sierpnia 2021, 12:24·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 sierpnia 2021, 12:24
Poseł PSL Marek Sawicki miał być w środę rano gościem w programie "Kwadrans polityczny”. Chociaż przyszedł do siedziby TVP, udziału w programie nie wziął. – Uznałem, że jestem gościem niechcianym – powiedział polityk.
Reklama.
Marek Sawicki stawił się w środę rano w siedzibie Telewizji Polskiej, ponieważ miał wziąć udział w programie „Kwadrans polityczny” w TVP 1. Ostatecznie jednak tego nie zrobił. Zamiast niego zdalnie z dziennikarzem TVP rozmawiał rzecznik PSL Miłosz Motyka.
Na początku programu prowadzący Marek Pyza stwierdził, że poseł Sawicki nie wziął udziału w programie, bo odmówił wypełnienia kwestionariusza dotyczącego COVID-19, w którym są pytania na temat możliwych kontaktów w ostatnim czasie z osobami zakażonymi. – Dziś coś się stało, nie chciał go podpisać, podarł go i opuścił gmach TVP – powiedział pracownik TVP. Dodał, że taki dokument wypełniają wszyscy goście przy ul. Woronicza.
Sam poseł PSL Marek Sawicki podkreślał, że nigdy nie ma problemu z wypełnianiem takich kwestionariuszy, chociaż jest zaszczepiony. Zaznaczał, że jego późniejsza absencja była spowodowana czymś innym.
– Wypełniłem dokument, ale zażądano ode mnie, bym napisał też, do jakiego programu idę i na czyje zaproszenie – tłumaczył. Dodał, że obok była asystentka, która miała go wprowadzić, dlatego myślał, że to ona może podać tę informację. – Pani na portierni upierała się jednak, że to ja muszę wpisać, bo jestem podpisany pod dokumentem – kontynuował poseł.
– Gdyby nie było osoby wprowadzającej, wszystko bym wypełnił. Ale jest osoba wprowadzająca, która informuje portiernię. Dlaczego w takim razie mam w dokumencie informować, w jakim programie mam uczestniczę i do kogo idę? – pytał retorycznie Sawicki.
Poseł PSL oznajmił wprost: – Gdy ta pani zażądała ode mnie, bym wypełnił, do jakiego programu idę i na czyje zaproszenie, uznałem, że jestem gościem niechcianym, powiedziałem, żeby uporządkowali sobie procedury i wyszedłem.
Potwierdził, że podarł kwestionariusz. Powiedział jednak, że zrobił to, bo obawiał się, że ktoś będzie mógł próbować posłużyć się jego podpisem widniejącym na dokumencie. Podkreślał, że, gdy był gościem w Polsacie, TVN-ie, a nawet wcześniej TVP na placu Powstańców, nie żądano od niego podawania takich informacji.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut