Nie odbiorą maila, nigdzie się nie dodzwonią. Bywało, że strażacy nie pojechali na akcję, bo nie mieli zasięgu. Wypadek samochodowy? – Wtedy, jak w latach 80. i 90., trzeba biegać po domach i pytać, kto ma telefon stacjonarny – słyszę. W Polsce wciąż są takie miejsca, gdzie ludzie stają na głowie, by skorzystać z komórki czy internetu. – Wjeżdża się na górkę i tam się szuka zasięgu – mówi jeden z naszych rozmówców. Oto Polska wykluczona komunikacyjnie. Tak wygląda jej codzienne życie. I walka o normalność.
Bernard Rożek z małej osady Grąziowa na Podkarpaciu prowadzi agroturystykę i kancelarię brokerską. Ośrodek jest duży, może przyjąć 60 osób, w tym wycieczki szkolne.
– Są chwilowe możliwości połączenia z internetem, ale w większości w ogóle takiej możliwości nie ma. Trochę żartem tłumaczę ludziom, że nie przyjechali tu dla internetu, tylko dla natury. Ale ja sam w niektórych sytuacjach nie mogę nic zrobić, gdy go nie ma. I nie jest to tylko kwestia internetu, ale też łączy telefonicznych. Brak łączności to ogromny kłopot – opowiada naTemat.
Nie jest w stanie normalnie zrobić zaopatrzenia, odebrać maila, porozmawiać przez telefon. Jak się uda, odbiera tylko sygnał Orange. – W hurtowniach nie ma możliwości zamawiania przez telefon, wszystko robi się przez internet. Dlatego, żeby zrobić zamówienie, biorę laptopa i jadę samochodem na górkę. I albo jest połączenie, albo nie – mówi.
Jadę na górkę i oddzwaniam hurtowo do wszystkich
Górka jest za drogą. Żeby złapać zasięg, trzeba podejść ze 300 metrów w górę. Ale telefoniczny. Jeśli chodzi o internet, trzeba iść jeszcze dalej.
– Ile razy w ciągu dnia tak wjeżdża pan na tę górkę? – pytam.
– Na pewno raz muszę wjechać. Wjeżdżam najczęściej wieczorem, kiedy już zakładam, że nie będzie więcej nic nowego. Firma ma swój oddział w Tychach, gro rezerwacji jest robionych przez oddział tyski, gdzie jest łączność mailowa i telefoniczna. I ja to dopiero na tej górce ściągam, drukuję i wtedy wiem, kiedy kto przyjedzie, ile osób będzie rano na śniadaniu – odpowiada.
Osada znajduje się ok. 30 km od Ustrzyk Dolnych, ponad 50 km od Przemyśla, do najbliższej wsi jest 4,5 km. I, niestety, omija ją światłowód.
– Teraz rozmawiamy, bo jestem w drodze z Warszawy do Mikołajek. Gdybym był na miejscu, byłby problem. Jak jesienią opadną liście, to jest lepszy odbiór. W sąsiedniej miejscowości Wojtkowa mają lepszy zasięg i jak nie ma liści, to stamtąd do nas dochodzi. A drzewa rosną i co roku jest coraz gorzej – mówi Bernard Rożek.
A jak liście są na drzewach? – Wtedy nie ma łączności. Wtedy dojeżdża się na górkę i tam się szuka. Jest nawet powiedzenie: iść na górkę, będzie łączność. Goście też chodzą na górkę. Jak złapią zasięg, to rozmawiają z rodziną – odpowiada.
Na co dzień jego kontakt ze znajomymi czy rodziną, wygląda tak: – Układ jest taki, że jak ktokolwiek do mnie dzwoni i ja nie odbieram, to jestem poza zasięgiem. Dopiero jak obserwuję na swoim telefonie, ile rozmów muszę oddzwaniać, to wybieram się na górkę i oddzwaniam hurtowo do wszystkich. I albo kogoś zastanę, albo nie. Wtedy drugi raz idzie się na górkę, bo nie każdy zawsze jest dostępny w momencie, gdy ja oddzwaniam.
