– Spoglądamy na trybuny i kibiców, są z nami od Krakowa, byli też w Gdańsku. Chcemy dać im więcej radości i przyjemności z tego, że przychodzą na mecze. Mam nadzieję, że to się nam uda. Trzeba wyjść na parkiet i zapieprzać – przyznał przed meczem o trzecie miejsce mistrzostw Europy z Serbią Fabian Drzyzga. Początek spotkania o godzinie 17:30.
Jak może pan podsumować przegrany półfinał ME ze Słowenią?
Przegraliśmy ten mecz dwoma akcjami. Dwoma akcjami w dwóch setach. Proszę nie odbierać tego negatywnie czy jako złośliwości, ale przegraliśmy z nimi te cztery piłki w meczu. One mogły zdecydować o tym, czy będzie 2:0 lub nawet 3:1 dla nas. I tyle. Co tu można powiedzieć, nic mądrego chyba nie wymyślę. Przegraliśmy nie dlatego, że nas Słoweńcy zlali, czy dlatego, że nie mieliśmy nic do powiedzenia. Przegraliśmy na zapałki, taki był cały ten mecz.
Wielu komentatorów przed meczem mówiło, że tym razem Słowenię ogracie z marszu...
Ja uważam, że poziom europejskiej siatkówki jest bardzo wyrównany. Słowenia to nie jest kopciuszek, czy drużyna której nie powinno być w finale mistrzostw Europy po raz drugi z rzędu. Jeśli ktoś tak uważa, to znaczy że interesuje się siatkówką bardzo krótko. To są zawodnicy, którzy grają kupę lat razem, grają na wysokim poziomie w klubach i reprezentacji.
Ja nie traktuję ich jako kopciuszka, to są bardzo dobrzy zawodnicy. To my bierzemy ten turniej z marszu, Słowenia przygotowywała się specjalnie do niego. Nie tłumaczę się, że dlatego przegraliśmy, ale dzieliły nas tylko cztery piłki. Może jeden inny atak, inna wystawa czy przyjęcie. Przegraliśmy w sposób, który czasem ciężko jest wytłumaczyć.
Nie brakowało walki, nerwów i spięć pod siatką. Daliście z siebie wszystko, ale rywale byli jednak lepsi.
To był ciężki mecz, walka na przewagi. Na pewno mogliśmy trochę więcej dołożyć do lepszego przyjęcia, czy lepszej wystawy. Może lepszego ataku? Ale tak naprawdę na to, co dzieje się na boisku, wpływ może mieć wszystko. Jeśli bym wiedział, co zmienić, to bym to powiedział w szatni, a później wam dziennikarzom. Ale tak nie jest. Nie wiem, czy dopadły nas problemy fizyczne
To nie koniec turnieju, przed wami jeszcze pojedynek o brązowy medal.
Zostało nam teraz wyjść i dać z wątroby. Nic innego nam nie zostało, jeden mecz do końca sezonu. On był inny niż wszystkie, byliśmy najpierw zamknięci w bańce, a później graliśmy igrzyska, a po nich od razu mistrzostwa Europy. Sezon był długi, głowa pewnie będzie po nim zmęczona, ale na pewno lepiej zakończyć rywalizację z delikatnym uśmiechem na twarzy i medalem, niż na czwartym miejscu.
Dwa lata temu udało się wam wrócić do gry po porażce w półfinale i o brąz zagraliście świetnie.
Mecz o trzecie miejsce chcemy wyrzucić z głowy. Dwa lata temu mieliśmy jeden dzień więcej, by przygotować się do walki o brązowy medal. Ale tym razem też kończymy wcześniej, może to zadziała na naszą korzyść. Czasem nie potrzeba głębokiej analizy, czy szukania dziury w całym. Zagramy ten mecz z marszu, trzeba wyjść na parkiet i zapieprzać. Podnieść ten medal. Nie wyobrażam sobie, że przy takiej publiczności możemy ten turniej skończyć na czwartym miejscu. Dostaliśmy wielkie wsparcie, chcemy podziękować za to kibicom.
Właśnie, kibice wspierają was niezależnie od okoliczności, są bohaterem tych mistrzostw.
Ten sezon nie jest najwybitniejszy, ale drugi medal w tym sezonie - nieważne jakiej rangi - to byłoby coś cennego. Uważam, że dla polskiej siatkówki każdy medal to sukces. Poza tym zawsze lepiej jest wygrać, niż przegrać. Spoglądamy na trybuny i kibiców, są z nami od Krakowa, byli też w Gdańsku. Chcemy dać im więcej radości i przyjemności z tego, że przychodzą na mecze. Mam nadzieję, że to się nam uda.