Kobiety bez koleżanek. Jest ich coraz więcej
Kobiety bez koleżanek. Jest ich coraz więcej Pawel szvmanski/Unsplash
Reklama.
"Hej, dziewczyny, nie mam koleżanek, jestem po 30. Jak w tym wieku znaleźć przyjaciółkę? Chcę po prostu napić się winka, wyjść na spacer, pogadać".
"Patrzę na serial, a tam roześmiana grupka kobiet. Znajoma wrzuca zdjęcie z hasztagami #najlepsze #bestfriends, a ja jej zazdroszczę, bo nie mam z kim wyjechać na babski weekend".
"Dziewczyny mnie nie lubiły, odkąd pamiętam. Już w szkole byłam odrzucana. Miałam jednego przyjaciela. Na studiach to samo – grupa żeńska od razu mnie od siebie odcięła. One już po kilku dniach umawiały się na piwo, a ja nie byłam zapraszana. Mam męża i dziecko, ale brakuje mi przyjaciółki. Jak ją znaleźć?!".
Sparafrazowałam kilka wpisów z kobiecych grup. Pod każdym setki komentarzy: ze słowami wsparcia, propozycją spotkania, poradami. Ale zdarzają się też oskarżenia: może to z tobą jest coś nie tak? Bez wątpienia da się zauważyć, że i na tej płaszczyźnie stajemy się coraz bardziej otwarte i przyznajemy, że inne kobiety nas odrzuciły lub same zaniedbałyśmy te relacje, nie mamy grupki przyjaciółek od serca, a bardzo byśmy chciały i po prostu brakuje nam "wyjść z dziewczynami", nawet jak w naszym związku z facetem układa się wyśmienicie. Kim są dziewczyny bez koleżanek?
Czytaj także:

Żaneta, 33 lata

– To nie jest tak, że "nigdy nie miałam koleżanek". Miałam i chyba dlatego trudniej mi pogodzić się z tym, że teraz ich nie mam – zaczyna Żaneta. Obecnie mieszka we Wrocławiu, wychowała się w niewielkiej miejscowości w centralnej Polsce.
– Na studiach mieliśmy grupę mieszaną, ale były trzy dziewczyny, które nazywałam przyjaciółkami. W tamtym okresie nawet próbowałyśmy być takie "serialowe" – śmieje się – wiesz, wieczór w pidżamach, winko i obgadywanie ludzi z roku. Trochę to było chyba wymuszone, bo życie zweryfikowało tę "wielką przyjaźń" – mówi.
logo
Elia Pellegrini/Unsplash
Żaneta nie chce wdawać się w szczegóły. Dodaje jedynie tajemniczo, że poszło o "babską zazdrość". Przestała należeć do swojej paczki. Potem poznała Tomka, zamieszkali razem, ślub, dziecko.
– Wszystko potoczyło się szybko, bardzo się zakochałam i nie przeszkadzało mi, że nie mam koleżanek. Z Tomkiem robiłam wszystko i bardzo mi to odpowiadało, ale emocje opadły. On leciał z kumplami na piwo lub mecz. Nie byłam zaproszona, bo to "męskie wyjście". I tak raz, piąty, dziesiąty. Dawał mi buziaka, życzył miłego wieczoru, mówił "umów się z jakąś koleżanką, zabawcie się" – opowiada Żaneta.
logo
Pytam, czy wtedy poczuła, że w jej życiu brakuje kobiet. Odpowiada, że chyba już wcześniej nie czuła się komfortowo, ale dopiero, gdy partner zaczął mocniej dzielić ich życie na "moje, twoje i nasze", dotarło do niej, że tęskni za wyskoczeniem na kawę z koleżanką.
– Teraz jest tak, że kobiety, ich siła, energia i siostrzeństwo są wszędzie. Kampanie reklamowe, instagramy, artykuły, warsztaty. Baby, wszędzie baby – śmieje się Żaneta i precyzuje, że nie ma nic przeciwko temu, jednak to sprawiło, że zaczęła więcej myśleć o relacji z samą sobą i innymi kobietami.
– Ile ja się o tym naczytałam! Jakie to ważne, wiesz, że kobiece relacje, ile dają, ile można z nich czerpać. Wtedy dopiero poczułam, jakby ktoś mnie kopnął w kolano. Podjęłam próbę znalezienia koleżanek, chociaż brzmi to żałośnie, to tak, napisałam na jednej grupie, że szukam przyjaciółki – przyznaje 33-latka, a ja dopytuję, jak zakończyły się jej poszukiwania.
Żaneta odpisuje jednym słowem: "masakra". Dodaje, że może miała pecha, ale z większością dziewczyn rozmowa ucięła się po kilku wiadomościach.
– Myślałam, że to będzie wyglądało podobnie do rozmów na Tinderze, takie przyjacielskie randki, ale niestety. Mam taką myśl, że teraz wielu ludzi nie ma albo nie chce mieć czasu na budowanie relacji, a przecież nie chodzi mi o to, że chcę się wyżalić pierwszej lepszej osobie. Niektóre dziewczyny pisały do mnie w klimacie "to mów, co ci leży na sercu, z czego chcesz się zwierzyć". A ja nie chciałam jednorazowej pogadanki – precyzuje moja rozmówczyni i zdradza, że jeszcze bardziej się zniechęciła do poszukiwań, bo miała wrażenie, że wiele kobiet napisało do niej tylko po to, żeby "poznać jakiś jej sekret lub usłyszeć jakąś nieprawdopodobną historię o zdradzającym mężu".
W końcu całkiem przypadkowo Żaneta poznała Karolinę. Śmieje się, że "jest szansa, że coś z tego wyjdzie", ale "chyba już się pogodziła, że nie będzie miała przyjaciółki od serca".

Monika, 24 lata

– Od małego miałam głównie koleżanki. Właściwie same koleżanki, w przedszkolu, w podstawówce, w gimnazjum też były to głównie dziewczyny. Kilka z nich nazywałam przyjaciółkami i one mnie też. Zawsze jednak miałam jakiś dysonans w tych relacjach, coś mi nie pasowało, brakowało mi szczerości i otwartości na takie przyziemne normalne sprawy – zaczyna Monika.
logo
Pawel Szvmanski/Unsplash
W gimnazjum zaczęła kumplować się z kilkoma chłopakami, w tym jednym gejem. Jak mówi "stała się taką brzydszą, ale sympatyczniejszą koleżanką, więc czuła, że nie jest dla nich tak atrakcyjna, jak koleżanki". Monika dobrze czuła się w towarzystwie kolegów, a jednocześnie na własnej skórze odczuła, jak "paskudne i fałszywe potrafią być dla siebie kobiety".
– Dostałam w twarz, dowiadywałam się o plotkach na mój temat. Zaczęły mnie męczyć rozmowy o dietach, makijażu, ciuchach, markach. Chociaż sama lubiłam i potrafiłam się dobrze ubrać i pomalować. W liceum właściwie została mi jedna przyjaciółka, z którą znałam się od dzieciństwa, ale z nią też przyjaźń się skończyła, gdy mnie zostawiła samą w straszliwym momencie mojego życia. No i potem tak już jakoś zostało, że relacje z kobietami mam zdecydowanie rzadsze i dalsze – mówi dziewczyna.
Monika przyjaźni się z dwoma facetami i uważa, że "ogólnie lepiej dogaduje się z facetami". – Z nimi jest jakoś luźniej. Nie ma parcia na bycie perfekcyjną, na mówienie tylko o ładnych rzeczach. Mają też proste podejście do wielu spraw, nie komplikują tak wszystkiego, jak kobiety – precyzuje. Dopytuję, czy jednak nie brakuje jej kobiet.
– Czasem myślę, że fajnie by było mieć jakąś babską ekipę, jasne. Wiem, że to jest możliwe, żeby mieć dobre przyjaciółki, ja po prostu chyba źle trafiałam. Jest w moim życiu trochę kobiet. Moja mama, która jest najlepszą kumpelą, koleżanka, z którą niestety widuję się raz do roku – tłumaczy.
Monika uważa, że mówienie o siostrzeństwie i sile kobiet jest teraz "świetne i potrzebne". – Kobiety wciąż czują się słabsze od facetów w wielu kwestiach. Dają się podporządkować, a to wszystko rodzi frustrację, która przekłada się m.in. na relacje koleżeńskie. Mam wrażenie, że przez tę frustrację rodzi się właśnie potrzeba bycia lepszą nawet w gronie przyjaciółek. Jeśli chodzi o mnie, to nie wykluczam żadnej opcji, ale po doświadczeniach z dziewczynami, które mam, na pewno będę ostrożniejsza w dobieraniu przyjaciółek – podsumowuje.