Tak, absolutnie czuję, że to rodzaj wykluczenia komunikacyjnego. Zabiegał już w tej sprawie, gdzie się dało, wysłał pisma. Ale zainteresowania brak. – Mówi się, aby rozwijać turystykę, Bieszczady. Ale czym będziemy je pokazywać? Jak nawet zdjęcie jest trudno wysłać, bo tak słaby jest zasięg. Nie jestem tubylcem, zainwestowałem tu w 2009 roku. Musiałem sobie zorganizować wodę, ogrzewanie, wszystko. Ale nie jestem w stanie zorganizować internetu na właściwym poziomie – mówi.
Burmistrz: – Mam przy sobie trzy karty sim
Takich miejsc w gminie Ustrzyki Dolne jest dużo więcej. – Mam miejscowości, gdzie nie ma zasięgu sieci telefonicznej i nie ma światłowodu żadnej sieci. Jak jadę na zebrania wiejskie, to przez pięć godzin jestem poza zasięgiem, bo mimo że mam dwie karty – Play i T-Mobile – nie mam zasięgu – mówi naTemat burmistrz Bartosz Romowicz.
Zawsze w portfelu ma jeszcze trzecią, ukraińską Kyivstar, z pakietem internetowym, bo w niektórych miejscach jest sieć ukraińska. – Wkładam ją do telefonu jak jadę na dłużej np. do Hoszowa. Za pół roku płacę 80 zł i mam nieograniczony internet ukraiński, wtedy mogę korzystać np. z WhatsAppa – mówi. Pakiet startowy kupił na Ukrainie, doładowuje przez internet. Na Allegro dużo jest takich ofert.
– Wszyscy tak robią? – pytam.
– Ci co pracują np. w Lasach Państwowych, właściciele firm, ci, którzy są mobilni, to często tak robią, że mają drugą kartę i Kyivstara z internetem. Wiemy, w których miejscowościach który operator ma zasięg, który nie, a w których nie ma żaden – odpowiada.
Wymienia miejscowości, które mają problemy: – Zawadka, Stańkowa, Hoszów, Barlinków, Leszczowate, Serednica, Wola Romanowa....
Przesyła nam dane z gminy, na których widać, gdzie i jaki jest sygnał komórkowy.
– Tu jest tak małe zaludnienie, że nikt nie jest zainteresowany pociągnięciem czegokolwiek. Rozmawialiśmy z wieloma dostawcami usług, ale oni liczą, że na przykład trzeba pociągnąć 7 km światłowodu, a jest 6 odbiorców i to się im nie opłaca. Ludzie się przyzwyczaili, ale technologia idzie do przodu, a oni nie mogą skorzystać z mObywatela, czy Internetowego Konta Pacjenta, bo przecież nie mają internetu. Bez niego nie mają też dostępu do portali internetowych, do bardziej obiektywnej informacji niż przekaz TVP – mówi burmistrz.
Nazywa rzeczy po imieniu: – To jest wykluczenie komunikacyjne, bo ludzie nie mają kontaktu ze światem.
W praktyce nie trzeba tego długo sprawdzać.
"Proszę poczekać, pójdę tam, gdzie jest zasięg"
Pierwszy telefon, drugi, trzeci....
Miejscowość Serednica. Wreszcie ktoś odbiera. – Zasięg? W ogóle nie ma – w telefonie słychać sympatyczny głos. Jakim cudem rozmawiamy? – Bo teraz nie jestem w Serednicy, tylko w Ustrzykach – śmieje się kobieta. – I tylko dlatego rozmawiamy, bo tam bardzo ciężko się dodzwonić. Są jakieś pojedyncze miejsca, gdzie będzie jedna kreska, ale będzie bardzo niewyraźnie słychać i bardzo przerywa.
Brelików. – U nas jest tylko Plus i Play, ale zasięg jest dobry. Internet też jest, ale na terenie gminy jest dużo miejscowości, gdzie nie ma światłowodu. Jest ciężko, bo nie można się tam dodzwonić. Ja mam zasięg, ale już dwa kilometry dalej, gdzie mieszka moja mama, w ogóle go nie ma. Musi biegać, żeby gdzieś na oknie telefon ustawić, szuka zasięgu koło garażu – opowiada mieszkanka.
W jej miejscowości nie ma sklepu, autobusów: – Nic nie mamy. Ja jestem przyzwyczajona, ale przyjezdni są w wielkim szoku, jak my tak możemy żyć bez niczego. Turyści przyjeżdżają z całej Polski. Telefony mają w różnych sieciach. Są zdziwieni, że XXI wiek, a my w ogóle zasięgu ich sieci nie mamy. Jak chcą mieć kontakt z rodziną, czy z pracą, jadą na Ustrzyki i łapią zasięg – mówi.
Ropienka. – Halo? Proszę poczekać, pójdę tam, gdzie jest zasięg, może nam nie przerwie – zaczyna, zanim powiem, o co chodzi, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich. Przerywa głos. Czekam.
– Z zasięgiem jest nieciekawie. To uciążliwe, bo telefony trzeba trzymać w jednym miejscu, a jak się poruszamy po miejscowości, to nie wszędzie jest zasięg i nie jest tak, że jesteśmy dostępni w każdym momencie. A jak jest zmiana pogody, to tym bardziej. Jedynie Plus jako tako działa, a inne sieci to zależy od miejsca. Albo jest zasięg, albo nie ma. Dużo osób ma telefony stacjonarne – opowiada po chwili Ewa Lemisz.
I nie tylko tu można znaleźć takie miejsca. Ostatnio pojawiły się doniesienia z granicy z Białorusią – że polskie służby też zderzyły się z brakiem zasięgu.
Zasięg podzielił wieś na pół
A oto Lipnica Wielka na Podhalu, ciągnie się przez 18 km. – Gmina powstała w latach 90. i była jedną z pierwszych w powiatach z siecią telefoniczną. Byliśmy wtedy bardzo nowocześni, cała gmina szybko miała dostęp do telefonów. A potem stało się tak, że w tym momencie nie mamy dostępu do zasięgu sieci komórkowej. W dobie elektroniki, przywiązania do telefonów, gdy każdy dzwoni, kiedy chce, u nas niestety tego nie ma – mówi wójt Mateusz Alojzy Lichosyt.
Zasięg podzielił wieś na pół.
– Połowa wsi ma możliwość korzystania tylko z jednego operatora sieci, jakim jest Plus. Jak przyjedzie ktoś z telefonem innego operatora to nie ma mowy, żeby złapał zasięg. Nawet nie ma o czym gadać. Druga część wsi nie ma żadnego dostępu do sieci komórkowej. Nie ma nic, kompletnie zero. Ok. 65 proc. naszej gminy nie ma stałego dostępu do jakiejkolwiek sieci komórkowej. Jeśli ktoś mieszka w jednej części wsi, a ma rodzinę w drugiej części, to nie ma mowy, żeby się z nią skontaktować – mówi.
To dotyczy ok. 3 tys. osób. Wielu mieszkańców ma telefony stacjonarne, ale te w dzisiejszym świecie nie pomogą w każdej sytuacji. Wyobraźmy sobie wypadek drogowy.
– Wtedy, jak w latach 80. i 90., trzeba biegać po domach i pytać, kto ma telefon stacjonarny – tłumaczy wójt. Czasami przebija mocniejszy nadajnik ze Słowacji i przez Słowację można się na przykład dodzwonić na 112.
Po zasięgu widać, jak rozwijają się dwie części wsi. – Tu gdzie nie ma zasięgu, dzieci na pewno częściej grają w piłkę, niż siedzą z telefonami. To zdecydowanie widać. Jeśli ktoś nie ma dostępu do internetu mobilnego, ciężko nawet pracować. Ja wiem, że ekonomicznie możemy być słabo opłacalni, ale z drugiej strony pretendujemy do tego, by za kilka lat być gminą turystyczną. A bez zasięgu będzie problem z turystami – mówi Mateusz Lichosyt.
W gminie próbowali interweniować, pisali do różnych operatorów. – Próbujemy z tym walczyć, szukamy zamiennych rozwiązań, ale nie udaje się przebić. Ten problem trwa tak długo, że raczej nikt nie wierzy już, że uda się go naprawić. Jako wójt czuję się bezradny. Chciałbym pomóc, chciałbym, żeby mieszkańcy mieli dostęp do sieci. Zwracają się z tym do mnie, bardzo proszą. Ale moja korespondencja i telefony w tej sprawie, choć życzliwe, nie mają większego znaczenia dla odbiorcy. Nie mam na to żadnego wpływu – mówi wójt.
Jako mieszkaniec czuje się ograniczony w codziennych kontaktach: – Mam wielu znajomych tam, gdzie nie ma zasięgu. Gdy potrzebuję się z nimi skontaktować, wiem, że trzeba czekać, ewentualnie do nich podjechać.
W oddalonych regionach brak łączności to szczególnie ogromny kłopot. Oto Komańcza na Podkarpaciu. To samo.
Komańcza: – Do sióstr się pani nie dodzwoni
– Mamy miejscowości, gdzie w ogóle nie ma zasięgu. Zwracaliśmy się z różnymi pismami i prośbami do sieci komórkowych o poprawienie sygnału. Raz – odnośnie tego, żeby poprawić bezpieczeństwo, czyli możliwość dodzwonienia się do jakichkolwiek służb ratowniczych. I dwa – przy zdalnym nauczaniu, bo to, co tu przeżyliśmy, a w szczególności część dzieci i rodziców, to był horror – opowiada Paweł Rysz, zastępca wójta gminy Komańcza.
Dodaje, że rząd ogłosił nowy program, przyznając granty na skup sprzętu dla dzieci, których rodzice lub dziadkowie pracowali w PGR-ach. – Wnioski przyjmowaliśmy do 22 października, zgłosiło się ok. 200 osób. Teraz trwa weryfikacja wniosków. Drżę, żeby znów nie było lockdownu i zdalnego nauczania – mówi zastępca wójta.
Gmina Komańcza jest jedną z biedniejszych na Podkarpaciu.
– Proszę sobie wyobrazić, że kogoś ugryzie żmija, czy mamy atak niedźwiedzia, co miało już miejsce na terenie gminy, czy zdarzenie bezpośrednio zagrażające życiu, i co wtedy? Trzeba jechać gdzieś, żeby złapać zasięg. Zdarza się, że mieszkańcy jeżdżą po okolicy. Każdy z nas już wie, w którym miejscu w każdej miejscowości jest zasięg. Są paradoksy, że tylko w tym i tym miejscu można rozmawiać. Na balkonie, gdzieś pod drzewem na polu. Mamy z tym problemy, a temat zasięgu często podnoszony jest przez mieszkańców na spotkaniach sołeckich – mówi.
Wymienia miejscowości, które odczuwają największe kłopoty: – Łupków, Czystogarb, Turzańsk, Dołżyca, Wisłok Wielki czy Maniów. Zasięg jest tylko m.in. w samej Komańczy i Rzepedzi. Ale w urzędzie też mamy często przerwy z internetem, mamy problemy z ePUAP-em. Dodatkowo mamy problem przy spisie powszechnym. Jak mamy to załatwić bez internetu? Mamy ludzi starszych, nie ma komunikacji.
Jakieś światełko w tunelu jest, bo trwa tu budowa światłowodu w ramach programu Polski Cyfrowej. Co prawda już prawie dwa lata, ale z nadzieją, że kiedyś się skończy. Miał być gotowy w ubiegłym roku.
– Ale proszę sobie wyobrazić, że również jest tu pewien problem, gdyż tak dziwnie go zaplanowano, że nie opracowano w planach przyłączenia do światłowodu np. Klasztoru Sióstr Nazaretanek, gdzie był internowany kardynał Stefan Wyszyński. Najważniejszy punkt turystyczny naszej gminy! Do klasztoru linia nie idzie. Do sióstr się pani nie dodzwoni. Bo jak siostra przełożona ma komórkę w pokoju X, to tam jest zasięg, a jak w pokoju Y, to nie ma – opowiada Paweł Rysz.
Jak chce się skontaktować z klasztorem, pisze smsa. Jak siostra odczyta, oddzwania. – Ale najczęściej musimy tam podjechać – mówi.
Czerwone kropki, czyli białe plamy na mapie
Miejscowości, które mają takie problemy, pewnie trudno zliczyć. Urząd Komunikacji Elektronicznej nie ma dokładnych danych, w ilu miejscach w Polsce jest problem z zasięgiem. Jak słyszymy, projekt, który to pokaże, dopiero jest w sferze planów.
Brak internetu widać za to na bardzo szczegółowych mapach dostępnych na stronie UKE, w stworzonym przez urząd "Atlasie szerokopasmowego dostępu do internetu". – Ciężko pokazać jedną mapę, bo to nie jest tak, że jest pięć dużych, białych plam w Polsce, to bardzo często są pojedyncze miejsca, np. leśniczówka, która wymaga wybudowania 2,5 km światłowodu. Trochę jak rodzynki w cieście. Jeśli jakieś miejsce do tej pory nie ma kablowego internetu, to z reguły są to jakieś przysiółki, obejmujące np. 5 domów – mówi naTemat Witold Tomaszewski, p.o. rzecznika UKE
Tzw. białe plamy zaznaczono na mapach kolorem czerwonym. Tu, przykładowo, gmina Ustrzyki Dolne:
Na granatowo – inwestycje POPC, czyli Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, który według zapowiedzi rządu do końca 2023 r. ma objąć dostępem do szybkiego internetu 23 mln gospodarstw domowych.
Cel programu jest jeden. To "wyeliminowanie terytorialnych różnic w dostępie do szybkiego internetu" i "zapewnienie powszechnego dostępu do szybkiego Internetu" – szczególnie na terenach słabo zaludnionych, z dala od dużych aglomeracji.
Dla mieszkańców obszarów, które nie zostały jeszcze podłączone do internetu, Centrum Projektów Polska Cyfrowa stworzyło specjalny poradnik. – Wyjaśniamy w nim, co może być tego przyczyną i proponujemy możliwe rozwiązania. Kierujemy go do wszystkich osób, które chciałyby się dowiedzieć – co zrobić, aby ich gospodarstwo domowe zostało podłączone do sieci światłowodowej – mówił Wojciech Szajnar, dyrektor CPPC.
Pandemia pokazała, jak sieć jest ważna
Póki co, problem jest. Na mapach nietrudno trafić na powiaty, gdzie widać dużo czerwonych plam. I wcale nie trzeba szukać gdzieś daleko od dużych miast.
To Osieck, gmina w powiecie otwockim na Mazowszu.
Tu w latach dwutysięcznych zrobiono sieć szerokopasmowego internetu, ale położono nie światłowód, tylko kable miedziane. A to oznacza, że jakość połączeń jest bardzo słaba. Dotyczy to 13 miejscowości, w sumie ok. 3700 osób.
– Pandemia pokazała, że jakość połączeń jest bardzo ważna. Mieszkańcy narzekali, zaczęliśmy szukać rozwiązań. Jesteśmy w projekcie POPC, ale on trwa już mnóstwo czasu, nie wiadomo, na jakim jest etapie i nic z tego nie ma. Ludzie wciąż nie są podłączeni do internetu. Dlatego zaczęłam rozmawiać z firmami komercyjnymi, które same budują światłowód. Jedna z nich, IT 24, zaczęła we wrześniu rozciągać kable. Jednak inwestycja dotyczy Osiecka. Na ten moment nikt nie daje mi odpowiedzi, co będzie z mniejszymi miejscowościami, w których mieszka np. 27 czy 80 osób. Nie mam odpowiedzi, czy w ich przypadku też zostanie położony kabel – mówi naTemat wójt gminy Karolina Zowczak.
