
Paweł Karpowicz, pasażer pociągu relacji Przemyśl-Warszawa i inżynier transportu, spec. drogownictwo, ocenia dla naTemat okoliczności katastrofy w Szczekocinach.
REKLAMA
Opierając się na mojej wiedzy jedno mogę powiedzieć na pewno. Tej tragedii można było uniknąć. A na pewno można było uniknąć ofiar śmiertelnych i takiej liczby rannych. Oba pociągi jechały z prędkością 120 km/h. Odległość, o jaką przemieścił się wagon restauracyjny, w którym byłem, to około 30-40 m. Samochód hamuje ze 100km/h do 0 w 35m. Ja zahamowałem ze 120km/h po 30-40m. Gdyby pociągi zaczęły hamować, siła uderzenia nie byłaby tak wielka i nie byłoby takiej liczby ofiar. Tu jednak nie było żadnego hamowania. Od razu było uderzenie i szarpnięcie, które nie może być efektem hamowania.
Jeżeli kolej remontuje tory i puszcza ruch wahadłowo na jednym torze, to dwa pierwsze składy za lokomotywą mogłyby być puste, bądź powinny to być specjalne składy spełniające funkcje strefy zgniotu. To one najbardziej ucierpiały. Zostały praktycznie zmiażdżone. Gdyby były specjalne składy buforowe, które tak, jak w samochodzie byłyby strefą zgniotu - ofiar by praktycznie nie było.