Aneta, 41 lat

Aneta przyznaje, że właściwie nigdy nie miała jednej najlepszej koleżanki. Dla żadnej z dziewcząt nie była "to jedyną", najbliższą przyjaciółką. Tak było w podstawówce, tak było w liceum – w szkole średniej kontakt z kobietami zastąpiła kontaktem z chłopakiem. "Na studiach też facet i już totalne dno" – mówi kobieta.
logo
Pawel Szvmanski/Unsplash
Przyznaje, że dostrzega, że w okresie studiów miała problem z kontaktami społecznymi z kobietami. Nie potrafiła zbudować relacji. Zastanawia się, czy mogły mieć na to wpływ nieprzyjemne doświadczenia z przeszłości i to, że we wczesnym dzieciństwie chciała być chłopcem. Te trudne kwestie przepracowuje na terapii.
Aneta utrzymuje obecnie kontakt z dwiema dziewczynami z liceum, które "oczywiście są najlepszymi przyjaciółkami". – Mam też dwie młodsze siostry i od kiedy jesteśmy dorosłe, mamy bliski kontakt. Czuję jednak potrzebę relacji z innymi kobietami. I czułam to również w przeszłości, na studiach – mówi kobieta.
Życie towarzyskie Aneta zastępuje sobie Tinderem. Konto założyła w czerwcu. Przyznaje, że nie wie do końca, jak poznaje się koleżanki. Należała do grupy, w której "odnajdują" się osoby wysoko wrażliwe, ale okazało się, że jej członkowie szukają raczej relacji romantycznych. Teraz kobieta myśli, żeby dołączyć do żeńskiej grupie wrotkarskiej.

Sandra, 22 lata

Wieś. Wschodnia Polska. Sandra mówi, że kobiety w jej okolicy dzielą się na dwie grupy – te, co wyjechały w poszukiwaniu "lepszego życia" i te, które zaakceptowały to, że jest, jak jest. Ona należy do tej drugiej grupy.
logo
Genessa Panainte/Unsplash
– Właściwie lubię życie na wsi. Mam męża i małe dziecko. Cieszę się, że mieszkam blisko natury i nie brakuje mi miejskich atrakcji. Jedyne, czego mi brakuje, to bliskiej przyjaciółki. Moje koleżanki ze szkoły wyjechały, zostało we wsi kilka dziewczyn w moim wieku, ale nie mam z nimi kontaktu. Każda z nas żyje po swojemu, mamy dzieci i obowiązki i jakoś tak wyszło – mówi Sandra.
Dodaje, że często zagląda na ogólnopolskie grupy dla kobiet i właśnie tam zaobserwowała, że coraz więcej mówi się o babskich relacjach. – Trafiłam na kilka postów, że ktoś źle się czuje, bo nie ma koleżanek i szuka bratniej duszy i dopiero gdy zobaczyłam, że to nie dotyczy tylko mnie, przyznałam sama przed sobą, że brakuje mi dziewczyny, z którą pogadam o głupotach, wyżalimy się sobie, porobimy coś razem – przyznaje 22-latka.
Smutno stwierdza jednak, że w jej obecnej sytuacji, może jedynie liczyć na znajomość wirtualną. – Na wsi jest sporo kobiet, ale są starsze. Mogę z nimi wymienić się przepisem, podpytać o coś, ale to nie to samo, chociaż bardzo to doceniam. Na grupie dla młodych mam poznałam jedną dziewczynę i spoko nam się gada, ale to najczęściej rozmowy o dzieciach, wysyłanie zdjęć czy jakichś artykułów. Poza tym mieszkamy daleko od siebie i jak "się umawiamy" na spotkanie, to raczej w żartach. Chyba żadna z nas nie wierzy, że ona przyjedzie do mnie lub ja do niej, do Wrocławia.
Sandra coraz poważniej rozważa, żeby założyć grupę i poznać kobiety z okolicznych wsi i miasteczek. – Widzę je, gdzieś mi przemykają, ale nie mam pojęcia, kim są. Może podobnie jak ja cierpią z powodu braku koleżanek? Jak mnie zapytałaś, co robiłam, żeby znaleźć przyjaciółkę, to powiedziałam, że niewiele. A przecież mam internet. Mogę je jakoś znaleźć, zorganizować jakieś lokalne spotkanie. Może przyjaciółka jest bliżej, niż myślę?

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl