Twórcy filmu "Żeby nie było śladów" pojawili się na czerwonym dywanie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Marcin Meller na Facebooku zamieścił zdjęcie naszej reprezentacji i zwrócił uwagę na to, że zabrakło na nim autora książki, dzięki której powstała ta produkcja. – Nie czuje się pominięty – podkreślił w rozmowie z naTemat Cezary Łazarewicz.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Napisz do mnie:
weronika.tomaszewska@natemat.pl
Film w reżyserii Jana Pawła Matuszyńskiego "Żeby nie było śladów" to polski kandydat do wygranej w Konkursie Głównym. Scenariusz do tego dzieła powstał na podstawie książki reportażowej Cezarego Łazarewicza, która doceniona została miedzy innymi Nagrodą Literacką Nike 2017.
Tymczasem w sieci pojawiły się fotografie polskiej ekipy, która zapozowała Wenecji. Marcin Meller opublikował post, w którym zaznaczył, że nie ma na nich autora książki "Żeby nie było śladów - sprawa Grzegorza Przemyka", "bez którego nie byłoby tego filmu".
"W kółku zakreślony jest projektant mody Ossoliński, dla którego znalazło się miejsce na dywanie, ale nie dla Łazarewicza. Pewnie Ossoliński zrobił im kiecki (ale nie Łazarewiczowi, który pożyczał garnitur od kolegi)" – napisał dziennikarz.
"Łazarewicz tylko napisał książkę, dzięki której się dzisiaj pysznią. W ostatniej chwili przypomnieli sobie, żeby w ogóle go do Wenecji zaprosić. Ale przecież nie na czerwony dywan" – dodał.
Meller nazwał producentów "Żeby nie było śladów" aroganckimi dzbanami
W kolejnej części wpisu zwrócił się do producentów. "Słuchajcie aroganckie dzbany! Gdyby nie pasja Cezarego, gdyby nie jego wrażliwość i poszukiwanie prawdy, lata pracy, gdyby nie jego genialna książka to by was tam nie było. Jak to mówi pewien mój młody kolega z pracy: ja je**e!" – czytamy we wpisie Mellera.
"PS. Nie mam nic do Tomasza Ossolińskiego. Spoko gość z tego co pamiętam. Na zdjęciu jest po prostu (nie ze swojej winy) dowodem na patologię systemu producenckiego, a określenie 'aroganckie dzbany' kieruję do producenta Bodzaka i jego pomagierów" – stwierdził.
Cezary Łazarewicz w rozmowie z naTemat odniósł się do publikacji Marcina Mellera. Wyjaśnił, że został zaproszony i był w Wenecji. – Nie czuję się pominięty – mówi autor książki "Żeby nie było śladów".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut