W czwartek doszło do dwóch eksplozji przed lotniskiem w Kabulu. Według "The Wallstreet Journal" zginęło tam co najmniej 60 osób, a 150 zostało rannych. Pentagon podał, że były to ataki przeprowadzone przez zamachowców-samobójców z ISIS. Potem bojownicy mieli też otworzyć ogień w kierunku żołnierzy i cywilów.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Napisz do mnie:
weronika.tomaszewska@natemat.pl
Jedna z eksplozji miała miejsce pod Abbey Gate – głównym wejściem na lotnisko, gdzie gromadzili się ludzie. Do drugiego wybuchu doszło pod hotelem Baron, ok. 300 metrów dalej.
Agencja Reuters informuje, że do dzisiejszych ataków miało przyznać się ISIS. A konkretnie wszystko na razie wskazuje na grupę terrorystyczną ISIS-K, nazywaną "filią" ISIS w Afganistanie
Generał piechoty morskiej Kenneth F. McKenzie Jr. z Centralnego Dowództwa USA podczas konferencji, która odbyła się w czwartek wieczorem poinformował, że 12 członków amerykańskich służb zginęło, a 15 zostało rannych.
Dodał, że w zamachach śmierć poniosło również wielu Afgańczyków. Amerykański generał przekazał, że istnieje wysokie ryzyko kolejnego ataku, tym razem z wykorzystaniem samochodu-pułapki.
– Jeśli znajdziemy tych, którzy są powiązani z atakami, ruszymy za nimi. Będziemy ich szukać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu – podkreślił generał McKenzie.
– Naszą misją jest ewakuacja obywateli USA, obywateli państw trzecich, posiadaczy specjalnej wizy imigracyjnej, personelu ambasady USA i zagrożonych Afgańczyków. Mimo ataku kontynuujemy ją – przekazał dziennikarzom McKenzie. Obecnie w Afganistanie przebywa ok. tysiąca obywateli USA.
Wcześniej Sky News donosił, że jeden z wybuchów był wynikiem detonacji kamizelki zamachowca-samobójcy, zaś drugi – bomby umieszczonej w samochodzie.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, tego samego dnia na lotnisku w Kabulu wybuchła panika. Kiedy odlatywał kolejny włoski samolot wojskowy z ewakuowanymi, rozległy się strzały. "Początkowo pomyśleliśmy o ataku" – mówiła cytowana przez agencję ANSA obecna na pokładzie dziennikarka telewizyjna Simona Vasta.
"Na miejscu nie było polskich dyplomatów"
– W Kabulu nie ma naszych dyplomatów, a także osób, które chcieliśmy ewakuować – przekazał w rozmowie z mediami wiceszef MSZ Marcin Przydacz, odnosząc się do wybuchu w Kabulu. Jak przypomniał, Polska wcześniej zakończyła akcję ewakuacyjną z tamtego kraju, a nasze siły wojskowe są stamtąd wycofywane.
Misje ewakuacyjne w innych krajach
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson przekazał w czwartek, że operacja ewakuacji obywateli brytyjskich oraz uprawnionych do tego Afgańczyków będzie kontynuowana, pomimo zamachu terrorystycznego koło lotniska w Kabulu.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel – ze względu na sytuację na Bliskim Wschodzie – odwołała zaplanowany przylot do Izraela. Rząd w Rzymie zapewnił z kolei, iż ani jeden Włoch nie zginął lub został ranny w czwartkowym ataku.
Informacje płyną też z hiszpańskich mediów. "El Pais" dowiedział się w tamtejszym rządzie, że hiszpańska ewakuacja z Afganistanu zakończy się w piątek. Także Organizacja Narodów Zjednoczonych poinformowała, że żaden z jej urzędników nie został poszkodowany.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut