“Dobra, to ty się obraź na antenie, a potem idziemy na wódkę”. Co z wiarygodnością Mazurka?
Żaneta Gotowalska
22 września 2021, 16:29·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 września 2021, 16:29
Jak teraz zareagujecie, kiedy któryś z polityków z oburzeniem wyjdzie z dziennikarskiego studia, rzucając mikroportem? Obawiam się, że wielu uwierzy w to, że rzeczywistość wygląda jak na memie, który krąży od kilku dni. Tym, na którym dziennikarz mówi do polityka: dobra, to ty się obraź na antenie, a potem idziemy na wódkę.
Reklama.
Kojarzycie sytuację, kiedy jeden sędzia gdzieś kiedyś ukradł batonik czy inny kawałek kiełbasy, a od tej chwili całe środowisko cierpi, no bo przecież jak jeden ma coś na sumieniu, to i reszta tak ma?
Tak czuję się od paru dni, kiedy to na światło dzienne wyszły dwie sytuacje – jedna z Krzysztofem Skórzyńskim, druga z Robertem Mazurkiem.
Ten pierwszy, mimo wcześniejszych zapewnień, że tak nie było, najprawdopodobniej jednak korespondował z ministrem Michałem Dworczykiem. Ten drugi świętował swoje urodziny z politykami.
Robert Mazurek spędził ważny dla siebie dzień z politykami, z którymi na co dzień toczy boje na antenie radia. Takimi jak Marek Suski, który wielokrotnie był pod gradem pytań dziennikarza czy minister Piotr Gliński, który kiedyś nawet wyszedł teatralnie ze studia, podczas rozmowy z dziennikarzem prowadzącym program w RMF FM.
Nie będziemy oceniać tego, kogo Robert Mazurek zaprasza na swoje urodziny. Jest to jego prywatna sprawa - mówił Tadeusz Sołtys, dyrektor programowy RMF FM.
Wiele osób żartowało z tego, kto znalazł się na urodzinach Mazurka, mówiąc, że nawet, gdyby im dopłacono, nie chcieliby spędzać wolnego czasu z politykiem pokroju Marka Suskiego. Inni mówili, że zarówno Krzysztof Skórzyński jak i Robert Mazurek stracili tymi sytuacjami na swojej dziennikarskiej wiarygodności. Dodawali, że to rzutuje na całe środowisko.
Chciałabym delikatnie zaznaczyć, że różnego rodzaju przywary poszczególnych osób z danego środowiska nie są równoznaczne z tym, że wszyscy jego przedstawiciele tacy są. To ważne, żeby takie sytuacje nie rzutowały niesprawiedliwie na wszystkich. I to moment, kiedy warto podkreślić, że dziennikarze to nie tylko ci na świeczniku, nie tylko te największe gwiazdy, ale to także ci, którzy po prostu skupiają się na pracy, bez świateł reflektorów.
Inni sugerowali, że skoro na urodzinach pojawił się m.in. Borys Budka, który na co dzień włącza się w walkę z PiS, trudno wierzyć w to, że będzie ona skuteczna, skoro wieczorami spędza z nimi czas zupełnie prywatnie. Szczególnie, że wśród polityków związanych ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości znalazł się też Łukasz Szumowski, wobec którego – w związku z licznymi pandemicznymi zaniedbaniami – wytoczono najcięższe działa.
W tym wszystkim umyka nam, mam wrażenie, coś bardzo ważnego. Ale zanim – cofnijmy się do roku 2011 lub 2012. Wtedy, jako początkująca dziennikarka, poszłam po raz pierwszy do Sejmu. Umówiłam się na wywiad w knajpie sejmowej, gdzie natknęłam się na dwóch polityków z przeciwnych obozów – jednego z PO, drugiego z PiS. Ci sami panowie, których chwilę wcześniej widziałam w tv, gdzie skakali sobie do gardeł, poklepywali się po plecach. Wtedy, te 9 czy 10 lat temu, byłam bardzo zdziwiona. Dziś ta szopka nie dziwi mnie ani trochę. Za to żenuje do granic.
I na koniec krótkie pytanie: jak teraz zareagujecie, kiedy któryś z polityków z oburzeniem wyjdzie z dziennikarskiego studia, rzucając mikroportem? Obawiam się, że wielu uwierzy w to, że rzeczywistość wygląda jak na memie, który krąży od kilku dni. Tym, na którym dziennikarz mówi do polityka (parafrazując): dobra, to ty się obraź na antenie, a potem idziemy na wódkę.