
Wykluczenie komunikacyjne to problem, który w Polsce dotyka kilku, a nawet kilkunastu milionów osób. Kiedy transportu publicznego brakuje lub gdy jest źle zorganizowany, wizyta u lekarza, który przyjmuje w miejscowości oddalonej "tylko" np. o 25 km, staje się wyprawą.
Dwa autobusy
– Żeby dojechać do miasta, trzeba wynająć samochód. Najczęściej płaci się za to około 40-50 zł. Ktoś musi poświęcić swój prywatny czas, żeby zawieźć cię do lekarza – mówi mieszkanka Grądek.Autobusy kiedyś były, ale je pozabierali. Zostawiali tylko te, które mogły zawieźć dzieci do szkoły. Teraz z trzech linii które zostały, a które jeżdżą w naszym kierunku, zlikwidowano dwie i dołączone je do tej trzeciej.
Młodzież jedzie do szkoły pół godziny dłużej, bo jeden autobus musi zajechać tam, gdzie jeździły zlikwidowane linie. Potrafią jeszcze puścić busa, zamiast dużego autobusu i wtedy ciśnie się w nim młodzież z 5, 6 miejscowości. 17-osobowy bus jest załadowany po same drzwi.
Ostatni pociąg odjeżdża o 15:50
Wykluczenie komunikacyjne nie jest w Polsce problemem marginalnym. Według szacunków sprzed kilku lat – badania przeprowadził Klub Jagielloński – dotyka on 13,8 miliona Polek i Polaków.Pamiętajmy o tym, że nie każdy ma auto, więc musi posiłkować się wsparciem sąsiedzkim. Musi myśleć o tym, jak ten dojazd sobie zorganizować. Takie głosy docierały do mnie w kontekście prowadzonej akcji szczepień, w której teoretycznie były dowozy dla osób starszych do punktów szczepień, ale praktyka pokazywała, że w rzeczywistości wyglądało to dosyć absurdalnie. Podam przykład: podjeżdżał autobus, ale okazywało że i tak nikt z tego auta, żaden kierowca, nie pomoże osobie starszej zejść z pierwszego piętra.
To też powodowało pewne wykluczenie, pewne dodatkowe kłopoty, utrudnienie w normalnym funkcjonowaniu. Okazało się, że wyprawa na szczepienie, czy na jakieś badania kontrolne, naprawdę staję się wyprawą.
Więc to nie jest tylko tak, że po prostu w ogóle nie ma samego środka transportu. Często nawet jeżeli jest, to nie jest dostosowany do przewozu osób z niepełnosprawnościami, osób z jakimiś ograniczeniami ruchowymi, czy po prostu osób starszych, które też mają problemy z poruszaniem się.
Zakupy noszą na plecach
Obidza – wieś w Polsce, położona w województwie małopolskim, w powiecie nowosądeckim, w gminie Łącko. Z niektórych części miejscowości, tych położonych wyżej, ludzie wynieśli się już dawno. Jednym z powodów była także odległość od centrum, którą nie tak łatwo pokonać. Od urodzenia mieszka tu Monika.Byłoby bardzo miło, gdyby zrobili nam drogi do domostw, choćby nawet za unijne środki, ale te przepisy chyba takie są, że wszystko inne mogą, ale na te wsie w górach, gdzie można by coś rozwijać, żeby było lepiej, żeby je wzmacniać, to niestety jest jakoś mało pieniędzy.
Moglibyśmy prowadzić agroturystyczne gospodarstwa, robić różne warsztaty... Tylko dojazd jest niemożliwy. Do nas ludzie mogą dotrzeć tylko samochodem terenowym lub ewentualnie na nogach.
To się musi jakoś kalkulować
W Obidzy mieszka także Jacek. Ta historia różni się jednak od poprzedniej tym, że mężczyzna przeniósł się w góry z Warszawy 9 lat temu. To była świadoma i przemyślana decyzja.Z komunikacji publicznej korzysta wyłącznie młodzież dojeżdżająca do szkół. Dorośli do pracy, czy nawet uczniowie starszych klas do szkoły średniej dostają się autami. Choćby nie wiem, ile tych autobusów było, to i tak będzie całkiem duża grupa tych, których stać na korzystanie z samochodu i którzy samochody wolą.
Jest jak jest
Ze wspomnianego już wcześniej raportu Klubu Jagiellońskiego wynika także, że w latach 1993-2016 przewoźnicy autobusowi ograniczyli ofertę transportu poza miastami o 50 proc., stracono w ten sposób 75 proc. klientów. Dziś do wielu miejscowości dojeżdża tylko autobus, który zabiera dzieci i młodzież do szkoły. Co oznacza, że w czasie zajęć online nie dojeżdżał tam żaden środek transportu.Im bardziej spadają dochody organizatorów i przewoźników, tym mocniej trzeba starać się poprawić ofertę dla pasażera. W wielu przypadkach wystarczą do tego środki organizacyjne, takie jak koordynacja rozkładów jazdy.
(...) Należy też rozwijać wspólne rozwiązania taryfowe i wspólne wyszukiwarki połączeń oraz planery podróży Czytaj więcej
U nas wójt zrobił coś takiego
W Polsce nie brakuje jednak także i takich miejsc, w których działają samorządowcy nie tylko świadomi istnienia tzw. białych plam komunikacyjnych, ale i chcący radzić sobie z tym wyzwaniem.Skutki pandemii
– Mam poczucie że funkcjonuje taki stereotyp, że ktoś, komu się w życiu nie udało, jedzie autobusem na spotkanie – mówi posłanka Lewicy. Rzeczywiście nie ma co ukrywać, że wizerunek transportu publicznego w Polsce nie jest najlepszy. Pandemia tę niechęć do zbiorowych podróży tylko pogłębiła.Imiona niektórych bohaterów tekstu zostały zmienione.
