
To zawsze bardzo zależy od sytuacji danego człowieka. U mnie, na szczęście, koszty społeczne czy psychiczne nie były dosyć wysokie. Pod tym względem w miarę bezpiecznie to przeszedłem. Ponoszę większe koszty finansowe.
Już w dzieciństwie nie pasowało mi to, jak postrzegana była moja płeć. W przedszkolu nienawidziłem, kiedy na przykład na Mikołajki dawano mi lalki. Nie znosiłem ich. Wolałem autka, dinozaury. Lalki niszczyłem. Mściłem się na lalce, bo nie chciałem się nią bawić. Z tyłu głowy miałem przekonanie, że jestem chłopcem, mimo że społeczeństwo cały czas wrzucało mnie do worka z dziewczynkami.
W liceum zacząłem coraz bardziej odchodzić od Kościoła. Przeszedłem jeszcze bierzmowanie. Dwa razy byłem świadkiem do bierzmowania i to dziewczyn, które były moimi sympatiami. A już pod koniec liceum zacząłem dostrzegać silną hipokryzję Kościoła.
Zacząłem czytać, co się w takiej sytuacji robi. Do jakich specjalistów się udać, co trzeba zrobić, żeby zacząć. Powoli zmieniałem zaimki. To trudne, bo chce się ich używać, ale trzeba nabrać gotowości językowej.
Wszystko załatwiałem prywatnie. Można to zrobić na NFZ, ale wtedy czekanie na podanie hormonów może wydłużyć się nawet do dwóch lat. Nie chciałem tyle czekać. Po pół roku dostałem hormony.
Pierwsza dowiedziała się moja dziewczyna. Potem najbliżsi przyjaciele. Tuż przed podaniem hormonów, kiedy pojechałem na święta do rodziny, wyoutowałem się tacie. Przyjął to na spokojnie, nie był nastawiony negatywnie, ale widać było, że go to gryzło. Miał lekkie wyrzuty wobec siebie, że to jego wina, że taki jestem. Musiał to przetrawić. Jestem wdzięczny, że tata tak do tego podszedł.
Przed podaniem hormonów. To kwestia, która dla niektórych osób transpłciowych, jest trudna. Nie wszyscy potrafią zdecydować się na jakieś imię. Któregoś dnia po prostu siadłem, włączyłem listę imion na internecie. Znalazłem imię Aaron i stwierdziłem – czemu nie? Najbardziej do mnie przemówiło. Nie próbowałem później już żadnego innego imienia. Najbliżsi się trochę dziwili temu wyborowi. Teraz, dwa lata od podania hormonów, wiele osób nie pamięta mojego starego imienia, tzw. deadname.
Stosowanie starego imienia przez osoby, które nie akceptują osoby transpłciowej, jest sygnałem, że ktoś nie szanuje tego, kim dana osoba jest. Niektórzy na początku się mylą, kiedy na przykład znały osoby pod innym imieniem. Widać jednak różnicę pomiędzy tymi, którzy celowo nie stosują nowego imienia, a pomiędzy tymi, którym się to zwyczajnie myli. W tym drugim przypadku dla osoby transpłciowej nie jest to wielka przykrość, bo widać, że ktoś się stara.
Miałeś sytuacje, kiedy ktoś celowo używał twojego starego imienia?
W pierwszej pracy. Miałem opinię psychologiczną, byłem umówiony z endokrynologiem. Postanowiłem, że skoro jestem o krok od hormonów, mogę się wyoutować. Część osób w pracy starała się stosować nowe imię, a część miała to gdzieś. Na czele z szefem, który stwierdził, że skoro mam w papierach imię żeńskie, to będą do mnie tak mówili. Uznałem, że nie ma co się szarpać i zmieniłem pracę.
Dla większości osób jest trudno, bo to druga burza hormonalna. Bałem się tego, że będę się zachowywał jak nastolatek. Nie poczułem jednak pod tym względem dużej zmiany. Zauważyłem pozytywne skutki testosteronu. Byłem osobą płaczliwą. Kiedy się zestresowałem czy czułem bezsilność, to płakałem. Testosteron przyniósł mi większe opanowanie.
Pierwszy krok to po prostu mastektomia, czyli wycięcie gruczołów piersiowych. Przez to udało mi się przejść rok temu we wrześniu. Byłem wtedy już rok na hormonach. Na miejsce operacji wybrałem Wrocław ze względów finansowych. W Warszawie kosztowało to wtedy 20 tysięcy złotych, a we Wrocławiu 7 tysięcy.
Drugi krok to wycięcie narządów płciowych. Ta operacja może mieć miejsce dopiero po zmianie danych. Tutaj można wykonać ją na NFZ.
Tzw. trójki na NFZ wykonać nie można. To operacja ukształtowania penisa i jąder. Różne są techniki operacji. Jest np. metoidioplastyka, kiedy z przerośniętej, w wyniku podawania testosteronu, łechtaczki, formuje się małego penisa, a z warg sromowych tworzy się mosznę, gdzie daje się implanty jąder.
Przy tej operacji nerwy są ze sobą łączone. Kiedy już obrzęk pooperacyjny schodzi, powraca czucie. Po roku wszystko jest wygojone i wtedy stosunek jest możliwy. W zależności od tego, jakiej techniki się użyje, aktywność penisa jest inna.
Moja mama nie żyje, więc pozywam swojego tatę. To dziwne uczucie. Większość rozpraw jest oczywiście na korzyść osoby transpłciowej. Nie ma innej opcji, jeśli ma się "papiery" od lekarzy.
Uświadomiłem go, że taka rozprawa będzie i z czym się wiąże. Powiedział: będzie to będzie. Przyjął to po prostu do wiadomości.
To prawda. Jest dużo osób ze społeczności LGBT, które muszą uciekać z domu. Myślę, że gdyby moja mama żyła i podjąłbym tę decyzję, mieszkając z nią, moja historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Czuję, że miałbym sporo nieprzyjemności. Wiele osób transpłciowych musi z rodzicami walczyć, bo starają się rozprawy utrudnić. Wtedy te potrafią ciągnąć się latami.
Co prawda mam jeszcze trochę czasu, ale już z tyłu głowy mam lęk, jak ja, do cholery, zdołam uzbierać na operację tzw. trójkę. To dla mnie największe wyzwanie.
Tak. Mam dobrą pracę, w której jestem akceptowany. W tym roku będę pisał magisterkę z psychologii. Wybrałem seksuologię jako specjalizację, by móc wspierać m.in. osoby transpłciowe. Mam perspektywę, że po studiach szybko zacznę pracę. Prywatnie też jestem szczęśliwy. I w końcu jestem tym, kim miałem być.