Tam, gdzie jest zasięg, mieszkańcy korzystają z mobilnego internetu. Ci, którzy nie muszą mieć zdalnej pracy, korzystają ze słabego kabla, który jest dostępny.
Ale zasięgu nie ma w kilku miejscowościach: Czarnowiec, Natolin, Stare Kościeliska, Nowe Kościeliska i części Wójtowizny. – To gmina leśna i problem polega na tym, że takie wsie nie mają zasięgu. Mieszka tam ok. 500 osób. W razie czego działa numer 112. A tak to ludzie biegają po podwórku i szukają zasięgu – mówi wójt.
Nie dodzwoniłem się do strażaka, brak zasięgu
I teraz wyobraźmy sobie różne codzienne sytuacje, o których z perspektywy dużych miast nikt raczej nie myśli. Wszyscy przecież żyjemy w swoich bańkach. A są tacy, którzy poza Instagramem, grupami facebookowymi i Tik-Tokiem życia w ogóle nie widzą.
Zbigniew Zdziebko, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Ropience na Podkarpaciu, opowiada, że były takie sytuacje, gdy nie mógł wezwać strażaków. W miejscu, gdzie jest remiza, jest zasięg, jest łączność radiowa, ale miejscowość jest rozległa i nie wszędzie telefonia komórkowa dochodzi. A strażacy nie mają w domu radiotelefonu.
– Gdy jest pożar, czy wypadek, straż pożarna w Ustrzykach wysyła powiadomienie o zagrożeniu. Włącza się syrena, dostajemy sms. Ten, kto ma zasięg, odczytuje wiadomość i jedzie pod remizę. Ale były takie sytuacje, gdy syrena zawyła i nie miałem z kim wyjechać, bo brakowało ludzi. Próbowałem się dodzwonić do jednego i drugiego strażaka, ale, niestety, nie dodzwoniłem się, bo brak zasięgu. Może nie jest to nagminne, ale zdarzyło się, że nie wyjechaliśmy, bo nie było z kim – opowiada.
Jak teraz wytłumaczyć ludziom, dlaczego tak się dzieje? Ale tak prosto, kawa na ławę, żeby każdy, kto wszystko załatwia przez telefon i internet, zrozumiał, że są ludzie, którzy tak nie mogą?
Rzecznik UKE tłumaczy brak sieci i internetu
– Protesty lokalnej społeczności przed budową stacji bazowych. Przewlekłość postępowań głównie przed organami samorządowymi i administracyjnymi, co powoduje, że typowa długość budowy wieży pod stację bazową w Polsce to około 2 lat. To wynika m.in. z braku odpowiednich kadr. A zatem jeśli operator dziś podejmie decyzję, że chciałby gdzieś postawić bazę, bo w tym miejscu widzi potencjał, to stacja powstaje z reguły po około 2 latach – wyjaśnia rzecznik UKE Witold Tomaszewski.
Wszyscy, których takie wykluczenie dotyka, zdają sobie sprawę, gdzie leżą przyczyny. Mówią otwarcie, że nie wszyscy mieszkańcy zgadzają się na stawianie masztów na swojej ziemi, że są protesty, że nie wszystkim się to podoba. – Ludzie nie zawsze są za nowościami technologicznymi – przyznaje Ewa Lemisz.
Ale też mają świadomość, że jest ich za mało, by ktoś się nimi zainteresował.
– To jest za mała liczba osób. Każdy zdaje sobie sprawę, że dla każdej sieci komórkowej przeciętny Kowalski się nie liczy, tylko tych Kowalskich musi być ileś tysięcy, wtedy zaczynają się interesować, bo to dla nich biznes. A to, że zasięgu nie ma 20, czy 30 osób? Kto się dziś liczy z takimi miejscowościami? Tu wchodzą w grę duże miasta, duża liczba klientów, to jest priorytetem, a nie małe miejscowości – uważa Zbigniew Zdziebko.
Burmistrz Ustrzyk Dolnych: – Zamiast się skupiać na nie wiadomo jakich programach rządowych, niech rząd wspomoże przedsiębiorców prywatnych, żeby otrzymali dofinansowanie, żeby wybudowali stacje bazowe. Trzeba koniecznie zmienić przepisy ułatwiające ich budowę. Stacje blokowane są przez mieszkańców. Ostatnio w Bandrowie, gdzie też nie ma zasięgu, pięciu mieszkańców napisało odwołanie od decyzji lokalizacyjnej, bo 5G... Gdyby była specustawa, która to reguluje, nie byłoby takich sytuacji.
Czy coś się może zmienić
Witold Tomaszewski mówi o planach, które może ruszą w przyszłym roku. Wspomina o umowie inwestycyjnej z sieciami komórkowymi.
– Myślę, że w przyszłym roku będziemy ją wdrażać. Polega to na tym, że prezes UKE wskazuje miejsca, gdzie operator ma postawić zasięg. Jeszcze nie wiadomo na jakiej zasadzie będzie się to odbywało, ale już z operatorami rozmawiamy o tym w trybie roboczym. Może to będzie przetarg, na przykład wygra ten z operatorów, który zadeklaruje mniejsze pieniądze za postawienie bazy. Wtedy będzie musiał wpuścić na swój maszt konkurentów, ale za to może być zwolniony z określonej wielkości daniny publicznej. Ale znowu – mamy dwa lata postępowania, czyli gdyby to ruszyło w przyszłym roku, maszt stanąłby za 3 lata. W tym czasie można prawie skończyć liceum – zauważa.
Nasi rozmówcy z nadzieją reagują, że poruszamy ten temat. – Może akurat coś ruszy? Może ktoś popatrzy na to realnie? A nie, że się nie opłaca, bo jest za mało telefonów na tym terenie? – mówi Zbigniew Zdziebko.
Wójt Lipnicy Wielkiej: – Mam prośbę do operatorów. Niech odpowiadają na nasze pisma, niech coś zrobią, a nie tak jak do tej pory, że bardziej tylko przyjmują do wiadomości i na tym się kończy. Liczę na to, że to coś da.
Paweł Rysz z Komańczy: – Nie chcemy się nad nikim pastwić, ani szukać winnych. Ale chcemy pokazać, że są nadal gminy, które mają takie problemy. Zależy nam, żeby ten temat wybrzmiał. Chcielibyśmy wiedzieć, czy są możliwości pomocy ze strony urzędów centralnych? Czy może jest inny sposób?
Sieci komórkowe o braku zasięgu
Zapytaliśmy operatorów komórkowych o możliwość uzyskania danych na temat tego, gdzie w Polsce nie ma zasięgu ich sieci lub gdzie są z nim problemy. Gdzie jest największy problem i dlaczego? – zapytaliśmy.
T-Mobile nie odpisał. Play poinformował nas o rozwoju sieci. "Obecnie ponad 99 proc. Polaków i 98 proc. powierzchni kraju znajduje się w zasięgu infrastruktury własnej naszej sieci. W zasięgu LTE Play znajduje się 2822 miejscowości, w tym 401 miast. Z kolei do końca lipca 2021 r. operator uruchomił 2576 nadajników działających w technologii 5G, obejmując zasięgiem ponad 700 miejscowości i 35 proc. populacji kraju. Do końca tego roku Play będzie mieć łącznie 9 700 stacji" – napisał Martin Stysiak, ekspert ds. public affairs.
Odesłał nas też do szczegółowej mapy zasięgu sieci Play, która dostępna jest na stronie internetowej.
W Plusie podobnie. "Naszym celem jest zapewnienie jak najlepszego pokrycia populacji naszego kraju siecią komórkową i możliwość świadczenia usług wysokiej jakości jak największej liczbie użytkowników. W tym celu cały czas rozbudowujemy naszą sieć i wdrażamy najnowsze technologie, które będą najlepiej spełniały oczekiwania klientów" – odpisał Arkadiusz Majewski z Działu Komunikacji Korporacyjnej.
O dostępności sieci radiowej napisał:
Również on odesłał nas do mapy z aktualnym zasięgiem sieci Plus, która jest dostępna tutaj.
Jakie plany? Pytamy w PiS
– Z dużą nadzieją patrzymy na to, że w nowej perspektywie finansowej skutecznie zawalczymy z takim wykluczeniem. Są plany i projekty, żeby całą Polskę objąć 5G, by była dostępna w każdym najmniejszym, najodleglejszym, miejscu – mówi naTemat Tadeusz Chrzan, poseł PiS z Podkarpacia.
Dodaje, że nie wiąże się to z dużym wysiłkiem: – Nie trzeba będzie budować całych nowych masztów, tylko uzupełnić około 170 z nich. To pozwoli nam pokryć całą Polskę 5G. Do tego przymierzają się m.in spółki skarbu państwa, które będą chciały to robić. Z nadzieją patrzymy na to, że za 2-3 lata na wykluczenie telekomunikacyjne będziemy patrzeć jak na historię. Tym bardziej, że pandemia pokazała, że sieć jest bardzo potrzebna.
Zapewniliśmy dzieciom mobilny internet, komputery oraz laptopy, i okazało się, że gdzieś nie ma zasięgu, gdzieś nie działa internet. Otworzyliśmy w specjalnym trybie biblioteki, zdarzały się przypadki, że dowoziliśmy dzieci do urzędu, aby mogły skorzystać z internetu. Rodzice stawali na głowach, bo był problem z wysłaniem zdjęcia zadania domowego, czy prowadzeniem nauki zdalnej. Wysyłali wiadomości, zadanie domowe, jak byli w sklepie, czy u lekarza.
Paweł Rysz
Problemem jest również rozwój turystyki. Nie oszukujmy się. Dziś musi być internet w miejscach odpoczynku agroturystyce, niekoniecznie telewizor, bo ludzie odchodzą od telewizji. Również rezerwacje są robione przez internet, kontakt jest przez internet. Na przykład mamy stadninę koni w Łupkowie, na końcu świata, gdzie przyjeżdżają turnusy dzieci. Przez brak zasięgu i internetu nawet rodzice mają problem, żeby się z nimi skontaktować/
Witold Tomaszewski
Kolejna rzecz to niestety, padamy trochę ofiarą tego, że mamy drugie albo trzecie od końca najtańsze usługi telekomunikacyjne w Europie. Mamy tanio, w związku z tym operatorzy skupiają się z inwestycjami przede wszystkim na terenach z większą liczbą ludności, gdzie bardziej im się opłaca. Jest wiele rzeczy problematycznych w tym procesie inwestycyjnym, ale nie wynika to ze złej woli.
Martin Stysiak
ekspert ds. Public Affairs, Play
Jako operator podajemy miejscowości, w których jest zasięg, a nie go nie ma. W Polsce wciąż są miejsca, w których brakuje zasięgu i dotyczy to wszystkich regionów. Na podstawie specjalnych narzędzi planistycznych analizowane są poszczególne obszary kraju i w tych miejscach planowane są nasze nowe inwestycje związane z rozbudową sieci mobilnej, tak aby zapewnić wszystkim mieszkańcom Polski wysokiej jakości usługi.
Arkadiusz Majewski
"Ma ona swoja specyfikę, a zjawisk ją ograniczających może być bardzo wiele. Siła sygnału może być chociażby związana z ukształtowaniem terenu, typem jego zabudowy, odległością od anteny, dostępnymi zasobami na stacji bazowej, problemami ze sprzętem użytkownika, a nawet warunkami atmosferycznymi. W przypadkach kłopotów z zasięgiem, mieszkańcy terenów, na których jest on niewystarczający zawsze mogą się zgłosić z takim problemem zarówno do operatora, ale także do Urzędu Komunikacji Elektronicznej.