- Statystyka rannych w katastrofach kolejowych jest dowodem na to, iż kolej wciąż jest najbezpieczniejszym środkiem transportu - mówi naTemat psycholog transportu Andrzej Tucholski. I dodaje, że mimo ogromu tragedii pod Szczekocinami, pociągów nie należy się bać. Teraz najważniejsze jest jednak to, byśmy potrafili pomóc ofiarom, wśród których są nie tylko setki uczestników katastrofy, ale i tysiące osób z ich rodzin.
Nasz ekspert zwraca uwagę, że obawiając się dzisiaj o swoje bezpieczeństwo podczas podróży należy brać pod uwagę nie tylko to, że tak tragiczne wypadki zdarzają się niezwykle rzadko, ale i poznać dane, które jednoznacznie przemawiają na korzyść pociągu. - Statystyka mówiąca o tym, ile osób jest narażonych na utratę życia w stosunku do przewożonych jednym pociągiem jest o wiele lepsza, niż ta dotycząca samolotu, gdzie zazwyczaj prawie nikt nie ma szans na przeżycie. Inaczej jest oczywiście w przypadku aut, ale częstotliwość ich wypadków jest znacznie wyższa. W ciągu roku na drogach ginie przecież ok. 6 tys. ofiar - mówi.
Choć jest przekonany, że katastrofa pod Szczekocinami na dłużej zapadnie w pamięci Polaków, a kluczem do tego, by nie obawiali się oni o swoje bezpieczeństwo będzie przejrzyste przedstawienie przyczyn zderzenia się pociągów. - Myślę, że ta wczorajsza katastrofa z pewnego względu będzie chwilę dłużej przerażała wiele osób, jeżeli w miarę szybko nie dowiemy się, jak mogło dojść do jazdy dwóch pociągów na wprost siebie. Ta sytuacja wywołuje w społeczeństwie niepokój - mówi psycholog.
Ocenia jednak, że liczba pasażerów raczej nie spadnie, ponieważ większością z nich kieruje przymus ekonomiczny, a podróż koleją jest mimo wszystko najtańszym sposobem podróży. - To tak, jak tragedia smoleńska. Nie znamy oczywiście do końca pełnych przyczyn, ale wszyscy słyszeli ile tam było nieprawidłowości i wcale nie zmieniają chęci latania samolotami - tłumaczy Tucholski. Dodając, że najlepszym sposobem na porzucenie obaw w społeczeństwie jest dobry przykład. Taki jak ten, który dał swoim wyczynem kapitan Tadeusz Wrona, co było niezwykle ważne z psychologicznego punktu widzenia. Pozwoliło bowiem zrozumieć, że istnieje także profesjonalizm, którym może pomóc w najtrudniejszych sytuacjach.
Jak pomagać poszkodowanym?
Zdaniem psychologa, w tej chwili najważniejsze jest jednak niesienie pomocy i wsparcia tym, którzy w katastrofie uczestniczyli. Niezależnie od tego, czy i jak bardzo, zostali poszkodowani. Podkreśla, że ważne jest, by wszyscy we właściwy sposób przeżyli każdą z trzech faz stresu. - Pierwszą, bezpośrednio po zostaniu uratowanym, czy ewakuowanym. Potem fazę, którą nazywamy przeżyciem stresu. Człowiek musi go przeżyć i poradzić sobie z nim. Trzecia faza to powrót do życia, do funkcjonowania społecznego - tłumaczy ekspert.
- Niestety bardzo wiele osób lekceważy tą drugą fazę, następuje tłumienie reakcji, lub tłumienie otoczenia, które rozmyślnie nie podejmuje tematu. A to po prostu trzeba ze sobą przegadać. W rozsądny sposób przeżyć tą traumę. Bo w przeciwnym razie jej skutki mogą się nieoczekiwanie kumulować i bardzo powoli, ale systematycznie powodować utratę normalnego funkcjonowania społecznego, zawodowego, rodzinnego - ostrzega. Za klasyczny przykład podając głośną niedawno historię weterana odnalezionego w górach. Dlatego ważne, by w najbliższym czasie służby niosły pomoc psychologiczną niezależnie od tego, czy dana osoba twierdzi, że jest z nią dobrze, czy też źle.
Ważną rolę w opinii naszego eksperta odgrywa również rola mediów, dotkniętymi tym wydarzeniem jest nie tylko setki uczestników katastrofy, ale de facto dotknięte tysiące osób z ich rodzin. Andrzej Tucholski podkreśla, że ważne, by dziennikarze pokazywali np. rozmowy z ratownikami, które pokazują, że w takich sytuacjach pomoc niosą profesjonaliści - To przy okazji uczy ludzi, jak oni są świetnie przygotowani od strony medycznej, czy wsparcia psychologicznego - podsumowuje.