We wtorkowy wieczór troje migrantów zostało uratowanych z bagna przy granicy polsko-białoruskiej w pod Włodawą w województwie lubelskim. Pomogła straż pożarna. W ostatniej chwili udało się ich uratować.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.
Trzy osoby topiły się w bagnie we wsi Tarasiuki pod Okuninką i Włodawą w województwie lubelskim, już poza strefą stanu wyjątkowego. O tej sytuacji zostali poinformowani aktywiści z grupy Granica. Uchodźcy trzymali się konarów drzewa i czekali na pomoc. O akcji ratunkowej przy granicy poinformowała we wtorek wieczorem aktywistka Elżbieta Podleśna. Według jej relacji akcja trwała trzy godziny.
– Trzy osoby zostały, z tego co mówią ratownicy, w ostatniej chwili wyciągnięte z bagien. Tam jest teren niebezpieczny – powiedziała Podleśna w rozmowie z TVN24.
Ocalonymi są dwie dziewczyny i chłopak w wieku 18-22 lat, którzy pochodzą z Syrii. Podleśna przekazała, że jedna z osób była przytomna i zwróciła się o azyl polityczny w Polsce.
– Zapytana, czy chce azylu politycznego, odpowiedział, że tak. Policja to próbowała zagłuszyć. Mam duży szacunek do straży pożarnej. Jej członkowie dołożyli ogromnych starań, aby namierzyć te osoby, które już słabły – relacjonuje Podleśna.
Aktywistka opublikowała w mediach społecznościowych nagranie, na którym powiedziała, że w pewnym momencie została odciągnięta od miejsca zdarzenia przez "przez bardzo agresywną policję, której głównym zadaniem było to, aby świecić mi w oczy".
Według relacji OKO.press Elżbietę Podleśną pilnował funkcjonariusz policji. Na pytanie, po co nagrywa akcję ratunkową, odrzekła, że pilnuje, aby służby przestrzegały prawa, a w normalnym kraju byłby tutaj PCK. Policjant zapytał z kolei, dlaczego nadal mieszka w tym :nienormalnym kraju". Zasugerował także aktywistce, że to ona wyprowadziła te trzy osoby na bagna.
Podleśna powiedziała, że do zdarzenia doszło na terytorium Polski. – Nikt nie może powiedzieć, że te osoby były na Białorusi – powiedziała. Wyjaśniła, że miejsce, w którym miała być przeprowadzona akcja ratunkowa, znajduje się poza strefą stanu wyjątkowego - około 8 kilometrów od niej.
W ocenie Podleśnej "stan wyjątkowy jest po to, żeby nie móc patrzeć władzy na ręce". – Nie możemy się potulnie zgadzać na to, że nie wiadomo, co się dzieje z osobami, które w poszukiwaniu bezpieczeństwa przechodzą do Polski – powiedziała.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut