Polskie nekropolie coraz częściej tworzą wyszukiwarki, za pomocą których bliscy zmarłych mogą w sieci znaleźć konkretny nagrobek, a czasem nawet jednym kliknięciem zlecić jego uprzątnięcie. Połączenie cmentarz - internet przybiera nawet bardziej zaskakujące formy: od kilku lat działa wirtualna nekropolia, która bardziej przypomina grę "The Sims" niż miejsce kultu zmarłych. – To jest przyszłość – mówi naTemat Dariusz Pałęcki, jej twórca i administrator.
Internetowe mapy cmentarzy przy okazji Wszystkich Świętych znacznie ułatwiają życie. Kto ma dostęp do sieci, z łatwością ustali lokalizację konkretnego nagrobka. Na stronach niektórych nekropolii można nawet obejrzeć zdjęcia pomników i zamówić sprzątanie.
53-letni Dariusz Pałęcki kilka lat temu postanowił pójść o krok dalej. Stworzył wirtualny cmentarz, którzy przypomina coś w rodzaju gry symulacyjnej. Jednym klikiem można stworzyć nagrobek zmarłej osoby, zapalić na nim świeczkę, postawić kwiaty, a nawet zmieniać pogodę na cmentarzu. I, jak mówi w rozmowie z naTemat pomysłodawca, strona - szczególnie 1 listopada - cieszy się dużą popularnością. Znak czasu czy przesada?
Dariusz Pałęcki: Mieszkałem dość długo w Anglii i tamten sposób chowania zmarłych i spopielania zwłok bardzo mi się podobał. Tyle że kremowanie ludzi nie pozostawia po nich śladu, który wywoływałby wśród bliskich wspomnienia. Trudno przywoływać je wyłącznie z głowy. Taki impuls daje właśnie odwiedzenie cmentarza, także tego wirtualnego. Stwarza on przecież okazję do zadumy, wspomnień, do wykonania pewnych czynności, jak na przykład stawianie kwiatów i świecenie zniczy.
Co oprócz stawiania kwiatów i wirtualnych zniczy można robić na tym cmentarzu?
Przede wszystkim dajemy możliwość stworzenia wzbogaconego opisu życia, osiągnięć osoby, która odeszła. Można wgrać własną ścieżkę dźwiękową, własny projekt nagrobka. Proszę zauważyć, że nagrobek na realnym cmentarzu nic o pochowanym człowieku nie mówi. Choć ma imię i nazwisko, jest właściwie bezimienny. Szczególnie ważna jest możliwość zaprojektowania w internecie pomnika według własnego pomysłu. Na cmentarzach wszystkie te nagrobki są sztampowe i naprawdę przykro się na nie patrzy. Kiedyś wykonywali je artyści, dziś nie ma w nich ani trochę artyzmu. Chciałbym, żeby przywrócił to internet.
Jakim zainteresowaniem cieszy się wirtualny cmentarz?
Miesięcznie notujemy około 30 tys. odwiedzin, z wyjątkiem października i listopada. W ostatnich dniach mieliśmy nawet 100 tys. odwiedzin. W ubiegłym roku, w kulminacyjnym momencie, czyli 1 listopada, na stronę weszło 700 tys. osób. Padły serwery. Więcej przyjąć się nie da. Pokazuje to jednocześnie, że pamięć o zmarłych jest "akcyjna", a nie ciągła. Pamiętamy 1 listopada, a potem już nie bardzo.
Dla administratora strony to chyba dobry biznes, skoro wykupienie znicza na stałe kosztuje tam aż 61 złotych...
Jednorazowa opłata za stworzenie wirtualnego miejsca pochówku to 20 złotych. To nie jest dużo. Amerykanie kontaktowali się ze mną, bo chcieli kupić ten wirtualny cmentarz. Potem zrobili swój, ale ugotowali całą ideę wprowadzając opłaty w wysokości 100 dolarów. Tyle ludzie nie są w stanie zapłacić, ale 20 złotych, jak najbardziej. Tym bardziej, że takich miejsc po prostu nie ma. Dużo wcześniej powstawały tzw. memorial service, czyli internetowe książki pamięci o zmarłych, ale nie widziałem serwisu, który dawałby możliwość przeniesienia do internetu wyobrażeń, kształtów, symboli cmentarza.
A czy to nie przesada? Ksiądz Wojciech Lemański powiedział nam, że nie wyobraża sobie odwiedzania cmentarza klikając w klawiaturę "między jednym piwem a drugim".
Ale przecież odwiedzenie cmentarza to nie jest czynność, którą trzeba wykonać! To jest pewien akt woli, akt duchowy. Niektórzy odwiedzający wirtualny cmentarz robią to z większą godnością i powagą niż ci, którzy przychodzą na zwykłe groby. Nie chodzi więc o miejsce, ale o to, jak człowiek je traktuje.
Jaką przyszłość widzi pan dla internetowych nekropolii?
Zainteresowanie wciąż rośnie. Myślę, że wirtualne cmentarze mogą zastąpić te realne. A jeśli nie zastąpią, to będą spełniać podobną rolę. Tak jak ludzie nie chodzą do banku ani na pocztę, bo wszystko załatwiają w sieci, tak też przez internet będą mogli uczcić pamięć zmarłych bliskich.
Nie rozumiem takich inicjatyw. Pewnego rodzaju wirtualne groby mogą być uzasadnione w przypadku, kiedy ktoś nie zna miejsca pochówku zmarłego. Jednak tworzenie całych internetowych cmentarzy to ucieczka od realnych miejsc. Jeśli ktoś miałby zamienić odwiedziny grobu matki czy brata na kliknięcie w klawiaturę komputera, to nie jest to właściwe. Poza tym, grobów nie odwiedza się siedząc przy komputerze, między jednym piwem a drugim.