Fot. materiały prasowe / GW Foksal

Jedna książka wystarczyła mu, by podbić świat. Jego "Pacjentką" zainteresował się sam Brad Pitt, którego firma wykupiła prawa do ekranizacji książki, dlatego druga powieść Alexa Michaelidesa jest jedną z najbardziej oczekiwanych książek tego roku. "Boginie" – bo o nich mowa – to thriller psychologiczny z oszałamiającym zakończeniem, które dorównuje słynnej thrillerowej poprzedniczce. I to z nawiązką.

REKLAMA
"Wszyscy skrywamy tajemnice, nawet przed sobą" – tak brzmi zapowiedź "Bogiń". O tym, co oznacza to intrygujące motto, z przerażeniem przekonujemy się dopiero w wielkim finale. Czyli po kilku godzinach lektury albo nieprzespanej nocy, bo kiedy trzymające w napięciu "Boginie" zacznie się czytać, za nic nie chce się od nich oderwać.

Mroczna tajemnica w uniwersyteckich murach

Marianę Andros, główną bohaterkę książki, poznajemy w domowym zaciszu w Londynie. Nie jest to dla niej komfortowa przestrzeń – wszystko kojarzy jej się z tragicznie zmarłym mężem Sebastianem, w dodatku to tutaj odbywają się sesje terapeutyczne, które kobieta prowadzi dla swoich pacjentów. Po jednej z nich do Mariany dzwoni siostrzenica, Zoe. Rodzice dziewczyny zginęli w wypadku samochodowym, kiedy Zoe miała kilka lat. Opiekę nad dzieckiem przejęli wtedy Mariana i jej mąż Sebastian. Pod okiem zastępczych rodziców Zoe pokonała depresję, skończyła szkołę i dostała się na wymarzone studia na Uniwersytecie Cambridge. Właśnie stamtąd w październikowy wieczór wybrała numer Mariany i opowiedziała jej o strasznej zbrodni, do której doszło na terenie uczelni. Terapeutka decyduje się odwiedzić siostrzenicę. Jeszcze nie wie, że odtąd każdy jej ruch będzie kontrolowany nie tylko przez nią samą.

Zabawa w kotka i myszkę

Wysyłając główną bohaterkę w miejsce niegdyś dobrze jej znane, Michaelides po mistrzowsku łączy przeszłość Mariany z nowymi bohaterami. Akcja książki robi się coraz bardziej wciągająca, a kobieta, która wydaje się nie mieć niczego wspólnego z okrutnym morderstwem, zaczyna angażować się w nie coraz bardziej. Ba, zwiedziona sugestiami siostrzenicy, sama typuje mordercę. Jej zdaniem za poćwiartowaniem ciała Tary, przyjaciółki Zoe, stoi charyzmatyczny, przystojny i niezwykle przebiegły wykładowca Cambridge, Edward Fosca. By udowodnić jego winę, Mariana stara się zaskarbić sympatię grupy studentek zwanych "Boginiami". Tytułowe Boginie to zaślepione wdziękiem i wiedzą profesora dziewczyny, które uparcie milczą i potwierdzają jak w mantrze jego alibi. Fosca nie mógł zabić, bo kiedy doszło do morderstwa prowadził przecież wtedy jedno z ich kameralnych spotkań… I tu zaczyna się jazda bez trzymanki.
Pewny siebie Michaelides zwodzi czytelników tak, jak chce i sprawia, że przestajemy ufać głównej bohaterce. Rozdział później jest nam z tego powodu głupio, bo dowody ewidentnie wskazują na winę wykładowcy. Autor misternie dezorientuje i broni mrocznej tajemnicy, czym sprawia, że – tak jak bestsellerowej "Pacjentki" – "Bogiń" nie da się w połowie odłożyć na półkę.
logo
Fot. materiały prasowe / GW Foksal

Fani "Pacjentki" pokochają "Boginie"

Debiut Michaelidesa stał się światowym superbestsellerem i jest nim do dziś. Jak po takim sukcesie sprostać oczekiwaniom czytelników i zaprezentować im drugą powieść? Riley Sager z Parade Magazine powiedział krótko: – Fani "Pacjentki" pokochają "Boginie". Ci, którzy już je przeczytali, z pewnością się z nim zgodzą. "Co robisz po stworzeniu jednego z największych thrillerów ostatniej dekady? Piszesz coś jeszcze lepszego" – przeczytać można o "Boginiach" w zagranicznych mediach.
"Boginie" to znakomity thriller urzekający swoją mroczną i do końca pełną tajemnic fabułą – splatającą grecką mitologię, morderstwa i doprowadzającą do ostateczności obsesję. A zakończenie? Równać się mu może tylko finał mistrzowskiej poprzedniczki. Gratulacje, panie Michaelides.